Termin wdrożenia planów ogólnych trzeba przesunąć co najmniej o rok. Nie ma szans, by większość samorządów do końca 2025 roku wdrożyła tę nową procedurę - ocenia prezydent Lublina Krzysztof Żuk w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP.
Serwis Samorządowy PAP: Rozwiązał się worek z oczekiwaniami strony samorządowej wobec nowego rządu. Jakie Pan widzi priorytety?
Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, współprzewodniczący Zespołu ds. finansów publicznych w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego: Najważniejszą kwestią jest przywrócenie samodzielności finansowej i przywrócenie tej równowagi, której potrzebujemy w finansach publicznych, ponieważ tzw. Polski Ład doprowadził samorządy - zwłaszcza te, które mają znaczący udział w PiT jako dochodów własnych - do ubytków, które dzisiaj grożą zatrzymaniem procesu inwestycyjnego. Mogę podać przykład swojego miasta Lublina, gdzie na koniec ubiegłego roku stracone udziały w PIT to jest około 540 mln zł. W tym roku z tego będzie ubytek około 150 mln zł. To jest droga donikąd. Nie można zastępować tego kredytami i pożyczkami, czyli długiem, ponieważ tutaj są ograniczone możliwości wynikające z ustawy o finansach publicznych dotyczące zadłużania się.
Co poza finansami?
Są do rozwiązania kwestie bieżące, jak chociażby co zrobić z węglem, który samorządy kupowały. Zwłaszcza małe gminy wiejskie kupowały go na zlecenie rządu dla mieszkańców i ten węgiel im został. Od kilku miesięcy nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności do rozwiązania tego problemu. Nie można tego węgla przekazać, bo regionalnej izby obrachunkowe to kwestionują. Można powiedzieć, że właścicielem tego węgla jest Skarb Państwa i on musi ten problem rozwiązać, a nie rozwiązał. To jest coś, co doskwiera samorządowcom, i to poważnie.
Są też duże ustawy, które wymagają zmiany. Takie jak zmiana ustawy o planowaniu przestrzennym, która jest nie do utrzymania w zakresie kalendarza zmian, które tam są zapisane. Nie ma szans, by większość samorządów do końca 2025 roku wdrożyła tę nową procedurę uchwalania planów ogólnych. Na to sobie mogą pozwolić tylko duże miasta, pod warunkiem że zwiększą zatrudnienie w wydziałach planowania.
Natomiast żeby tę ustawę zmienić, trzeba podjąć negocjacje w Komisji Europejskiej, ponieważ nie wiedzieć czemu poprzedni rząd wprowadził ją jako kamień milowy do KPO. Nie jesteśmy samodzielni w zakresie zmiany tej ustawy. Podobnych przypadków jest bardzo dużo i stąd potrzeba takiej ustawy czyszczącej, która wyeliminuje dysfunkcjonalne zapisy w wielu ustawach. Potrzebny jest też taki namysł strategiczny: w jakim kierunku zmieniamy prawo samorządowe dotyczące samorządów?
Przesunięcie terminu wdrażania planów ogólnych miało szansę być jednym z pierwszych kroków obecnego rządu, bo taki zapis znalazł się w ustawie ws. wsparcia odbiorców prądu, gazu i ciepła. Ostatecznie jednak z niego zrezygnowano. O ile strona samorządowa chce przesunąć termin?
Rozmawiałem już o tym z Krzysztofem Hetmanem, ministrem infrastruktury i technologii, który jest gospodarzem tej ustawy. Patrzymy na terminy realnie, z punktu widzenia tych zasobów planistów czy zespołów, które potrafią wdrażać te procedury. Dla gmin mniejszych to jest katastrofa, one nie będą praktycznie mogły stosować obecnych rozwiązań i jednocześnie nowego planu nie będzie. To znaczy, że nie będzie można wydać decyzji wyrażających zgodę na budowę czegokolwiek. Więc żeby tego uniknąć, co najmniej o rok trzeba obecne terminy przesunąć.
Przy okazji jeszcze, ponieważ ta ustawa była przygotowana bez konsultacji społecznych, takich pogłębionych, które pozwoliłyby przeanalizować wszystkie skutki jej zapisów dla partnerów społecznych, przejrzyjmy i być może zmienimy jeszcze szereg innych zapisów. Ale trzeba zacząć od renegocjacji w Brukseli.
Prezydent Andrzej Duda podpisał w środę ustawę budżetową. To dobry budżet dla samorządów?
I tak, i nie. Rozumiemy sytuację pana ministra finansów i rządu. Ten budżet wychodzi naprzeciw oczekiwaniom samorządów, w zakresie zwiększenia subwencji oświatowej, w tym również w odniesieniu do podwyżek płac w przedszkolach, które do tej pory obciążały bezpośrednio nasz budżet.
Natomiast z drugiej strony zaproponowana w nim subwencja rozwojowa jest niewystarczająca. 3,5 mld zł to nie jest kwota, która zrekompensuje nam utratę dochodów. A przypomnijmy, że oprócz finansów bieżących niezwykle ważne jest finansowanie rozwoju w wymiarze lokalnym i regionalnym, a tutaj i duże miasta, i miasta średniej wielkości zaczynają mieć sporą zadyszkę, mając coraz bardziej ograniczone możliwości. Jeśli chcemy inwestycji, to musimy rozwiązać ten problem jak najszybciej i dać samorządom rekompensatę za utracone dochody z PIT.
Rozumiem, że reforma podatków będzie wymagała czasu i na to przeznaczamy ten rok, żeby od przyszłego roku mógł już obowiązywać podwyższony udział w PIT i udział w ryczałcie, żebyśmy mieli również tę subwencję rozwojową jako realne źródło finansowania dla tych gmin, dla których udział w PIT nie jest istotnym dochodem.
A więc strona samorządowa chce i zwiększonego udziału w PIT, i ryczałtu?
Nasz udział w ryczałcie dotyczy tych samych pieniędzy, które nam poprzedni rząd zabrał, a wziął do budżetu państwa. My mówimy temu "nie". Utraciliśmy dochody w PIT z powodów regulacji Polskiego Ładu i jednocześnie część podatników przeszła na ryczałt, który jest w 100% źródłem dochodów dla budżetu państwa. O ile dobrze pamiętam, ryczałt w roku ubiegłym to blisko 40 mld, a wcześniej było powyżej 10 mld, czyli to ponad 30 mld zł zabranych przynajmniej w połowie samorządom. W związku z powyższym musimy o to się upomnieć. To jest ta sama pula środków, które według ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego i ustawy o PIT, były przypisane do samorządów według tych udziałów, które miały gminy, powiaty i województwa.
Rozmawiała Anna Banasik
aba/