ROP nie powinien wywołać rewolucji i zezłościć mieszkańców kolejnymi wymaganiami. (…) Tyko chodzi o to, żebyśmy dostosowali istniejący system i wykorzystali synergię między samorządami, a całą branżą odpadową – przekonywała Olga Goitowska, ekspertka Unii Metropolii Polskich.
Podczas debaty poświęconej Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta (ROP) Goitowska przekonywała, że nie można całej dyskusji nad nowym systemem ROP sprowadzić do oskarżania gmin, że nie radzą sobie z odpadami, albo mieszkańców, że źle segregują.
„My mówimy, że to działa. Oczywiście mogłoby to lepiej działać, mamy tego pełną świadomość. Natomiast to o czym mówimy w kontekście ROP, czyli o tych 30 proc. odpadów, to trochę tak jak byśmy mieli drzwi, które skrzypią i trzeba je tylko trochę naoliwić. Nie wywalajmy ich z futryną” – mówiła Goitowska.
Jej zdaniem ROP w Polsce nie potrzebuje rewolucyjnych rozwiązań.
„Chodzi o to, żebyśmy dostosowali istniejący system i wykorzystali synergię między samorządami, a całą branżą odpadową i uzupełnili system odpadowy o te brakujące elementy. Czyli mówimy o tym, że to wprowadzający mają wnosić opłatę do organizacji odzysku” – tłumaczyła ekspertka UMP.
Według niej w optymalnym modelu ROP organizacje tak jak do tej pory powinny finansować system małego ROP-u. „I pieniądze powinny trafiać do administratora publicznego na sfinansowanie tej partycypacji, którą ponoszą obecnie mieszkańcy. Z naszego punktu widzenia to jest najważniejszy element, bo zależy nam na transparentności tego wielomiliardowego biznesu” – przekonywała Goitowska.
„Czyli ten podmiot publiczny będzie rozdzielał pieniądze do gmin, czyli będzie zwracał rzeczywiście poniesione koszty związane z odbiorem i zagospodarowaniem tych frakcji odpadów opakowaniowych. A zatem mówimy o tym, że zależy nam na tym, aby gmina utrzymała kontrolę nad strumieniem odpadów, tak samo utrzymała odpowiedzialność za cały strumień, bo my nie patrzymy na system wybiórczo” – tłumaczyła ekspertka.
W jej ocenie pojawiające się pomysły, aby środki z opłat opakowaniowych trafiały do organizacji odzysku opakowań, są sprzeczne z podstawowymi założeniami systemu ROP w Polsce.
Z kolei Karol Wójcik z Izby Branży Komunalnej zwrócił uwagę, że to na jego branżę często zrzuca się odpowiedzialność za to, że gospodarka odpadami jest taka droga.
„Ale to nie my jesteśmy tym zanieczyszczającym, a producenci opakowań” – zauważył.
Jego zdaniem środki, które w proponowanym m.in. przez Unię Metropolii Polskich modelu ROP trafiałyby do gmin „pozwoliłyby w znacznym stopniu sfinansować gminną gospodarkę odpadami komunalnymi w odniesieniu do frakcji objętych ROP-em”.
Jego zdaniem wprowadzenie ROP będzie tez miało ważny efekt dla mieszkańca i jego podejścia do segregacji u źródła.
„My nie twierdzimy, że wprowadzenie sprawiedliwego ROP-u, czyli finansowania tam gdzie pojawiają się odpady, to panaceum na całe zło w gospodarce odpadami. Ale to istotny element przekonywania do tego, że segregacja odpadów ma sens oraz, że mieszkańcy nie płacą kilkakrotnie za ten sam produkt” - powiedział Wójcik.
Samorządy, eksperci branżowi i parlamentarzyści od miesięcy wzywają do wprowadzenia sprawiedliwego i efektywnego systemu ROP, który będzie realnie wspierał gospodarowanie odpadami, pomagał w osiąganiu wymaganych poziomów recyclingu i zmniejszał obciążenia finansowe mieszkańców.
W połowie września resort klimatu przedstawił podczas posiedzenia zespołu ds. gospodarki odpadami propozycję modelu ROP w Polsce. Informacja na ten temat nie została jednak upubliczniona.
mp/