Czekamy na szczegóły reformy samorządowych finansów. Bez podania konkretnych rozwiązań w najbliższym czasie i zmiany systemu nie wyobrażam sobie budżetu roku 2024 – mówi Małgorzata Kern, skarbnik Chorzowa i przewodnicząca Krajowej Rady Forów Skarbników JST.
W dniach 10-11 maja w Warszawie odbędzie się V Krajowy Kongres Forów Skarbników. To jedno z najważniejszych wydarzeń dla ekspertów zajmujących się samorządowymi finansami. Tegorocznym hasłem kongresu jest: „Współpraca odpowiedzią na stale występujące zmiany i zjawiska kryzysów”.
Serwis Samorządowy PAP objął wydarzenie patronatem medialnym. Ze skarbnik Chorzowa, która współorganizuje tegoroczny kongres, rozmawiamy o najważniejszych tematach, jakie będą poruszane podczas dwudniowej konferencji w Warszawie.
Serwis Samorządowy PAP: Co będzie głównym tematem V Krajowego Kongresu Forów Skarbników?
Małgorzata Kern: Wszystko, co dzieje się w sektorze publicznym, jest związane z finansami, więc tematów do omówienia jest naprawdę dużo. Natomiast ze względu na sytuację, która pogorszyła się w tym roku, myślę, że przede wszystkim będziemy rozmawiać o brakujących środkach w budżetach samorządów i o tym, jak sobie z tym radzić.
Natomiast tym, na czym nam najbardziej zależy i na co najbardziej liczymy, jest wypowiedź Ministerstwa Finansów o dalszym sposobie finansowania samorządów, ponieważ po zmianie systemu w 2019 r. dużo się zmieniło na niekorzyść. Dotyczy to szczególnie tych większych jednostek, ale wiem też, że i małe miejscowości mają ogromne problemy, pomimo środków, które są im przekazywane na inwestycje, bo po prostu brakuje im środków na zadania bieżące.
Dlatego teraz jest to już ostateczny moment, żeby przekazać informacje o nowym systemie finansowania samorządów.
W swoich wystąpieniach przedstawiciele resortu finansów omawiali dość szczegółowo założenia reformy, zwracając uwagę m.in. na takie elementy, jak indeks potrzeb finansowych JST czy oparcie dochodów samorządów w większym stopniu na lokalnej bazie podatkowej. Jak skarbnicy zapatrują się na te pomysły?
Znamy oczywiście te propozycje. One brzmią bardzo interesująco, ale w naszej opinii na razie jest tam za mało konkretów. Z tego, co mogliśmy usłyszeć, założenie jest takie, że pieniądze będą trafiały do samorządów w miejscu wytworzenia, czyli gminy i miasta będą zarabiały na siebie poprzez własnych mieszkańców. Z kolei samorządy, których na to nie stać, będą wspierane poprzez subwencje. To brzmi ciekawie, ale tak jak wspomniałam, chcielibyśmy poznać konkrety finansowe reformy, w tym sposób liczenia indeksu potrzeb wydatkowych. Przy okazji cieszy fakt, że ministerstwo wzięło wreszcie pod uwagę to, że rosną nie tylko dochody, ale także wydatki samorządów.
Zapowiadając tegoroczny kongres, ostrzegła Pani, że 2023 rok będzie wyjątkowo trudny i da odpowiedź na pytanie, czy w takiej formule finansowania w ogóle samorząd przetrwa. Co miała Pani na myśli?
Sytuacja Chorzowa doskonale pokazuje, w jak trudnej sytuacji są dziś samorządy w Polsce, które mają dokładnie te same problemy. Moje miasto zakończyło poprzedni rok deficytem operacyjnym, co jeszcze do niedawna było nielegalne. Poprzez zmianę ustawy, już w zeszłym roku i w tym jest to dopuszczalne. Uważam, że jest to gaszenie pożarów.
W skrócie deficyt operacyjny oznacza, że nie stać nas na kolejne inwestycje. A jeśli nie stać nas na nowe przedsięwzięcia, to jak skonsumujemy jakiekolwiek dotacje, do których musimy znaleźć współfinansowanie? To jest absolutnie nierealne! Nas w tej chwili nie stać nawet na przygotowanie dokumentacji pod projekty, a co dopiero mówić o wkładzie do tych projektów.
Tymczasem ten okres już się zaczął, kiedy ze strony budżetu państwa otrzymujemy środki z Polskiego Ładu. Być może też ruszy KPO. Niestety my nie mamy środków na wkład własny.
Jeśli deficyt operacyjny będzie się tak bardzo pogłębiał, a niestety w tym roku się pogłębia, jednocześnie potrzebna jest nadwyżka operacyjna na obsługę długu, to zabraknie nam pieniędzy na spłatę kredytów. Jest to sytuacja absolutnie patowa.
Dlatego bez podania konkretnych rozwiązań w najbliższym czasie i zmiany systemu na koniec tego roku ja nie wyobrażam sobie budżetu roku 2024.
To nie jest czarnowidztwo, a ja nie jestem pesymistką. To jest realne podejście do problemu, bo naprawdę wszystkie posiadane źródła dochodów, które można jeszcze było zmaksymalizować my już to zrobiliśmy i więcej po prostu się nie da. Również ze względu na tak niesamowicie rozjeżdżające się dochody na oświatę w stosunku do wydatków na oświatę. To jest element, który z kolei najbardziej boli te najmniejsze miejscowości.
Ale przecież rząd przekazuje samorządom dodatkowe transfery z budżetu państwa. Do tego resort funduszy zapowiedział niedawno dodatkowe pieniądze dla samorządów na wkład własny do unijnych projektów...
Zapytam retorycznie: jaki to ma sens? Gdyby nie zmieniać systemu finansowania JST, a jedynie go skorygować o wsparcie na jednostek, gdzie dochód PIT jest niewielki, to niepotrzebny byłby nam ten transfer, bo byłoby nas stać z własnych budżetów na wkład własny. W dużej mierze uważam, że są to działania medialne. Pieniądze, które otrzymało w ubiegłym roku moje miasto, to była kwota, która tylko w 60 proc. stanowiła nasz ubytek w PIT. Niestety o tym nikt głośno nie mówił.
Jeśli zostaną rozdzielone również w tym roku pieniądze na uzupełnienie samorządom ubytku w PIT, to w przypadku Chorzowa będzie to już tylko 40 proc. Niestety uzupełnienie, które dostajemy z budżetu, nie finansuje nam rzeczywistych ubytków w PIT.
mp/