Budowa elektrociepłowni, które wykorzystają dostępne paliwa alternatywne wytwarzane z odpadów komunalnych domknie system odpadowy i pozwoli obniżyć opłaty za śmieci. To nie spalarnie, a ich brak są patologią – zaznacza w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP wiceprezes NFOŚiGW Dominik Bąk.
Serwis Samorządowy PAP: NFOŚiGW realizuje duży program finansowania budowy m.in. spalarni. Ile tego typu instalacji powstanie i na jakim etapie realizacji są te inwestycje?
Dominik Bąk, wiceprezes NFOŚiGW: W ramach naboru, który prowadziliśmy od grudnia 2021 r. do końca 2022 r. do NFOŚiGW złożono 78 wniosków o dofinansowanie 39 instalacji wykorzystujących paliwa alternatywne. Łączny koszt tych przedsięwzięć to ok. 17 mld zł, a wnioskowane dofinansowanie to w zaokrągleniu 10,5 mld zł. Zatem jak widać zainteresowanie podmiotów prywatnych i samorządów było potężne.
Nasz program jest odpowiedzią na realny brak w zakresie wydajności tego typu instalacji w Polsce.
Oczywiście jako Fundusz wspieramy wszystkie rodzaje instalacji zagospodarowania odpadów z wyłączeniem składowisk. Natomiast w przypadku spalarni brak, który się ujawnił, jest porażający.
W tym momencie mamy podpisanych kilka umów, w których łączne dofinansowanie przekroczyło miliard złotych. Kolejne wnioski są w ocenie i będą sukcesywnie rozpatrywane, a następnie będą podpisywane umowy z wnioskodawcami.
Nasza rola jest taka, aby uruchamiając środki publiczne ograniczać w sposób istotny obciążenia finansowe dla mieszkańców i w sposób istotny mitygować zagrożenia dla środowiska. Inaczej nie zdołamy przezwyciężyć patologii, która ujawnia się czasem w spektakularny w gospodarce odpadami. Chodzi też o to, aby Polacy nie ponosili kosztów większych niż to niezbędne.
Jeśli ktoś uważa, że mieszkańcy Polski będą w nieskończoność płacić dowolne sumy za odpady, to się bardzo myli.
Czy tak duże zainteresowanie budową spalarni nie oznacza przypadkiem, że Polacy nie umieją segregować i praktycznie nie ma szans na wdrożenie u nas gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ)?
Polacy dobrze segregują odpady. Oczywiście zdarzają się wyjątki, bo my ciągle się tego uczymy. Natomiast niektóre odpady są tak „skonstruowane”, że nie nadają się do recyklingu. To jest kwestia przemysłu, ekoprojektowania i odpowiedzialności producentów. W związku z tym to nie od Polaków zależy ilość frakcji palnej w odpadach ogółem.
Na przykład w tym momencie bardzo szybko rośnie selektywna zbiórka bioodpadów. I bardzo dobrze. Dlatego musimy teraz dać odpowiedź na wielką potrzebę w zakresie instalacji do zagospodarowania bioodpadów i to robimy. Tak samo robimy z instalacjami termicznego przekształcania odpadów komunalnych.
Sama dostępność finansowania jednak nie wystarczy. Natomiast faktem jest, że organy wydające decyzje są „napastowane” przez organizacje przeciwne budowie spalarni, które uważają, że wiedzą lepiej nie mając przy tym żadnego mandatu społecznego. My jednak konsekwentnie będziemy iść w stronę realizacji tych ważnych, potrzebnych i całkowicie bezpiecznych inwestycji.
Alternatywą jest to, że będziemy mieć do czynienia z patologią i coraz wyższymi kosztami. Miejscami one się już pojawiają. Nie będzie recyklingu, nie będzie wykorzystania wartości energetycznej odpadów, będzie nielegalne składowanie lub porzucanie odpadów. W tej chwili jesteśmy główną instytucją na której spoczywa ciężar finansowania skutków patologii, która dokonuje się tu i ówdzie w odpadach. To nie spalarnie, a ich brak prowadzi do patologii.
Ostatnio kilka organizacji ekologicznych zwróciło uwagę, że NFOŚiGW poprzez finansowanie budowy tak dużej liczby spalarni naraża Polskę na płacenie unijnych kar za niezrealizowanie wymaganych poziomów recyklingu. Wskazują, że do spalenia nie może być przekazanych więcej niż 30 proc. odpadów komunalnych, tymczasem realizacja tylko spalarni zgłoszonych do NFOŚiGW spowoduje, zwiększenie wydajności tego typu instalacji do 36,55 proc. ogółu prognozowanej ilości odpadów komunalnych w 2035 r., a więc zagrozi realizacji priorytetowych celów hierarchii sposobów postępowania z odpadami.
Postępowanie tych organizacji jest żałosne. Władze miast, samorządowcy i ci, którzy realnie odpowiadają za zagospodarowanie odpadów, za osiągnięcie wymaganych poziomów recyklingu doskonale wiedzą ile jest odpadów i jaka instalacja jest im potrzebna, a nie ktoś, kto się właśnie obudził i uważa, że wie lepiej, ale nie odpowiada za nic.
W Niemczech wydajność instalacji na jednego mieszkańca to ponad 300 kg, w Skandynawii jest ponad pół tony na mieszkańca. W Polsce to zaledwie 30 kg. Czy my aż tak znacząco odmiennie konsumujemy wytwarzając 10 razy mniej od Niemców i 20 razy mniej w porównaniu do Skandynawii? Nie. My po prostu jesteśmy w pewnym sensie zacofani, jeśli chodzi o wyposażenie w instalacje termicznego przekształcania odpadów komunalnych. W związku z tym Polska do tego progu 30 proc. ma bardzo daleko.
Obecnie produkujemy ok. 15 mln ton odpadów komunalnych. Jeżeli przyjmiemy że średnia liczba dni roboczych w roku to ok. 250, to każdego dnia spod naszych domów i altan śmietnikowych wyjeżdża 60 tys. ton odpadów, z czego ok. 20 tys. ton dziennie to frakcja palna. Czy te organizacje mają świadomość, że z tym trzeba coś zrobić? Czy wiedzą, że frakcja palna nie nadaje się do recyklingu i nie wolno jej składować? Czy przyczyniają się do sensownego zagospodarowania choć jednej tony?
Tę świadomość mają samorządy, spółki komunalne i prywatne, które zagospodarowują te odpady. Mamy też świadomość ryzyka, że to, co nie zostanie zabrane i zagospodarowane zgodnie z prawem, może zostać porzucone i ulegnie spaleniu, ale już nie w kontrolowanych warunkach nie szkodząc środowisku a przynosząc tanią energię elektryczną i ciepło. My, jako Państwo, będziemy musieli zapłacić za to po 10 tys. zł za tonę pozostałości i jeszcze sfinansować usunięcie szkód jakich dozna środowisko . Oczekuje się, że NFOŚiGW będzie płacił 100 proc. Jeśli tak, to bardzo prosimy, żeby partycypowały finansowo w tych przedsięwzięciach organizacje ekologiczne i ich sponsorzy. Te, których faktycznym celem jest wyłącznie przeszkadzanie. Koszty w tej wysokości, które finalnie ponoszą wszyscy obywatele, to nie są żarty.
My wsłuchujemy się w głos samorządu, jako odpowiedzialnego za prowadzenie gospodarki odpadami, i głos profesjonalistów, tj. przedstawicieli branży odpadowej. Nie unikamy merytorycznej i rzeczowej dyskusji. Tak jak wspomniałem, z przyjętego kierunku nie zrezygnujemy, bo to jest odpowiedź na realną potrzebę samorządu i tych, którzy na odpadach się znają, i którzy są realnie odpowiedzialni za ich zagospodarowanie. W gospodarce odpadami nie ma miejsca na niezdrowe emocje i histerię.
Wspomniał Pan o Niemczech i Skandynawii, ale zdaje się, że i Niemcy, i Szwedzi importują odpady do spalarni mając przy tym wysokie wskaźniki recyklingu.
My mówimy o zagospodarowaniu frakcji palnej odpadów w Polsce w sposób kompletny, czyli ok. 1/3 z 15 mln ton powinna zostać zagospodarowana zgodnie z charakterem tego odpadu, a więc poddana procesom odzysku energii. Dzięki temu możemy dostarczyć energię cieplną do co dziesiątego mieszkania w Polsce podłączonego do sieci ciepłowniczej. To jest ten potencjał, który drzemie w odpadach, we frakcji kalorycznej. Częściowo już się to dzieje, a częściowo nie jesteśmy wyposażeni w takie instalacje.
Musimy brać pod uwagę naszą konkretną sytuację. My nie potrzebujemy od nikogo importować odpadów, bo mamy swoje i musimy je zagospodarować.
To jest właśnie koncepcja gospodarki cyrkularnej w praktyce. Jeśli wszystko, co wytwarzamy wykorzystujemy zgodnie z przeznaczeniem, a to co pozostaje poddajemy procesom recyklingu, odzyskujemy wszystko to co można w sensie surowcowym odzyskać, z bioodpadów wytwarzamy nawóz i biogaz, a z tego co się nie nadaje odzyskujemy energię i dopiero na końcu składujemy. To jest właśnie wypełnienie postulatu przepisów UE i przepisów ustawy o odpadach. I my dopiero możemy mówić wtedy o odpowiedzialnym podejściu do gospodarowania odpadami jako istotnej części GOZ.
Spalarnie to drogie inwestycje budowane z myślą o pracy przez kilkadziesiąt lat. Na ile w szacunkach i analizach dotyczących konieczności budowy tylu nowych spalarni uwzględniono nowe przepisy i wymogi unijne, jak np. ekoprojektowanie, czy chociażby zakaz celowego postarzania produktów? Te elementy z pewnością wpłyną na ilość masy frakcji palnej w odpadach.
Z naszych analiz wynika, że nam spalarni brakuje teraz i jeżeli ich nie zbudujemy to będzie ich brakować w przyszłości. Nie będzie tak, że w sposób znakomity zmniejszy się ilość odpadów. W tej chwili wytwarzamy statystycznie ok. 330 kg na mieszkańca. Do średniej unijnej brakuje nam co najmniej połowy tego. Oznacza to, że do 500 kg na pewno dotrzemy. Przed nami jest zatem niewątpliwa perspektywa minimum 15-16 mln ton wytworzonych odpadów komunalnych rocznie.
Niechybnie pojawi się więc frakcja palna. Plastiku i papieru, w przeciwieństwie do szkła i metalu nie można przetwarzać w „nieskończoność”. To co traci swą wartość jako surowiec będzie przetworzone termiczne z wykorzystaniem drzemiącej tam energii. Jeśli nie będziemy mieć spalarni, to nie będzie innego wyjścia i wszystko będzie musiało trafić na składowisko lub zostać gdzieś porzucone. Brak wystarczającej sieci instalacji gospodarowania odpadami jest patologią, która nam zagraża. Spalarnie stanowią remedium dla składowania lub porzucania odpadów. Nie są konkurencją dla recyklingu. A jeżeli będą wolne moce w spalarniach? Ile jest w Polsce terenów zajętych przez „stare” składowiska odpadów. Czy nie warto sięgnąć do nich jako rezerwuaru paliwa jednocześnie przywracając teren zdegradowany do użytkowania? Tak można zrealizować gospodarkę przestrzenią w obiegu zamkniętym.
W jaki sposób budowa wspomnianych spalarni wpłynie na koszty systemu odpadowego i finalnie na stawki opłat za śmieci?
W każdym wniosku o dofinansowanie wnioskodawcy wskazują, w jaki sposób realizacja tych inwestycji wpłynie na obniżenie kosztów dla mieszkańców. We wszystkich przypadkach te oszczędności są na poziomie kilku lub kilkunastu procent i to zarówno w taryfie na ciepło, jak i na odpady.
Na przykład w Koszalinie koszt 1GJ ciepła uzyskanego z węgla to ponad 100 zł, a w przypadku ciepła z odpadów ten koszt wynosi 60-70 zł. Oczywiście należy pamiętać, że finalna cena ciepła to miks całego koszyka paliw. Ważne jest to, że każdy tego typu projekt przynosi konkretne oszczędności dla mieszkańców.
Unia Europejska nie wyklucza objęcia spalarni systemem ETS. Nie obawia się Pan, że docelowo spalanie śmieci będzie nieopłacalnie, a mieszkańcy i tak zapłacą więcej?
Tu nie ma ryzyka. Dlatego że inne paliwa już są w systemie ETS. Jeżeli na równych warunkach systemem ETS zostaną objęte zarówno emisje z paliw kopalnych jak i z odpadów to w dalszym ciągu cena za każdy GJ ukryty w paliwie jakim są odpady będzie niższa. Bo jest ujemna! To instalacji płaci się za przyjęcie odpadów do spalenia nie odwrotnie.
To „straszne” paliwo jest także wykorzystywane na wielką skalę w cementowaniach. Ze strony hałaśliwych przeciwników termicznego przetwarzania odpadów nie usłyszymy żadnych zastrzeżeń, a przecież jest to dokładnie to samo paliwo alternatywne, które wykorzystywane jest w najnowocześniejszych i ekologicznych elektrociepłowniach. Niektórym organizacjom lub ich sponsorom przeszkadzają wyłącznie elektrociepłownie. Dlaczego, to już jest pytanie do nich. W NFOŚiGW obydwie te formy zagospodarowania odpadów nienadających się do recyklingu uważamy za warte uznania i poparcia.
Musimy pamiętać, że wszyscy każdego dnia wytwarzamy odpady. Hasło „zero waste” nie zastąpi ich zagospodarowania. To zadanie samorządów. To zadanie firm komunalnych i prywatnych. I jako NFOŚiGW robimy wszystko, żeby im pomóc. Między innymi wspierając budowę spalarni odpadów przetworzonych, które do recyklingu się nie nadają, jak również kompostowni, biogazowni, sortowni i innych instalacji. W procesach inwestycyjnych jest ważne miejsce dla odpowiedzialnych organizacji ekologicznych, które mogą pomóc samorządom w podjęciu dobrych decyzji. Takie organizacje ekologiczne po samorządach, przedsiębiorcach branżowych i świecie nauki są również i dla nas cennym rozmówcą. Jednak musimy odróżnić odpowiedzialne organizacje ekologiczne od tych, które sprofesjonalizowały przeszkadzanie w realizacji inwestycji, nie ponoszą za nic odpowiedzialności i nie oferują żadnego konstruktywnego rozwiązania.
Rozmawiał Marcin Przybylski
mp/