Jeśli chcemy, by odpady nie drożały z każdym rokiem, jeśli chcemy mieć pewność, że śmieci zostaną zagospodarowane zgodnie z prawem i nie będzie pożarów dzikich składowisk, musimy mieć instalacje do zagospodarowania odpadów; bójmy się braku instalacji, a nie tego, że powstaną - mówi Serwisowi Samorządowemu PAP wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Dominik Bąk.
NFOŚiGW był współorganizatorem warsztatów na temat termicznego przekształcania odpadów, które odbyły się w środę w Kancelarii Premiera. Skierowane do urzędników wydarzenie ma pomóc im w "zgodnym z prawem i odważnym przełamywaniu barier" na drodze do realizacji tych inwestycji.
Minister, członek Rady Ministrów ds. samorządów Włodzimierz Tomaszewski zauważył podczas spotkania, że jesteśmy obecnie u progu rewolucji, kiedy to w samorządach myśli się o śmieciach jak o paliwie, a nie czymś, co jest obciążeniem. Przykład takiego myślenia zaprezentowali m.in. samorządowcy z Andrychowa.
Diagnozę sytuacji zaprezentował prof. Grzegorz Wielgosiński z Politechniki Łódzkiej wskazując, że w Polsce mamy łącznie dziewięć instalacji termicznego zagospodarowania odpadów podczas gdy w całej Europie jest ich ponad 500, a w samej UE - 457. W prezentacji "Biogazownie i spalarnie „racją stanu” systemów gospodarowania odpadami komunalnymi w Polsce" podkreślał, że odpady komunalne są szczególnym rodzajem paliwa, które codziennie powstaje w naszych gospodarstwach domowych.
Dodatkowo, ich ilość cały czas wzrasta, wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa. "W Polsce jest to przyrost ok. 0,5 mln ton rocznie i na rok 2021 prawie 13,8 mln ton" - mówił ekspert. Przytaczał - za GUS - statystyki, z których wynika, że obecnie w Polsce spalamy ok. 23 proc. tych odpadów. "W rzeczywistości jest to ok 16 proc." - przekonywał prof. Wielgosiński bo jak tłumaczył: przeznaczone do termicznego przekształcania nie równa się termicznie przekształcone.
Tymczasem, jak podkreślał prof. Wielgosiński, pod względem kaloryczności odpady komunalne nie są gorszym paliwem niż węgiel brunatny, są też najtańszym rodzajem opału.
"Pół tysiąca instalacji w Europie, w tym naszych dziewięć to zdecydowanie za mało" - podkreśla wiceszef NFOŚiGW Dominik Bąk
"Powinniśmy mieć ich więcej. Ile więcej? Co najmniej tyle, byśmy mieli dwa dodatkowe miliony ton w wydajności w tych zakładach, z obecnych 2-2,5 mln ton do 4-4,5 mln ton. Taki jest kierunek." - powiedział w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP. "Dlaczego Europa ma tyle instalacji? Bo może dzięki temu poradzić sobie z odpadami, które nie nadają się do recyklingu, a których nie chce składować. Bo po co, skoro mają wartość opałową, stanowią dobre, powstające każdego dnia w naszych domowych koszach paliwo, które można wykorzystać do produkcji energii elektrycznej i ciepła i przez to oszczędzić zasoby kopalne" - mówił Bąk.
W jego ocenie, winne obecnemu stanowi rzeczy w Polsce są m.in. zapóźnienia po PRL, ale też niechęć społeczna.
"Wybuchają nieduże co do liczby, ale intensywne co do hałasu protesty społeczne. Biorą się one z niewiedzy albo z tego, że ktoś próbuje wmawiać, że są to instalacje niebezpieczne. Świat nauki, przykłady ze świata świadczą o tym, że są to instalacje całkowicie bezpieczne pod względem emisji. Są to najmniej emisyjne elektrociepłownie" - przekonuje wiceszef NFOŚiGW.
"Jeżeli chcemy mieć trochę taniej, a przynajmniej żeby odpady nie drożały z każdym rokiem, jeżeli chcemy mieć pewność, że zostaną zagospodarowane zgodnie z prawem i nie chcemy mieć pożarów dzikich składowisk, które są głównym emitentem dioksyn musimy mieć instalacje. Bójmy się braku instalacji do zagospodarowania odpadów, a nie nowych, które powstają" - mówi Bąk.
W jego ocenie, zainteresowanie samorządów tym tematem jest duże. Obecnie NFOŚiGW jest w trakcie oceny wniosków o dofinansowanie instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych, jakie wpłynęły do końca grudnia 2022 r. W tym, zakończonym naborze wpłynęło łącznie 78 wniosków na 39 instalacji.
Aktualnie natomiast trwa nabór w ramach programu "Rozwój kogeneracji w oparciu o biogaz komunalny". Obejmuje on budowę nowych, rozbudowę lub modernizację istniejących instalacji fermentacji selektywnie zebranych bioodpadów komunalnych i wykorzystanie uzyskanego biogazu do wytwarzania energii.
"Nabór trwa do 30 czerwca 2024 roku, a zaczął się w lutym tego roku i już mamy kilka wniosków na kilkaset milionów złotych" - mówi wiceszef NFOŚiGW.
"Bo drugim, porównywalnym co do wielkości strumieniem w ramach całego strumienia odpadów komunalnych jest właśnie frakcja bioodpadów. Jej ilość dynamicznie rośnie natomiast nie mamy instalacji, które mogą to wykorzystać. I tutaj jest miejsce dla samorządów, dla podmiotów także prywatnych, które mogą wybudować instalację fermentacji" - powiedział Bąk.
Dodał, że program przewiduje "bardzo dobre warunki zachęt": 50 proc. dotacji, 50 proc. pożyczki. "100 proc. kosztów kwalifikowanych może być dofinansowane ze środków pozostających w tym programie" - podkreślił Bąk.
"Niestety jak mówimy o odpadach to najczęściej kiedy słyszymy o tym, że spaliło się składowisko, ktoś porzucił odpady niebezpieczne, odpady są coraz droższe. Takich komunikatów nie chcemy słuchać, a żeby ich nie było potrzebne są instalacje, które pozwolą obniżyć koszty i bezpiecznie gospodarować odpadami" - konkluduje wiceszef NFOŚiGW.
Minister, członek Rady Ministrów ds. samorządów Włodzimierz Tomaszewski wskazywał podczas warsztatów, że jesteśmy obecnie u progu rewolucji podczas której w samorządach coraz myśli się o śmieciach jak o paliwie, a nie jak o obciążeniu.
"Możemy użyć to co mamy w gminach do różnych instalacji po to, żeby otrzymać energię cieplną, elektryczną" - mówił Tomaszewski.
Przykład takiego myślenia dał burmistrz Andrychowa Tomasz Żak. Miasto jest autorem jednego z kilkudziesięciu wniosków jakie trafiły do NFOŚiGW do końca grudnia 2023 r. o dofinansowanie instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych.
Jak tłumaczył burmistrz, w 2019 r. miasto przeżywało kryzys energetyczny w związku z problemami finansowymi prywatnej elektrociepłowni. "Wtedy podjęliśmy bardzo trudną decyzję i rzuciliśmy się na głęboka wodę powołując gminną spółkę energetyczną" - powiedział Żak. Dodał, że kolejno nadchodzące kryzysy: pandemia i wojna na Ukrainie potęgowały tylko problem wzrastających cen ciepła czy odpadów. "Wtedy pojawił się pomysł na innowacyjny projekt - zgazowywanie odpadów komunalnych" - powiedział burmistrz.
"Ponad dwa lata pracy, analiz i udało nam się znaleźć technologie w Szwajcarii, która odpowiadała nam wielkością instalacji i spełniała wymogi ekologiczne" - dodał.
Jak mówił, projektowi towarzyszyła "emocjonalna" debata publiczna. "Natomiast myśmy od początku mówili, że w Andrychowie nie będzie spalarni, ale będzie instalacja termicznego przetwarzania odpadów w formie zgazowywania. Czyli bez dostępu tlenu, czyli bez ognia" - wyjaśnił.
Według Żaka, jeśli wniosek zostanie pozytywnie rozpatrzony rok 2025 to realna data na uruchomienie instalacji.
Burmistrz podkreślił, że koszty takich instalacji są bardzo duże i samorządy nie są w stanie same podołać im finansowo. "Dlatego pomoc państwa musi się pojawić i myślę, że te programy świadczą o tym, że rząd i NFOŚiGW myśli o tym, bo w obecnej sytuacji kryzysowej to chyba najważniejszy temat dla ustabilizowania bezpieczeństwa energetycznego mieszkańców" - powiedział Serwisowi Samorządowemu PAP burmistrz Andrychowa.
js/