Gorzów może stracić dwa miliony złotych, a powiat strzelecko-drezdenecki trzy i pół. Niespodziewana dziura w budżecie grozi każdemu miastu i starostwu, które zarabiało na imporcie samochodów - pisze Piotr Żytnicki w "Gazecie Wyborczej Gorzów Wlkp".
Skąd wziął się problem? Właściciel samochodu kupionego w Polsce płaci za wydanie podczas rejestracji karty pojazdu 75 złotych, a człowiek, który sprowadził auto z zagranicy, aż 500 złotych. Wprowadzając ten przepis ministerstwo infrastruktury chciało zatrzymać import używanych samochodów. Rzecznik Praw Obywatelskich uznał jednak, że ministerstwo zrobiło to wbrew prawu, bo opłata za kartę pojazdu nie może być wyższa niż koszt jej wydania. I dlatego zaskarżył rozporządzenie do Trybunału Konstytucyjnego.
Zaskarżony przepis dostarcza gminom niebagatelnych dochodów z opłat za rejestrację pojazdów. Tylko w minionym roku w gorzowskim magistracie wydano właścicielom sprowadzonych aut prawie 4,5 tys. kart pojazdów. Miasto zarobiło w ten sposób prawie 2,5 mln złotych.
Po uchyleniu przepisu importerzy aut zostawią w wydziale komunikacji zdecydowanie mniej pieniędzy niż dzisiaj. Decyzja spodziewana jest 17 stycznia.
Franciszka Hubska, naczelniczka gorzowskiego wydziału komunikacji, już kilka miesięcy temu spodziewała się mniejszych wpływów z opłat za rejestrację pojazdów. - Dotychczasową opłatę kwestionowała m.in. Komisja Europejska. W połowie roku ministerstwo uznało w końcu, że postępuje wątpliwie i postanowiło obniżyć opłatę za kartę pojazdu. Projekt upadł po zmianie rządu, ale w naszym budżecie uwzględniliśmy mniejsze wpływy z tych opłat. Dlatego po uchyleniu przepisów nie powstanie w nim żadna dziura, choć nasze dochody w oczywisty sposób będą mniejsze - tłumaczy Hubska.
Jolanta Cieśla, rzecznik Urzędu Miasta: - Zarobione w ten sposób pieniądze trafiały do wspólnego worka. W skali całego budżetu 2,5 mln to nie jest może dużo, ale można by przeznać je na jakiś projekt, choćby na zakup nowych autobusów dla MZK.
W gorszej sytuacji znaleźli się samorządowcy, którzy dzięki drogiej karcie pojazdu łatali budżety. Sztandarowym przykładem może być powiat strzelecko-drezdenecki. W okresie samochodowego boomu na opłatach zarabiał nawet 800 tys. zł miesięcznie. W tym roku powiat wzbogacił się w ten sposób o 7,5 mln zł, co przy blisko trzydziestomilionowym budżecie powiatu jest kwotą niebagatelną. W budżecie na przyszły rok powiat zaplanował, że zarobi na wydawaniu kart 4 mln zł. - Nie chce myśleć, co się stanie, jeśli przepisy zostaną zniesione. Stracimy bardzo ważne źródło dochodów. Dzięki tym pieniądzom wyremontowaliśmy szkoły i remontujemy ratusz w Drezdenku, kupiliśmy szpitalną aparaturę i poręczyliśmy kredyt dla szpitala - wylicza starosta Tadeusz Feder. W skali całego kraju samorządy mogą stracić rocznie aż 320 mln zł.
Ale zła wiadomość czeka też na sprowadzących z zagranicy auta. Jeżeli nawet Trybunał Konstytucyjny uchyli obowiązujące przepisy, od przyszłego roku będą musieli zapłacić 500 zł specjalnej opłaty na złomowanie pojazdu. - Tyle że pieniądze te nie trafią już do samorządu, lecz do kasy państwa - zaznacza Franciszka Hubska.
Katarzyna Sokolewicz - Hirszel, rzeczniczka Trybunału Konstytucyjnego:
Trybunał kieruje się zasadą, że prawo nie działa wstecz, więc właściciele sprowadzonych samochodów nie powinni spodziewać się zwrotu pieniędzy w przypadku, gdy sędziowie uznają przepis za niezgodny z konstytucją. Po uchyleniu przepisu wypełnieniem luki prawnej musi zająć się ustawodawca.
Piotr Żytnicki