Geotermia to najlepsze w polskich warunkach źródło energii. Nie rozwinęłaby się jednak dotąd w Polsce, gdyby w jej rozwój nie zaangażował się Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska.
Geotermia to najlepsze w polskich warunkach źródło energii. Nie rozwinęłaby się jednak dotąd w Polsce, gdyby w jej rozwój nie zaangażował się Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. NFOŚiGW wspiera inwestycje geotermalne od ponad 25 lat, a dziś dzięki temu, że od paru lat wspiera je jeszcze bardziej, można mówić o geotermalnym boomie w naszym kraju.
Polska ma bardzo duże zasoby wód geotermalnych, kilkakrotnie większe niż np. Niemcy. Odkrył to prof. Julian Sokołowski, wybitny geolog, który podczas swej pracy w PAN opracował – wraz z kierowanym przez niego zespołem - pierwszą ocenę zasobów geotermalnych w naszym kraju. Są one tak duże, jak wynika z badań prof. Sokołowskiego, że wystarczyłyby do pokrycia całego zapotrzebowania na energię w Polsce.
Geotermia to w polskich warunkach najlepsze źródło energii. Z jednej strony wytwarza energię, nie zanieczyszczając powietrza. Z drugiej zaś strony jest odnawialnym źródłem energii, ale lepszym niż elektrownie wiatrowe i słoneczne czy biogazownie. W przeciwieństwie do wiatraków i fotowoltaiki może bowiem produkować energię bez przerwy i dzięki temu zapewnić jej stabilne dostawy. Nie jest też uciążliwa dla otoczenia – tak, jak to bywa w przypadku biogazowni.
Dzięki wykorzystaniu geotermii Polska może obniżać import gazu, co bardzo sprzyja naszej gospodarce. I co jeszcze ważniejsze, produkcji energii w instalacjach geotermalnych nie trzeba dotować, by była ona opłacalna. To też ją wyróżnia wśród odnawialnych źródeł energii, bo produkcja energii w elektrowniach wiatrowych, słonecznych czy biogazowniach od początku musiała być dotowana, bo inaczej przynosiłaby straty. I tak jest po dziś dzień. Dotacje do produkcji energii przez te elektrownie to w Polsce miliardy złotych rocznie, a w krajach zachodniej Europy – jeszcze więcej.
Poligon doświadczalny
Wydawałoby się więc, że w Polsce geotermia już dziś powinna mieć bardzo duży udział w produkcji energii. Niestety, tak jeszcze nie jest. Dlatego, że rozwój geotermii napotyka kilka poważnych barier. Główną są wysokie, zwłaszcza na początku, koszty inwestycji. Bardzo drogie są przede wszystkim odwierty – zarówno te badawcze (służące poszukiwaniu wód geotermalnych i ocenieniu, czy opłaca się je wydobywać), jak i eksploatacyjne. Jeden taki odwiert kosztuje od kilku do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu milionów złotych. Na dodatek są to inwestycje obarczone sporym ryzykiem. Po wykonaniu odwiertu badawczego może bowiem okazać się, że w danym miejscu jednak nie opłaca się eksploatować wód geotermalnych, bo np. ich temperatura jest za niska lub mają zbyt dużą mineralizację (zawierają zbyt dużo minerałów), są zbyt zasolone. Poza tym geotermia zaczęła się rozwijać w Polsce dopiero w latach 90. XX w., uczyliśmy się jej na błędach, wdrażaliśmy po raz pierwszy związane z nią technologie, co oznacza i wyższe koszty, i większe ryzyko niż w przypadku stosowanych od dawna rozwiązań . To było szczególnie odczuwalne w przypadku pierwszych inwestycji geotermalnych w Polsce, które były po prostu eksperymentem. A eksperyment mógł się udać lub nie.
Innymi słowy, gdyby miały one być realizowane na zasadach czysto rynkowych, przez prywatne firmy, które pokrywałyby w 100 proc. ich koszty, to nikt na nie by się nie zdecydował.
Dlatego tak ważna rola w rozwoju geotermii w Polsce przypadła Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska, który od samego początku mocno ją wspierał. Na kilka sposobów. Po pierwsze NFOŚiGW był głównym mecenasem badań naukowych, dotyczących geotermii w Polsce i możliwości jej wykorzystania. Po drugie NFOŚiGW współfinansował (w formie dotacji) niemal wszystkie dotychczasowe inwestycje geotermalne w Polsce. To było bardzo duże wsparcie, bo dotacje funduszu pokrywały zwykle większość kosztów dofinansowywanych projektów. W latach 1995-2017 NFOŚiGW udzielił 31 dotacji - na łączną kwotę 154 mln zł – na prace poszukiwawczo-geologiczne dotyczące geotermii. Dzięki temu powstały i rozwinęły się pierwsze w kraju ciepłownie geotermalne (z siecią ciepłowniczą) na Podhalu, w Pyrzycach, Poddębicach, Mszczonowie czy Stargardzie Szczecińskim. Dzięki dofinansowaniu NFOŚiGW do prac geologiczno-poszukiwawczych zostało wybudowanych też wiele kąpielisk, korzystających z wód geotermalnych.
Obecnie w Polsce działa 6 ciepłowni termalnych i ponad 20 obiektów, które korzystają z wód geotermalnych w celach rekreacyjnych i leczniczych. Zdecydowana większość z nich powstała dzięki wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Jednym z nich jest znane kąpielisko termalne w Uniejowie, które stało się kołem zamachowym rozwoju tego miasteczka, dzięki któremu zaczęło ono kwitnąć i stało się uzdrowiskiem. Dziś kąpielisko geotermalne i związane z nim obiekty w Uniejowie to największy pracodawca w tym mieście.
Po trzecie wreszcie dzięki inicjatywie i zaangażowaniu NFOŚiGW powstały, już w 1994 r., dwie pierwsze w Polsce spółki, wykorzystujące ciepło z wód geotermalnych: Geotermia Podhalańska i Geotermia Pyrzyce. Wybudowały one też pierwsze w kraju ciepłownie geotermalne wraz z siecią ciepłowniczą. Były to pionierskie inwestycje, które przetarły szlaki rozwoju geotermii w Polsce. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska od początku istnienia Geotermii Podhalańskiej i Geotermii Pyrzyce był ich większościowym udziałowcem (dziś w tej pierwszej ma ponad 90 proc. udziałów, a w drugiej – 62 proc.). I jak mówią prezesi tych firm, dzięki takiemu głównemu udziałowcowi, nastawionemu przede wszystkim na efekty ekologiczne, a nie na zysk, przetrwały one pierwsze trudne lata (gdy przynosiły straty), rozwinęły się i dowiodły, że geotermia nie tylko służy ekologii, ale może być też dobrym biznesem i lokomotywą lokalnego rozwoju gospodarczego (np. dzięki Geotermii Podhalańskiej na Podhalu zaczęły powstawać kąpieliska termalne i dziś jest tam ich prawdziwe zagłębie, co bardzo uatrakcyjniło turystycznie tę część Polski). To zaś zachęciło innych, zwłaszcza samorządy, do zainwestowania w instalacje geotermalne. Bo skoro udało się w Pyrzycach i na Podhalu, gdzie warunki do rozwoju geotermii były trudniejsze niż w wielu innych miejscach w Polsce, to powinno udać się gdzie indziej.
Geotermalne Podhale
Geotermii Podhalańskiej, dziś największemu w Polsce i przynoszącemu zysk producentowi energii geotermalnej, było trudno z kilku powodów. Pierwszym było to, że działała na terenach, gdzie w przeciwieństwie do bardzo wielu miast, nie było sieci ciepłowniczej. Firma musiała więc budować ją od podstaw, przeznaczając na budowę sieci 2/3 swych nakładów na inwestycje. Co gorsza, na obszarze jej funkcjonowania dominuje zabudowa jednorodzinna i to dość rozproszona. To zaś oznacza dużo większe wydatki na budowę i podłączenie do sieci jednego gospodarstwa domowego niż w przypadku zwartej zabudowy czy bloków, kamienic, gdzie podłącza się naraz wiele rodzin.
Rozwój Geotermii Podhalańskiej utrudniały też górskie warunki, które podrażały koszty jej inwestycji i funkcjonowania. Bo ciepłownia tej firmy jest położona dużo niżej (o kilkaset metrów) niż wiele jej odbiorców. By więc dostarczała do nich ciepłą wodę, trzeba używać pompowni, co znacząco zwiększa koszty spółki, zarówno inwestycji, jak i jej funkcjonowania. Mimo to firma z Podhala dowiodła, że nawet w tak trudnych warunkach geotermia ma sens, może być dochodowa i konkurencyjna wobec innych metod ogrzewania i podgrzewania wody użytkowej (czyli tej do mycia). Geotermia Podhalańska ogrzewa budynki i dostarcza do nich ciepłą wodę nie drożej niż w przypadku ogrzewania i podgrzewania wody przy użyciu pieca gazowego i taniej od bojlera elektrycznego.
To dlatego w Zakopanem podłączone są do niej wszystkie bloki, większość dużych obiektów turystycznych i wiele obiektów publicznych. To m.in. 5-gwiazdkowy hotel Litwor, znane zakopiańskie hotele Mercure Kasprowy, Gromada i Czarny Potok, siedziby urzędu miasta i starostwa powiatowego w Zakopanem, Dom Turysty PTTK i dwa zakopiańskie szpitale. Do sieci ciepłowniczej Geotermii Podhalańskiej podłączają się niemal wszystkie nowo budowane hotele w Zakopanem oraz wiele tamtejszych pensjonatów i apartamentowców. Jednym z tego przykładów jest 4-gwiazdkowy zakopiański hotel znanej, międzynarodowej sieci Radisson Blu.
Trzeba też wspomnieć, że powstanie Geotermii Podhalańskiej doprowadziło do wybudowania pierwszych kąpielisk termalnych na Podhalu: w Szaflarach i Zakopanem, które zaopatrywała i wciąż zaopatruje w ciepłą wodę z głębi ziemi. Te kąpieliska zainspirowały prywatnych inwestorów do budowy kolejnych takich obiektów w okolicach Zakopanego (m.in. w Białce Tatrzańskiej i Chochołowie). Dzięki temu dziś jest tam największe skupisko term w Polsce, co bardzo ułatwia Podhalu przyciąganie turystów i wczasowiczów.
Działalność Geotermii Podhalańskiej przynosi jednak przede wszystkim niezwykłe efekty ekologiczne. W trzech wiejskich gminach – Szaflary, Biały Dunajec i Poronin, w których funkcjonuje, nie było wcześniej sieci gazowej i ludzie ogrzewali się węglem oraz olejem opałowym. Podobnie było w Zakopanem. To była jedna z głównych przyczyn dużego zanieczyszczenia powietrza na Podhalu. Geotermia Podhalańska walnie przyczyniła się do tego, że bardzo spadła tam emisja szkodliwych dla ludzkiego zdrowia i środowiska gazów i pyłów. Według pomiarów ze stacji IMiGW w Zakopanem emisja dwutlenku siarki w latach 1997-2017 zmniejszyła się 3-krotnie, a pyłu zawieszonego PM10 – 2-krotnie. Niektórzy mogą w to powątpiewać, bo Zakopane ciągle zmaga się ze smogiem, ale trzeba wziąć pod uwagę, że w ostatnich dwóch dekadach liczba turystów w tym mieście zwiększyła się kilkakrotnie, a w ślad za tym kilkakrotnie wzrosła liczba aut, hoteli, pensjonatów, apartamentowców, restauracji itd. Gdyby więc nie geotermia, powietrze w stolicy Podhala było dużo bardziej zanieczyszczone.
Geotermia Podhalańska podłączała bowiem stopniowo do swej sieci ciepłowniczej kolejne obiekty i domy, wcześniej ogrzewane piecami oraz kotłowniami węglowymi i olejowymi. Dziś ogrzewa i dostarcza ciepłą wodę użytkową (do mycia) do niemal 1600 obiektów, w tym do 115 hoteli, pensjonatów i domów wczasowych, 134 budynków handlowo-usługowych, 35 szkół i przedszkoli oraz 1200 budynków mieszkalnych: 283 wielorodzinnych i ponad 900 jednorodzinnych. Ogrzewa już 40 proc. Zakopanego i ten udział ciągle rośnie. Bo Geotermia Podhalańska cały czas się rozwija, przyłącza do swej sieci kolejne budynki, a w dodatku planuje ją doprowadzić do następnych miejscowości i gmin, m.in. do Nowego Targu i Kościeliska. W samej gminie Kościelisko już pół tysiąca osób zadeklarowało, że chciałoby ogrzewać swe domy wodami geotermalnymi.
Problematyczna solanka
Równie spektakularne efekty przyniosła działalność Geotermii Pyrzyce. W Pyrzycach ogrzewa ona mieszkania i domy 65 proc. mieszkańców, w tym wszystkie bloki, a także wiele obiektów użyteczności publicznej i nawet tamtejsze fabryki. Podłączają się do niej też nowe budynki mieszkalne, wznoszone przed deweloperów. M.in. dlatego, że pyrzycka geotermia ogrzewa budynki nie drożej niż gaz, a ciepłą wodę użytkową wytwarza taniej niż w przypadku pieca gazowego czy bojlera elektrycznego. Poza tym korzystając z jej ciepła, nie trzeba mieć w domu pieca, co sprawia też, że jest to ogrzewanie bezpieczniejsze niż gazowe.
Na początku nie było jednak tak różowo. Głównie dlatego, że wody geotermalne w Pyrzycach są bardzo zasolone. Sól niszczyła instalacje oraz rurociągi i z tego powodu trzeba było je wymienić – na takie, które byłyby odporne na działanie soli. To wymagało ogromnych nakładów i bardzo pogarszało wyniki finansowe firmy. Takich problemów było więcej, bo Geotermia Pyrzyce jako jedna z dwóch pierwszych w kraju ciepłowni geotermalnych była przez pierwsze lata poligonem doświadczalnym, musiała testować różne rozwiązania, zanim okazało się, które w pyrzyckich warunkach są optymalne.
- NFOŚiGW jako nasz główny udziałowiec podchodził do tych problemów z wyrozumiałością, był elastyczny – mówi Bogusław Zieliński, prezes Geotermii Pyrzyce. – Ważne były dla niego efekty ekologiczne, a nie tylko wynik finansowy. Podchodził do nas w pierwszych latach tak, że skoro nasza geotermia już funkcjonuje, to mimo problemów, ujemnego wyniku finansowego, trzeba ją podtrzymać i pomóc jej się rozwinąć. Dzięki temu dziś dobrze sobie radzimy i nasza firma przynosi zysk. Gdyby miała prywatnego właściciela, to on w tych pierwszych trudnych latach pewnie by ją zlikwidował.
Taką samą opinię o NFOŚiGW ma Wojciech Ignacok, prezes Geotermii Podhalańskiej. – Dzięki temu, że fundusz jest naszym głównym, większościowym udziałowcem, to naszą misją nie jest jak największy zysk, ale ochrona środowiska – mówi prezes Ignacok. – Gdyby był u nas nacisk na jak najlepszy wynik finansowy, gdybyśmy mieli innego głównego udziałowca, dla którego ochrona środowiska nie byłaby priorytetem, to nasza firma tak by się nie rozwinęła i nie inwestowałaby tyle. Nie podłączyłaby też tylu odbiorców indywidualnych, domów jednorodzinnych, bo to jest dużo mniej opłacalne niż w przypadku większych obiektów.
Geotermalny boom
Dziś, dzięki temu, że w latach 2016-2019 zaangażowanie NFOŚiGW w rozwój geotermii w Polsce bardzo wzrosło, możemy mówić o prawdziwym geotermalnym boomie w naszym kraju, o wysypie inwestycji w geotermię, o przełomie w jej rozwoju w naszym kraju. W tym okresie fundusz udzielił dotacji – na łączną kwotę 170 mln zł - na odwierty poszukiwawcze w Lądku-Zdroju, Kole, Sochaczewie, Sieradzu, Turku, Sękowej, Dębicy, Tomaszowie Mazowieckim i gminie Szaflary. Oprócz tego przyznał ponad 70 mln zł dofinansowania z funduszy unijnych, z programu Infrastruktura i Środowisko, do budowy instalacji geotermalnych (wraz z sieciami ciepłownicznymi) w Toruniu, Białce Tatrzańskiej, Stargardzie Szczecińskim i na Podhalu (Geotermia Podhalańska). Tych inwestycji jest na tyle dużo, że wywołały one w naszym kraju efekt kuli śniegowej: bardzo przybyło samorządów i prywatnych firm, zainteresowanych inwestycjami w geotermię.
Tymczasem NFOŚiGW kuje żelazo, póki gorące, ogłaszając niedawno swój nowy program Polska Geotermia Plus, z bardzo dużym budżetem w wysokości 600 mln zł (połowa będzie przeznaczona na dotacje, a druga połowa na pożyczki), który może zostać jeszcze zwiększony. To będzie ogromny bodziec do rozwoju geotermii w Polsce, bo tak dużych środków na ten cel dotąd u nas nie było. Można więc powiedzieć, że fundusz od początku był i nadal chce być główną siłą napędową rozwoju tego segmentu energetyki w naszym kraju.
Jacek Krzemiński