Zabiegi nowej pani dyrektor oleskiego Muzeum Ewy Cichoń sprawiły, że placówka ta nie koncentruje się tylko na starych skorupach wydobytych z wykopalisk. Organizowane cyklicznie spotkania i wystawy są pełne życia, muzyki, a nawet zapachów
Zabiegi nowej pani dyrektor oleskiego Muzeum Ewy Cichoń sprawiły, że placówka ta nie koncentruje się tylko na starych skorupach wydobytych z wykopalisk czy zapleśniałych papierach. Organizowane cyklicznie spotkania i wystawy są pełne życia, muzyki, a nawet zapachów.
Do oleskiej tradycji pomału przechodzą Czwartkowe Spotkania Muzealne. I tak, na spotkanie historyczne przybyli świadkowie krwawych wydarzeń pod Mokrą. Zaś spotkanie na temat ochrony zabytków zorganizowano w cudem ocalałej kaplicy zrujnowanego starego szpitala - wśród figur świętych, kościelnych zapachów i promieni przenikających przez kolorowe witraże.
I ostatnio! Wystawa o oleskim biskupie Andrzeju Czai była bogata w zdjęcia i pamiątki z lat dziecięcych i wspomnienia szkolnych kolegów. Krążąc wśród eksponatów, częstując się ciasteczkami (na pewno takimi samymi jakimi biskup Andrzej wzmacnia się układając kolejne rozprawy teologiczne), czekało się przez cały czas na pojawienie się wśród licznych gości bohatera wieczoru - co jednak nie nastąpiło.
Pękała sala podczas czwartkowego spotkania z uczestnikami poprzednich i niedawnej wyprawy w Himalaje na szczyt Ama Dablam - listopad 2009. Wszystko toczyło się wśród kolorowych zdjęć, okraszone wyjaśnieniami i anegdotami uczestnika wyprawy Mirka Dedyka, który też częstował wszystkich naparem nepalskiej herbaty, zapalał wonne kadzidełka, pokazał i objaśnił przywiezione z wyprawy nepalskie akcesoria, rozdawał pamiątki, i co dla mnie najciekawsze: wpadł na trop skalpu yeti wśród mnichów, penetrując ich skrytki.
Pracownikom oleskiego Muzeum, z p. Ewą Cichoń na czele, gratuluję kulturalnego rozruszania oleśnian.
Roch Antkowiak
OLESKI TELEGRAF 484