Ilu bezrobotnych w Rzeszowie zdecyduje się na prace społecznie użyteczne? - zastanawia się "Gazeta Wyborcza Rzeszów". Mają teraz właśnie taką możliwość, ale wszystko wskazuje na to, że to kolejna fikcja walki z bezrobociem.
Od początku miesiąca obowiązuje znowelizowana ustawa o promocji zatrudnienia. Daje ona bezrobotnym możliwość m.in. prac społecznie użytecznych. Miejski ośrodek pomocy społecznej ma sporządzić listę osób, które nie mają prawa do zasiłku, a korzystają z pomocy społecznej. W Rzeszowie takich osób jest ponad dwa tysiące. Ideą nowych przepisów jest ograniczenie szarej strefy. Konkretnie walka z ludźmi pracującymi na czarno i pobierającymi zasiłki z opieki społecznej. Teraz bezrobotni na rzecz gminy mogą wykonywać prace społecznie użyteczne. Przez tydzień pracowaliby po 10 godz., a za każdą godzinę dostaną 6 zł. Co ważne, kwota ta jest zwolniona od podatków i nie jest wliczana do dochodu.
Gminy, które zdecydują się na takich zasadach zatrudnić bezrobotnych, muszą podpisać porozumienie ze starostami. Im bowiem podlegają urzędy pracy, a te z kolei w 60 procentach pokryją koszty zatrudnienia bezrobotnego. Pozostałe 40 proc. musi wyłożyć samorząd. O jakie prace społecznie użyteczne chodzi? Chociażby sprzątanie ulic, koszenie trawników, praca w ośrodkach pomocy społecznej. - Sądzę, że na takie prace w Rzeszowie zdecyduje się co najwyżej pięćdziesiąt osób. Nasi podopieczni niechętnie godzą się na pracę za kilkaset złotych - mówi Luciana Rozborska, dyrektor rzeszowskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
Jest też inny problem - organizacyjny. Jacek Posłuszny, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie, zastanawia się, jak zorganizować pracę dla osoby, która będzie w ciągu dnia pracować zaledwie 2-3 godziny, bo na dłużej zabraknie zjęcia. - Nad tymi ludźmi trzeba mieć też odpowiedni nadzór. Nie wierzę, że nowymi przepisami zlikwiduje się szarą strefę. Wydaje mi się, że tu chodzi o sprawdzenie, czy bezrobotni są gotowi na podjęcie pracy, a nie tylko przychodzenie do urzędu raz na miesiąc, by się podpisać - uważa Posłuszny. Konsekwencje dla osoby, która nie będzie chciała wykonywać prac społecznie użytecznych, mogą być dotkliwe.
- Na 3 miesiące wykreślimy bezrobotnego z naszego rejestru i automatycznie traci on wszelkie przywileje wynikające z tego tytułu - twierdzi dyrektor WUP-u. Z kolei ośrodek pomocy społecznej może ograniczyć pomoc finansową takiej osobie. - A nawet całkowicie ją zawiesić, poprzestając jedynie na wydawaniu bloczków żywnościowych - dodaje Luciana Rozborska. O tym, że do prac społecznie użytecznych będzie trudno przekonać bezrobotnych doskonale wie Krzysztof Biskupski, prezes Rzeszowskiej Gospodarki Komunalnej. Jego zdaniem powtórzy się problem, jaki RGK ma z osobami, które na rzecz miasta odpracowują roboty zobowiązane do tego wyrokami sądowymi.
- Tylko nieliczni przychodzą do pracy. Oceniam, że w przypadku bezrobotnych sytuacja będzie podobna - uważa Biskupski.
Za kilkaset złotych miesięcznie pracować nie ma zamiaru 27-letni Krzysztof z Rzeszowa. - Wolę robić na czarno i mieć 1500 zł w kieszeni, niż udawać, że pracuję za 300-400 zł. Za takie pieniądze nie utrzymam żony i 2-letniego syna - mówi pan Krzysztof.
Marcin Kobiałka