Ustawa, która zobowiązuje miasta wielkości równej oraz powyżej 20 tys. mieszkańców do opracowania planów adaptacji do zmian klimatu to nie rewolucja, ale kolejny etap większego procesu – podkreślił Paweł Jaworski z MKiŚ. Jego zdaniem regulacja ma zachęcić samorządy do dobrego planowania i realizacji konkretnych działań, które pozwolą lepiej zapobiegać negatywnym skutkom zmian klimatu w miastach.
Pod koniec maja resort klimatu przekazał do konsultacji projekt nowelizacji ustawy Prawo ochrony środowiska oraz niektórych innych ustaw, którego celem jest m.in. ustandaryzowanie działań adaptacyjnych na poziomie lokalnym, wprowadzenie rozwiązań służących wzmocnieniu klimatyczno-środowiskowego wymiaru polityki miejskiej, w szczególności wzmocnienie aspektów transformacji ekologicznej miast, w tym poprawy jakości powietrza.
Zgodnie z regulacją do 2 stycznia 2028 r. wszystkie miasta liczące co najmniej 20 tys. mieszkańców będą musiały uchwalić miejskie plany adaptacji do zmian klimatu (MPA), w których wskażą m.in. jak chcą zwiększyć ilość terenów zielonych oraz jak zagospodarują wody opadowe i roztopowe.
Paweł Jaworski, dyrektor Departamentu Adaptacji do Zmian Klimatu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska: To jest pomysł, który ma dość długą historię, bo prace nad tą ustawą trwają już od wielu lat. Pierwszym krokiem było stworzenie miejskich planów adaptacji w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. To działanie było realizowane w ramach projektu pilotażowego Ministerstwa Klimatu i Środowiska MPA44.
I ten pilotaż zakończył się sukcesem. Plany powstały dla 44 gmin. Natomiast równocześnie inne ośrodki zaczęły pracować nad dokumentami adaptacyjnymi we własnym zakresie. Z analiz MKiŚ wynika, że obecnie już 106 miast wielkości równej lub większej niż 20 tyś. mieszkańców przyjęło te plany. Pozytywną wiadomością dla nas było również to, że województwo śląskie przystąpiło do opracowania pierwszego w Polsce Regionalnego Planu Adaptacji.
Wskazane plany są samorządom bardzo pomocne. Służą przede wszystkim do tego, żeby dobrze przeanalizować obecną i przyszłą sytuację klimatyczną (meteorologiczną i hydrologiczną), czyli sprawdzić, co się w mieście dzieje, z jakimi problemami miasto się zmaga i na jakich obszarach, a także zastanowić się nad tym, co będzie się działo w perspektywie kolejnych lat (wsparciem w tym zakresie są informacje zamieszczone na stronie Klimada 2.0, projektu Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytut Badawczego). Na podstawie tej analizy miasta będą mogły wyznaczyć działania adaptacyjne, których realizacja przyczyni się do wzrostu odporności na zmiany klimatu. Potem będą mogły pozyskiwać środki na ich realizację.
P. J.: Absolutnie, tutaj nie chodzi wyłącznie o analizę i diagnozę. Oczywiście diagnoza jest bardzo ważna! Ten dokument ma zawierać analizę zagadnień klimatycznych i środowiskowych. W oparciu o nią powinna później powstać warstwa planistyczna, czy strategiczna. Miasta będą zobowiązane do ustalenia celów adaptacji oraz określenia działań adaptacyjnych, których wdrażanie będzie monitorowane.
Raporty z monitoringu będą co dwa lata przekazywać do Instytutu Ochrony Środowiska, który na ich podstawie będzie opracowywać podsumowanie dla Ministerstwa, a my będziemy dalej przekazywać te dane w raporcie do Komisji Europejskiej. Chcemy mieć wiedzę o tym, czy cele adaptacyjne są osiągane, czy wdrażanie działań adaptacyjnych przynosi zamierzony skutek i zmniejsza podatność miasta na negatywne skutki zmian klimatu.
Częścią ustaleń planu będą konkretne projekty inwestycyjne lub działania i programy edukacyjne dotyczące adaptacji miasta do zmian klimatu. Mogą to być więc np. rozwiązania dla nowych terenów zieleni, w tym obszarów retencjonujących wody opadowe, czy - jeżeli będzie taka potrzeba - rozbudowy sieci kanalizacji deszczowej. Po prostu wszystkie pomysły, których wdrożenie ma zapobiegać negatywnym skutkom zjawisk i zwiększać bezpieczeństwo ludzi. To temat istotny, o czym możemy się przekonać, gdy przyjrzymy się występującym obecnie powodziom błyskawicznym.
Generalnie chodzi o to, żeby samorządy zachęcić do dobrego planowania, ale też do realizacji konkretnych rozwiązań i projektów.
Warto zaznaczyć, że częścią miejskiego planu adaptacji będą dwie koncepcje: koncepcja zazieleniania miasta, czyli zwiększania terenów zieleni i zadrzewień, oraz koncepcja gospodarowania wodami deszczowymi i roztopowymi.
To jasno pokazuje, jakie są nasze priorytety. Zależy nam na rozwoju błękitno-zielonej infrastruktury. Zgodnie z unijnym strategiami, ale też najlepszą wiedzą naukową, takie obszary działają jak gąbka, ściągają wody deszczowe, ale też je magazynują, co przyczynia się do spowolnienia ich odpływu, a także filtrują je do gruntu. Dzięki temu te wody nie zalewają terenów, które przed skutkami powodzi chcemy chronić. Co równie istotne: to rozwiązanie w pełni naturalne!
P. J.: Będzie szereg wskaźników o charakterze obowiązkowym i fakultatywnym. W projekcie ustawy wskazujemy, że miasta będą musiały ustalić dla nich wartości początkowe i docelowe. Jakie to będą wskaźniki, rozstrzygnie rozporządzenie, nad którym zaczynamy pracę.
Realizacja MPA – jak już wspominałem – będzie podlegała monitoringowi. Dzięki temu będziemy mieli wiedzę czy procesy adaptacyjne są realizowane, a jeżeli tak, to w jaki sposób i jakie są ich efekty.
P. J.: Mamy świadomość, że są takie opinie. Słyszymy też głosy pozytywne. Poza tym z naszych analiz wynika, że 68% miast wielkości równej i powyżej 20 tys. mieszkańców przystąpiło do opracowania MPA lub już go przyjęło jako oddzielny dokument. Nie mamy sygnałów, by gminy „rozszerzały” inne dokumenty strategiczne o treść takiego planu.
Proszę zauważyć, że ustawa wprowadza również zmiany dotyczące planowania przestrzennego czy planowania strategicznego. Oznacza to, że komponent adaptacyjny będzie się pojawiał we wszystkich dokumentach określających zasady rozwoju lokalnego.
Warto zaznaczyć, że do tworzenia planów na poziomie gminnym – i ich skoordynowania z wysiłkami centralnymi czy regionalnymi – zachęca Komisja Europejska. Takie wytyczne zostały zapisane wprost w nowej unijnej strategii na rzecz adaptacji do zmian klimatu.
Nie bez znaczenia jest ponadto fakt, że do zapewnienia ram dla właściwego planowania adaptacji w miastach jesteśmy zobowiązani strategiami krajowymi. I to właśnie teraz robimy.
Ponad połowa samorządów, które będą objęte obowiązkiem stworzenia planu adaptacji do zmian klimatu, już taki dokument posiada lub rozpoczęła nad nim prace. Te plany pozostaną w mocy, więc gminy nadal będą mogły na ich podstawie realizować konkretne projekty lub podejmować działania adaptacyjne. Nie będziemy tą ustawą ich unieważniać.
Nie wydaje mi się więc, żeby ta ustawa była rewolucją. Jest to kolejny etap większego procesu. Po przyjrzeniu się wynikom pilotażu doszliśmy do wniosku, że potrzebna jest standaryzacja zawartości miejskich planów adaptacji, a także określenie ich statusu prawnego. Prawo ochrony środowiska w obecnym brzmieniu nie przewiduje ich istnienia. Chodzi o to, żeby ich obecność i powstawanie usankcjonować, wyspecyfikować zakres, a także zapewnić właściwy monitoring.
P. J.: Już teraz dostępne są środki na te działania w ramach unijnych programów FEnIKS, czy Polska Wschodnia (oba na lata 2021-2027). Gminy mogą więc pozyskiwać wsparcie zarówno na opracowanie, jak i na wdrażanie planów adaptacji.
Jeśli gminy są zainteresowane dofinansowaniem, zachęcam do przejrzenia strony Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Tam znajdują się wszystkie informacje.
mp/