- To wspaniały dzień w moim życiu, mogę powiedzieć, że drugi raz w ciągu swojej kadencji wygrałem wybory – mówi dla Serwisu Samorządowego burmistrz Ornety - Ireneusz Popiel.
Z powodu zbyt niskiej frekwencji niedzielne referendum w sprawie odwołania burmistrza Ornety, jest nieważne. Z ponad 10 tys. uprawnionych do głosowania, do urn poszło zaledwie 460 mieszkańców gminy (4,52 proc.).
- Naprawdę bardzo się cieszę, że mieszkańcy Ornety dali mi jeszcze jedną szansę. Musimy z niej skorzystać i zapewnić, że wszystko będzie w porządku. Będę pracować dla Ornety jeszcze wytrwalej - deklaruje Ireneusz Popiel.
Według burmistrza w gminie był potrzebny spokój, a niedzielny wynik referendum go zapewnił. - Jestem mieszkańcom za to wdzięczny- mówi Popiel.
Jego zdaniem należy ograniczyć możliwości robienia referendów lokalnych w Polsce, na obecnych zasadach.
- Dziś takie głosowania to bardziej polityczne zagrywki ludzi, którym zależy tylko na dojściu do władzy i powrocie do układów – ocenia Popiel.
Włodarz zwraca również uwagę na koszty, jakie ponosi gmina z tytułu przeprowadzenia referendum - Gmina Orneta, tak jak każda inna gmina, która organizowała referendum ws. odwołania władz, musiał wydać bardzo duże pieniądze, żeby te referendum przeprowadzić.
A osoby, które doprowadziły do tego referendum nie zapłacą ani złotówki - mówi burmistrz Popiel.
Włodarz zwraca uwagę, że przepisy, które nakazują zebranie 10 proc. podpisów uprawnionych do głosowania, pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania wójta nie są wymagające
- Moim zdaniem obecne przepisy nie mają sensu, dopuszczają zebranie zbyt małej liczby podpisów, tak jak w Ornecie - ponad tysiąc podpisów. To nie jest nic trudnego.
- W ciągu tygodnia, dwóch można zebrać wymaganą liczbę podpisów, zrobić z tego spektakl polityczny. I przeprowadzić referendum tylko po to żeby namieszać – konkluduje Ireneusz Popiel
Czytaj również: Nieważne referenda. Po głosowaniach władze Ornety i Żórawiny zostają bez zmian