Rozlewanie się zabudowy samo w sobie nie jest problemem. Kluczowe jest, aby ten proces nie miał charakteru chaotycznego. Ma w tym pomóc reforma planowania przestrzennego, która przy okazji przyniesie gminom duże oszczędności – przekonywali uczestnicy debaty Serwisy Samorządowego PAP, która odbyła się podczas gali ogłoszenia wyników rankingu „Gmina Dobra do Życia”.
Niekontrolowane rozpraszanie się zabudowy, zwłaszcza na terenach podmiejskich to duży problem dla gmin, które nie mają skutecznych narzędzi prawnych oraz środków, aby ten proces odpowiednio kontrolować. Tymczasem według szacunków ekspertów chaos przestrzenny generuje ogromne koszty związane z koniecznością rozbudowy infrastruktury i jej utrzymania.
Michał Gil, dyrektor Departamentu Planowania Przestrzennego w Ministerstwie Infrastruktury podkreślił, że roczne koszty w skali kraju ponoszone w związku z rozproszoną zabudową to ok. 85 mld zł. Jak dodał, rząd finalizuje prace legislacyjne nad reformą, która pozwoli m.in. zapanować nad chaosem przestrzennym. Podkreślił przy tym, że jeśli uda się powstrzymać proces niekontrolowanego rozpraszania zabudowy, to oszczędności mogą sięgnąć nawet 6 mld zł.
„Nasza reforma (planowania przestrzennego – red.) pewnie nie załatwi wszystkich problemów, ale jeśli nawet będzie tylko znaczący procent, który uda się zaoszczędzić, to w skali państwa i poszczególnych samorządów będą to bardzo istotne kwoty. Uważamy że poniesienie tych kosztów związanych z wprowadzeniem reformy bardzo nam się wszystkim opłaci” - dodał.
Przestawiając założenia reformy Gil przypomniał, że uwzględnia ona naturalny proces rozlewania się miast na dwóch płaszczyznach.
„Gminy w obecnym stanie prawnym w zasadzie nie mają możliwości wpływać na to czy decyzje WZ są wydawane, a jeśli już są, to gdzie są wydawane. Jedynym instrumentem jest przygotowanie planów zagospodarowania na terenie całej gminy co jest trudne. W naszej ustawie wprowadzamy dokument tzw. plan ogólny, który rozstrzygnie tę kwestię. Gmina stanie się suwerennna na swoim terenie. Będzie mogła sama określić, że decyzje o warunkach zabudowy na danym terenie będą mogły być wydawane, a na innym nie. Będzie też mogła powiedzieć, że decyzji WZ na terenie gminy w ogóle nie będzie można wydawać” – tłumaczył Gil.
Dyrektor dodał, że drugim instrumentem, który pomoże w ograniczeniu chaotycznemu rozlewaniu się miejscowości będzie doprecyzowanie kryteriów bilansu terenów mieszkaniowych. „ Do tej pory bilans ten był przygotowywany w oparciu o bardzo nieostre kryteria, co powodowało, że gminy wyznaczały więcej terenów niż było to konieczne. Postaramy się wskazać obiektywne kryteria, które pozwolą na racjonalne określenie potrzeb gminy, a następnie przełożenie ich na konkretne postanowienia planistyczne” – dodał Gil.
Wskazał też, że ważnym elementem reformy będzie przyspieszenie procedur, czemu pomoże m.in. wprowadzenie tzw. procedury uproszczonej przygotowywania planów miejscowych. „W sytuacjach, gdy zmiana planów miejscowych jest oczywista, bo wynika ze zmiany przepisów, albo dotyczy jakiegoś szczegółu jak np. przesunięcie jakiejś linii o kilka metrów, my szacujemy, że będzie możliwe przeprowadzenie w takich okolicznościach procedury zmiany planu w ciągu dwóch miesięcy” – tłumaczył Gil.
Prof. Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk ocenił, że wdrożenie reformy rzeczywiście da gminom spore oszczędności. „To na prawdę się opłaci. Samorządowcom nie trzeba tłumaczyć, że jeżeli domy są oddalone od siebie o 300 lub 500 m, a nie co 50 m, to koszty wybudowania drogi, kanalizacji, wodociągów, odśnieżenia, czy utrzymania, są kilkukrotnie wyższe” – przekonywał Śleszyński.
Odpowiadając na pytanie, co zrobić z rozproszoną zabudową, która już istnieje profesor powiedział, że jednym z rozwiązań byłoby wprowadzenie mechanizmów fiskalnych. „Nie powinno być tak, że ci którzy wybudowali się gdzieś bardzo daleko, setki metrów od zwartej zabudowy ponoszą takie same koszty jak ci, którzy są blisko niej. To jest nie fair w stosunku do ogółu mieszkańców” – wskazywał prof. Śleszyński. Dodał przy tym, że nie jest przeciwnikiem zabudowy na przedmieściach, „tylko u nas kosztuje to kilkanaście razy więcej niż na zachodzie Europy”.
„Wygrana stref podmiejskich w rankingu +Gmina Dobra do Życia+ to jest fakt. Ale ta wygrana byłaby jeszcze większa gdyby ta zabudowa była uporządkowana racjonalnie” – dodał prof. Śleszyński.
Michał Kot, dyrektor Instytutu Pokolenia odniósł się z kolei do tego, w jaki sposób gminy mogą zwiększać jakość życia na swoim terenie. Według niego władze samorządowe powinny zadbać o sześć kluczowych dla życia rodzin obszarów.
„Nie wystarczy skupić się na jednym obszarze. Muszą być i podstawy materialne, ale to musi być też zdrowie miejsce do życia, a więc odpowiedni poziom ochrony zdrowia. To musi być wysoki poziom edukacji, a także powinna być rozwinięta oferta kulturalna ponieważ nie jest to już tylko dodatek do życia, ale ważny element spędzania wolnego czasu. No i oczywiście elementy specyficzne dla danego miejsca, które wyróżniają daną miejscowość i pozwalają się z nią utożsamiać mieszkańcom. Chodzi o to, aby samorząd dbał o takie miejsca” – mówił Kot.
mp/