Łukasz Łysko ostatni raz widziany był na stacji paliw Lotos w Gniewie w nocy z 30 listopada na 1 grudnia 2006 roku. Od tego czasu ślad po nim zaginął. Dopiero teraz jego ciało wyłowiono z Wisły
Łukasz Łysko ostatni raz widziany był na stacji paliw Lotos w Gniewie w nocy z 30 listopada na 1 grudnia 2006 roku. Od tego czasu ślad po nim zaginął. Dopiero teraz po czterech latach udało się przynajmniej po części rozwiązać zagadkę zaginięcia. Ciało młodego gniewianina wyłowiono z Wisły.
Gniew ze smutkiem przyjął wiadomość o śmierci Łukasza Łysko. - Pamiętam, dopiero zaczynałam tu pracować, kiedy zaangażowaliśmy się w poszukiwania Łukasza. Przez kilka miesięcy w każdym numerze drukowaliśmy prośbę o pomoc w jego znalezieniu. Drukowaliśmy jego zdjęcie przyniesione nam przez matkę, były numery telefonów. Wszyscy liczyliśmy, że może ktoś się zgłosi - wspomina Magdalena Dworakowska, sekretarz Nowin Gniewskich.
Wszystko zaczęło się w noc andrzejkową cztery lata temu. Łukasz kupił sobie właśnie wymarzony samochód - volswagena golfa "trójkę". Miał też dziewczynę. Z nią nie układało mu się najlepiej, podejrzewał, że wybranka spotyka się z innym mężczyzną. Ostatni raz Łukasz był widziany w nocy, gdy tankował benzynę na stacji oddalonej o ok. 2 km od przeprawy promowej na Wiśle, tam około godziny 3 zarejestrował go monitoring.
Cztery lata temu policja przepytała rodzinę, znajomych i sporządziła kilkadziesiąt notatek służbowych. Nie wszczęto jednak śledztwa prokuratorskiego.
Na początku 2010 roku sprawą zajęło się „archiwum X" czyli Zespół Przestępstw Niewykrytych w Wydziale Dochodzeniowo-Śledczym Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. W efekcie, choć nadal nie było ciała, wszczęto sprawę o morderstwo. Zaczęto od typowania miejsc, gdzie można było ukryć ciało i samochód Łukasza.
Na skutek wykonanych czynności procesowych, jak również analiz dokonanych przez Wydział IV Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, wytypowano miejsce prawdopodobnego ukrycia samochodu, którym poruszał się zaginiony. 27 sierpnia, wspólnie z Biurem Hydrograficznym Marynarki Wojennej i Grupą Specjalną Płetwonurków z Katowic prokuratura dokonała penetracji dna Wisły. Wytypowano dokładne miejsce położenia wraku samochodu. Z uwagi na niesprzyjającą w piątek (27.08) aurę, jak również mocne zamulenie w tym miejscu koryta Wisły, próby wydobycia wraku nie przyniosły rezultatu.
W sobotę (28.08) po wielu próbach udało się go wydobyć na brzeg. Pomogła drużyna Ochotniczej Straży Pożarnej z Gniewu pod dowództwem Jacka Czerwińskiego. Strażacy dostarczyli swój wóz wsparcia technicznego, stalowe liny i wyciągarki.
Sama akcja wyciągania auta, znajdującego się ok. 10 m od brzegu, była utrudniona. Samochód wypełniony był mułem i piaskiem, rwały się liny. Strażacy użyli samochodu wyciągarki i samochodu ratownictwa technicznego oraz poduszek powietrznych. Potem długo trwało wypłukiwanie wnętrza pojazdu z mułu.
Na siedzeniu z tyłu auta znaleziono ludzkie szczątki, rodzina rozpoznała odzież Łukasza. Teraz trwa ustalanie przyczyny jego śmierci.
Teoretycznie możliwości są trzy: nieszczęśliwy wypadek, samobójstwo i morderstwo. W tej chwili trzeci wariant wydaje się ekspertom najbardziej prawdopodobny, świadczy o tym ułożenie zwłok na tylnym siedzeniu samochodu oraz kontener na śmieci, który został umieszczony jako balast na dachu auta.
Szczątki Łukasza zostały przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku. Tam wykonana będzie sekcja zwłok.