Prokuratura odwoła się od postanowienia toruńskiego sądu, według którego pieniądze przyjęte przez radną Lubicza Hannę A. za załatwienie prac przy gminnej inwestycji nie były łapówką
Prokuratura odwoła się od postanowienia toruńskiego sądu, według którego pieniądze przyjęte przez radną Lubicza Hannę A. za załatwienie prac przy gminnej inwestycji nie były łapówką
- Nie zgadzamy się z taką oceną sprawy. Chcemy, aby sąd odwoławczy rozstrzygnął, kto ma rację - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie, która oskarżyła radną o korupcję.
Jak pisze "Gazeta" rzecz idzie o ocenę prawną postępku Hanny A., bo zarówno prokuratura, jak i sąd są zgodni co do tego, że w 2002 r. radna wzięła od Stanisława P., przedsiębiorcy spod Tczewa, 50 tys. zł za załatwienie kontraktu wartości 3 mln zł na roboty podwykonawcze przy budowie gminnej sieci sanitarno-deszczowej. Kobieta była wtedy przewodniczącą komisji budżetu i rozwoju gospodarczego, a później została szefową rady. Mężczyzna, który dał jej pieniądze, zlecenie otrzymał.
Pół roku temu toruński sąd stwierdził, że przedsiębiorca skorumpował Hannę A. Skazał go za to na dwa lata więzienia w zawieszeniu i 5 tys. zł grzywny. Wyrok sugerował, że podobny los czeka radną. Tymczasem przed tygodniem ten sam sąd bez przeprowadzania procesu umorzył sprawę. Ocenił, że 50 tys. zł, które wzięła Hanna A., nie można uznać za łapówkę, ponieważ to nie gmina zlecała prace podwykonawcze Stanisławowi P., a prywatna firma, która wcześniej wygrała przetarg. - Jako radna nie miała zatem uprawnień, aby wpłynąć na jej władze, by podpisały kontrakt z kimś przez nią wskazanym - uzasadniał sędzia Tomasz Żuchowski. - Co prawda mogła zrobić to dzięki prywatnym znajomościom. I choć to naganne, nie jest to łapownictwo, bo nie ma związku z funkcją w urzędzie.
Karol Dolecki