Te zmiany są potrzebne na wczoraj. Gdybyśmy wprowadzili je rok temu, nie byłoby tych wypadków, jak Majtczaka z A1 – mówił Tomasz Tosza, wicedyrektor Biura Zarządzaniem Ruchem Drogowym w Warszawie, postulując o przywrócenie samorządom nadzoru nad m.in. fotoradarami.
Tomasz Tosza to ojciec bezpiecznej infrastruktury drogowej w Jaworznie. W lipcu br. został ściągnięty przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego do stołecznego ratusza, by zajął się eliminacją zagrożeń, z którymi mierzą się kierowcy w Warszawie.
W związku z tragicznym wypadkiem, jaki miał miejsce w połowie września na Trasie Łazienkowskiej, zapytaliśmy Toszę, w jaki sposób należy przeciwdziałać piratom drogowym. Bez wahania przyznał, że kluczem jest zwiększenie ilości urządzeń pomiaru prędkości przy drogach.
„Są kategorie dróg - główna, główna ruchu przyspieszonego, na których nie można stosować urządzeń infrastrukturalnych, które wymusiłyby na kierowcach jazdę z prawidłową prędkością. W takiej sytuacji tylko i wyłącznie można zastosować urządzenia, które automatycznie nadzorują ruch i karzą kierowców za złamanie przepisów” – zaznaczył wicedyrektor BZRD.
Jak podkreślił, automatyczny nadzór kierowców, jakimi są fotoradary oraz instalacje do odcinkowego pomiaru prędkości są najszybszą, najskuteczniejszą i najtańszą metodą do zwiększania bezpieczeństwa na drogach.
„Żeby przebudować odcinek drogi o długości kilometra, zmienić jego geometrię, wprowadzić nowe oznakowanie, trzeba wydać 6 mln złotych. Warszawa ma około 4 tysięcy kilometrów ulic” – obrazował urzędnik. Przyznał również, że urządzenia do automatycznego nadzoru nie tylko niewiele kosztują, ale też błyskawicznie zaczęłyby na siebie zarabiać.
Jak wskazał, najbezpieczniejszą drogą w Polsce jest tunel na trasie S8 w Warszawie, gdzie zamontowany jest system do odcinkowego pomiaru prędkości. Od chwili jego instalacji nie odnotowano tam ani jednego wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
Tosza odniósł się również do obecnych przepisów, które nie pozwalają jednostkom samorządu terytorialnego na samodzielne instalowanie fotoradarów (od 2015 r. samorządom odebrano to uprawnienie – PAP).
„Bardzo dobrze byłoby, gdyby prawo do stosowania urządzeń do automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym posiadały również wszystkie samorządy. Moje osobiste zdanie jest takie, że wręcz to powinien być obowiązek po stronie samorządu” – zaznaczył wicedyrektor.
Jak dodał, JST działają skuteczniej, niż instytucje rządowe, dlatego też Urząd Miasta Warszawy proponuje uregulowanie przepisów dot. automatycznego nadzoru, by samorządy były w tej kwestii niezależne.
Dlaczego więc od blisko dekady nadzór nad tego typu urządzeniami wciąż pozostaje w gestii rządu?
"Jest po prostu niechęć u decydentów. Politycy obawiają się tzw. partii kierowców, że jak dokręcą śrubę kierowcom, to oni przestaną na nich głosować, a jest wręcz przeciwnie" - powiedział Tomasz Tosza. Zauważył również, że Polacy "nie chcą ginąć na drogach", a polityk, który da samorządom autonomię ws. fotoradarów będzie dla kierowców bohaterem.
Wicedyrektor BZRD zaznaczył, że według jego szacunków w ciągu 9 lat zginęło tysiąc osób więcej, właśnie z powodu odebrania JST kontroli nad urządzeniami automatycznego nadzoru kierowców, co doprowadziło do zmniejszenia ilości tego typu instalacji.
"Te zmiany są potrzebne na wczoraj. Gdybyśmy te zmiany wprowadzili rok temu, dwa lata temu albo wcześniej, to do tych bulwersujących wypadków, czy to Majtczaka z A1, czy Perttiego w Krakowie, czy pana Ż. z Warszawy, do tych wypadków po prostu by nie doszło" - powiedział Tosza.
mk/