Samorządowcy domagają się cofnięcia przepisu, który zakazuje wójtom i burmistrzom zasiadania m.in. w spółkach z udziałem JST. Ich zdaniem zapewni to lepszy nadzór nad nimi. Według Krzysztofa Izdebskiego z Fundacji Batorego te argumenty są chybione, a wójtowie powinni skupić się jedynie na pracy w urzędzie, "bo to praca co najmniej na pełen etat".
Na początku listopada największe korporacje samorządowe złożyły do MSWiA projekt przywracający kompetencje samorządom i odwracający centralizację. Jedną z zaproponowanych zmian jest rezygnacja z regulacji zakazującej zatrudniania wójta (burmistrza, prezydenta miasta) w spółkach z udziałem Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego albo wykonywania przez niego innych czynności w takich spółkach.
Krzysztof Izdebski, prawnik i działacz z Fundacji im. Stefana Batorego wprost przyznaje, że osoby wybrane na stanowisko organu wykonawczego samorządu w żadnym wypadku nie powinny zasiadać w radach nadzorczych spółek, w których samorząd ma udziały.
"Ja zupełnie nie rozumiem argumentów, które podnoszą samorządowcy, głównie chodzi o prawda prezydentów, wójtów burmistrzów,. Oni by chcieliby mieć właśnie tą możliwość zasiadania często w wielu spółkach komunalnych czy Skarbu Państwa. Natomiast ich podstawową rolą jest bycie wójtem czy prezydentem" - podkreślił Izdebski.
Przedstawiciele JST przekonują również, że zakaz pracy w spółkach nie są w stanie kompleksowo nimi zarządzać. Eksperta Fundacji Batorego jednak te postulaty nie przekonują.
"Mają jakąś kontrolę nad nimi. Sam fakt, że gmina czy powiat jest właścicielem takiej spółki. Te argumenty, które do mnie dotarły, to chodzi o to, żeby dobrze je kontrolować, są dla mnie chybione. To są dla mnie absurdalne powody. Mają do dyspozycji cały aparat (władzy - PAP) i urzędnicy mają przecież wpływ na to, kto w tych spółkach będzie zasiadał" - przyznał Izdebski.
Wskazał również, że często motywacja samorządowców, którzy liczą na zatrudnienie w radach nadzorczych, jest czysto zarobkowa.
"Tworzy się takie wrażenie, że rzeczywiście chodzi o zajmowanie po prostu stanowisk i dorobienie też do niemałej pensji samorządowca. Ich obecność osobista może być odczytana tylko i wyłącznie przez pryzmat chęci zarobienia, niestety. Może pewnie kilku wyraża taką autentyczną troskę, żeby spółki były dobrze nadzorowane, ale nie oczekujemy, że prezydent będzie osobiście odśnieżał, czy osobiście wypłacał środki pomocy społecznej. Po prostu ma od tego ludzi. Tak samo jest ze spółkami" - zaznaczył.
Zdaniem Izdebskiego wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci miast powinni skupiać się jedynie na pracy w urzędach. Jak podkreślił, jest to praca "co najmniej na pełen etat", a m.in. zasiadając w radach nadzorczych spółek komunalnych niepotrzebnie by ich to absorbowało.
"Kolejny powód jest oczywiście taki, że Oni niekoniecznie są specjalistami od tego, żeby takimi spółkami zarządzać czy nadzorować je bezpośrednio w formie obecności w radzie nadzorczej. Większość z nich nie ma też odpowiedniego przygotowania. Oni ani efektywnie nie będą wykonywali swoich podstawowych funkcji, ani efektywnie nadzorowali czy zarządzali spółkami" - powiedział Izdebski.
Odmiennego zdania jest Stanisław Jastrzębski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. Według niego samorządowcy nie tylko powinni móc pracować w spółkach samorządowych, "ale wręcz i powinni".
"Zwykły, przeciętny śmiertelnik sobie z taką ilością spraw nie poradzi. Jest taka złożoność materii, jeśli chodzi o sprawy naszych mieszkańców, ich potrzeb, że naprawdę trzeba mieć i wiedzę, i łeb na karku, i jeszcze do tego chcieć w tej branży pracować. Kto lepiej zna potrzeby spółek komunalnych i ich sposób funkcjonowania, niż włodarze tych JST?" - powiedział Jastrzębski.
"Nie wyobrażam sobie, żeby doświadczony samorządowiec nie miał wiedzy, nabytej chociażby na przykładzie swoich własnych podmiotów, które nadzoruje, i za które odpowiada w tym zakresie" - dodał.
Jak przyznał, pensja przysługująca osobie kierującej gminą nie jest aż tak wysoka, więc nie zachodzi obawa, że ktoś chce pracować w spółce komunalnej wyłącznie dla pieniędzy.
"Najlepiej, żeby wykonywać te obowiązki, 24 godziny na dobę, ponosząc odpowiedzialność, albo bez pieniędzy, albo za symboliczną złotówkę. Tak się po prostu nie da. Obawiam się, że jeżeli w sposób szybki, mądry, obecny rząd nie zareaguje w tej materii, będziemy obserwowali upadek samorządności w Polsce" - przekazał Jastrzębski.
Przewodniczący ZGWRP zauważył też, że zwykli specjaliści zarzucają pracę w samorządowych spółkach przez niezadowalające wynagrodzenie, dlatego też na tych stanowiskach powinni zasiadać włodarze gmin.
"Niestety to jest zbyt duże poświęcenie, zbyt wiele zdrowia kosztuje pełnienie tych funkcji, i jeżeli to się nie będzie opłacało i nie będzie właściwie wynagradzane, to będzie coraz gorzej w zarządzaniu samorządami" - powiedział Jastrzębski.
Zgodnie z art. 4a. ust. 1 ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast nie mogą być zatrudniani w spółkach z udziałem Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego albo wykonywać innych czynności w takich spółkach. Przepis obowiązuje od czerwca 2023 roku.
mk/ mp/