Liczby mówią same za siebie. Płace w samorządach rosły w ostatnich latach wolniej niż w administracji państwowej oraz dużo wolniej niż w gospodarce – komentuje Krzysztof Matyjaszczyk, prezydent Częstochowy.
Związek Powiatów Polskich wystosował pismo do Krzysztofa Matyjaszczyka, prezydenta Częstochowy i współprzewodniczącego zespołu ds. administracji publicznej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, by w porządku obrad najbliższego posiedzenia Zespołu znalazła się kwestia wynagradzania pracowników samorządowych w kontekście wysokiej inflacji. Poprosiliśmy samorządowca o komentarz w tej sprawie.
Serwis Samorządowy PAP: Jak Pan ocenia sytuację płacową pracowników samorządowych?
Krzysztof Matyjaszczyk, prezydent Częstochowy: Liczby mówią same za siebie. Płace w samorządach rosły w ostatnich latach wolniej niż w administracji państwowej oraz dużo wolniej niż w gospodarce. Jest to związane na pewno z pogarszającą się sytuacją finansową samorządów i brakiem możliwości podnoszenia płac w naszej administracji, na które musimy przecież wygospodarować środki własne, bo nikt nam na to pieniędzy z zewnątrz nie daje.
Czy przychyli się Pan do tego, żeby sprawa stanęła na zespole?
Tak, oczywiście jestem za tym, aby problem płac w samorządach pojawił się w trakcie posiedzenia zespołu. Gdybyśmy jako samorządowcy nie musieli rokrocznie dokładać coraz więcej do subwencji oświatowej, zadań zleconych, pokrywać strat szpitali, gdybyśmy nie otrzymywali niższych – po zmianach w prawie podatkowym - dochodów z PIT, a ostatnio, dodatkowo nie zmagali się z drastycznymi podwyżkami mediów i skutkami inflacji, wówczas z pewnością bylibyśmy w stanie realizować dużo więcej zadań oczekiwanych przez mieszkańców, w tym zaspokoić potrzeby płacowe w grupie pracowników samorządowych.
Czy to dobry moment na rozmowę o podwyżkach?
Dyskusja powinna toczyć się nad źródłami dochodów samorządowych. Skoro rząd nie jest w stanie zapewnić np. wydolnego systemu finansowania oświaty czy służby zdrowia, potrzebne są postulowane od dawna rozwiązania typu istotne zwiększenie udziałów samorządów w podatku PIT czy zapewnienie udziału w podatku VAT. Tylko do subwencjonowanych zadań oświatowych, które powinny być finansowane z ministerialnej subwencji, miasto Częstochowa jest zmuszone dołożyć w tym roku 150 mln zł, a jeszcze kilka lat temu było to niespełna 50 mln zł!
To nie jest tylko kwestia potrzeby realnego wzrostu płac samorządowych, ale problem realizacji wielu zadań lokalnych, z których obecnie musimy rezygnować, a także zakresu i jakości świadczonych mieszkańcom usług publicznych. Niech strona rządowa zapewni przekazywanie tego, co się konstytucyjnie samorządom należy po stronie dochodowej z racji realizowanych przez nie zadań, a wówczas z problemem płac też będą sobie w stanie poradzić.
Jak wygląda sytuacja płacowa w częstochowskim ratuszu?
Nasi pracownicy nie muszą występować z żądaniami, doskonale zdajemy sobie sprawę, że należałoby zrekompensować im wzrost kosztów życia i cen, związanych m.in. z wysoką inflacją. W normalnej sytuacji można byłoby sukcesywnie regulować pensje. Przy obecnym stanie finansów miasta jest to niezwykle trudne, a nie możemy sobie pozwolić na odpływ z jednostek miejskich kolejnych specjalistów, co grozi nam przy braku jakichkolwiek rekompensat i regulacji.
Pytanie, czy strona rządowa jest gotowa na dyskusję otwartą na wspomniane przeze mnie rozwiązania, a nie tylko kolejne decyzje „dociążające” samorządowe budżety.
Rozmawiała Anna Banasik