Ostatnie dwa miesiące to najbardziej skuteczna w naszej historii walka z wykluczeniem cyfrowym; koronawirus wywołał oczekiwanie społeczne na e-usługi, a ich wdrażanie nabrało tempa - ocenia dr Maciej Kawecki - dziekan Wyższej Szkoły Bankowej, prezes Instytutu Polska Przyszłości im. S. Lema. Odnosi się również do kwestii głosowania w wyborach.
Serwis Samorządowy PAP: Ministerstwo Cyfryzacji niemal w każdym tygodniu ogłasza nowe e-usługi jak np. możliwość elektronicznego uzyskania odpisu akt stanu cywilnego, elektroniczne doręczenia, czy tymczasowy profil zaufany. W jakim miejscu jesteśmy dziś jako państwo pod względem rozwoju e-administracji?
Dr Maciej Kawecki: e-usługi obejmują wiele obszarów: związane z ochroną zdrowia, dotyczące rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich, mamy takie dotyczące rynku pracy, mamy je w wymiarze sprawiedliwości i przedsiębiorczości.
Koronawirus - oprócz kilku wyjątków - nie spowodował nadzwyczajnej ilości nowych e-usług, ale wywołał co innego: oczekiwania społeczne na e-usługi i co do tego nie mam żadnej wątpliwości, że to się stało w ostatnich tygodniach.
Do wyjątków, o których wspomniałem należy zaliczyć pomysł ministra cyfryzacji ustanowienia tymczasowego profilu zaufanego - to bardzo innowacyjna usługa związana z możliwością weryfikowania tożsamości obywateli składających wniosek o profil zaufany w drodze wideokonferencji z urzędnikiem. Taki profil jest ważny przez okres trzech miesięcy, nie można za jego pomocą złożyć wniosku np. o wydanie dowodu osobistego, ale wszystkie inne działania można jak najbardziej podjąć, w tym najważniejsze - w moim przekonaniu - tzw. pismo ogólne.
Pod tym zaklęciem kryje się możliwość skierowania do urzędu jakiegokolwiek pisma i taki profil tymczasowy daje taką możliwość - dzisiaj kiedy osoby starsze, czy osoby na kwarantannie nie są w stanie udać się fizycznie do urzędu lub nie mają elektronicznego konta w banku mogą skorzystać z takiego rozwiązania - i to jest dla mnie najważniejsza nowa propozycja w zakresie e-usług.
Są też e-usługi nad którymi prace legislacyjne trwały bardzo długo, a które nabrały teraz tempa legislacyjnego. Myślę tu zwłaszcza o e-doręczeniach - to jest rewolucja w e-usługach.
Ale mamy też bardzo ważne usługi i rejestry publiczne w ochronie zdrowia jak platforma rejestrów medycznych, zintegrowany informator pacjenta drogą elektroniczną, rejestr aptek, hurtowni farmaceutycznych - to są wszystko nowe obszary, o których też warto mówić.
Natomiast oprócz tego - te wszystkie rozwiązania związane z aplikacjami kwarantannowymi to są narzędzia czasowe, nie nazwałbym też tego usługami - są to jakieś środki zaradcze w związku z pandemią koronawirusa.
PAP: Gdzie zatem jako państwo plasujemy się pod względem e-usług w administracji na tle innych krajów europejskich?
M.Kawecki: To zależy o jakim rankingu mówimy i opartym o jakie kryteria. W unijnym rankingu gospodarki cyfrowej i społeczeństwa cyfrowego DESI 2019 zajmujemy dopiero 25 miejsce na 28 państw członkowskich. Są też takie, gdzie zajmujemy miejsce mniej więcej w środku. Jednym z obszarów cyfryzacji jest otwieranie danych publicznych i tutaj Polska pomału staje się liderem w UE. Nie możemy się oczywiście w obszarze cyfryzacji równać z takimi państwami jak np. Estonia czy kraje skandynawskie, ale to wynika z jednej prostej rzeczy - my tak naprawdę w ciągu ostatniego czasu dopiero nabyliśmy świadomość zaspokajania potrzeb cyfrowych, świadomość konieczności cyfryzacji kraju.
Tak naprawdę ostatnie dwa miesiące to jest najbardziej skuteczna w naszej historii walka z czymś, co nazywamy wykluczeniem cyfrowym. Osoby, które do tej pory nie miały dostępu do internetu dzisiaj muszą z tego internetu korzystać. Z tym wiążą się oczywiście także zagrożenia związane z tzw. niedzielnymi użytkownikami internetu czyli takimi, którzy nie mają z nim doświadczeń, a jednak są to osoby, których oczekiwania wzrastają wobec administracji publicznej - i tego w Polsce brakowało i dlatego nie mogliśmy dogonić takiej np. Estonii.
Dzisiaj to się dzieje i liczę na to, że ten ostatni czas i trzy "i" zapowiedziane przez premiera Morawieckiego (izolacja, identyfikacja i informatyzacja) spowodują, że trochę nadgonimy.
PAP: Czego zatem - z praktycznych rozwiązań możemy pozazdrościć Estończykom?
M.Kawecki: Estonia ma na przykład głosowanie elektroniczne tzw. e-voting, dużo bardziej zaawansowane są tam systemy informatyczne w zdrowiu np. całkowita rezygnacja z recept papierowych, pełna elektronizacja doręczeń pocztowych czy kwestia związana z pełną digitalizacją dowodów osobistych, co my pomału, pomału robimy. Poza tym Estonia jest cała pokryta internetem czyli nie mamy miejsc tzw. białych plam, które w Polsce już coraz mniejsze, ale jeszcze ciągle istnieją.
To czego brakuje nam w Polsce, a co byłoby dziś bardzo przydatne to usługa online, która dawałaby obywatelom możliwość sprawdzenia jaki adres widnieje aktualnie w spisie wyborczym pod ich nazwiskiem po to, żeby wiedzieli czy muszą złożyć wniosek o zmianę miejsca głosowania. Taka e-usługa byłaby dziś na wagę złota bo bardzo często się przeprowadzamy, nie pamiętamy na jaki adres opiewał nasz ostatni wniosek, składaliśmy go tradycyjnie, często lata temu.
Kolejny przykład z życia wzięty to wszelkie pozwolenia na budowę czy zgłoszenia budowy obiektów - urzędy domagają się przesyłania tego drogą tradycyjną, nie przyjmują załączników w formie elektronicznej - mimo, że w mojej ocenie powinny. Bo czym innym jest brak możliwości technicznych, a czym innych brak chęci ze strony urzędników. I tutaj musimy pamiętać o piśmie ogólnym - takie pismo daje możliwość jak najbardziej złożenia każdego pisma do urzędu, a to, że urzędy zastrzegają sobie, że nie przyjmują pism ogólnych z załącznikami z czym sam się spotkałem i takie pisma w skrzynce podawczej zbyt długo oczekują na rozpatrzenie - to jest świadomość urzędników, z którą musimy walczyć.
PAP: A jak odległa może być w Polsce perspektywa głosowania przez internet?
M.Kawecki: Wybory przez internet to jest niezwykle długotrwały proces. W Estonii e-voting przez długi czas miała charakter fakultatywny czyli obywatele nie mieli obowiązku, ale możliwość zagłosowania online. W wyborach parlamentarnych w Estonii w 2007 roku przez Internet zagłosowało łącznie 5,5 proc. uprawnionych wyborców, choć poparcie dla tej idei deklarowało w sumie 85 proc. potencjalnych wyborców. W trakcie ostatniego głosowania w tej innowacyjnej formule udział wzięło już między 70, a 80 proc. Biorąc pod uwagę, że to jest bardzo mały kraj o bardzo wysokim poziomie świadomości społecznej, nie do końca możemy się z nimi porównywać.
Trzeba też pamiętać jakie doświadczenia towarzyszyły Estonii w tym pierwszym okresie głosowania elektronicznego tzn. ogromny, gigantyczny atak hakerski ze strony wschodniej, który sparaliżował ogłoszenie wyniku wyborów na długi czas, a nie ma chyba bardziej wrażliwego procesu niż proces wyborczy.
My mamy dzisiaj w Polsce usługę, która nazywa się elektroniczne dopisanie do spisu wyborców i też pamiętam do dziś - mimo, że jest to bardzo ważna, potrzebna usługa - jakie wiązały się z nią turbulencje, jakie problemy miały z nią gminy, a to jest bardzo prosta rzecz. Więc to pokazuje, że my jeszcze musimy długo walczyć.
PAP: Według danych Ministerstwa Cyfryzacji profil zaufany, który otwiera drogę do korzystania z usług cyfrowej administracji ma obecnie ok. 6 mln osób. Jak szybko ten poziom będzie rósł?
M.Kawecki: Trzeba pamiętać jak zakłada się profil zaufany. Są tu możliwe głównie dwa kanały uwierzytelnienia: albo wizyta w tradycyjnym punkcie kontaktowym albo system bankowości elektronicznej. I teraz oczywiście teoretycznie konta bankowości elektronicznej posiada większość Polaków, a w telefonie dostęp do bankowości elektronicznej deklaruje prawie 10 proc. z nas, cały czas ogromny odsetek nie wykorzystuje jednak tych kont w pełni. I wydaje mi się, że ten poziom 6 mln, to poziom najbardziej aktywnych użytkowników, którzy oczekują stałego kontaktu z administracją publiczną, korzystają aktywnie z systemu i dzisiaj powiększenie tego poziomu do kilkunastu milionów będzie wymagało dużych nakładów i zmiany świadomości.
PAP: A urzędnicy mają się czego obawiać w związku z rozwojem e-administracji? Czy usługi online przyczynią się do zwolnień w urzędach skoro wiele spraw możemy załatwić sami przez internet?
M.Kawecki: Już tak się dzieje, ale warunkiem takiego rozwiązania jest sprawność cyfrowa urzędnika i sprawność systemów. Urzędnik, który obsługuje dobrze działające systemy informacyjne tak szybko, jak rozpatruje pisma w segregatorze, jest w stanie przy informatyzacji usług rozpatrzyć kilkadziesiąt procent więcej spraw. Do tego dążymy, ale to proces na lata.
js/