Przepisy obligujące żłobki, przedszkola i szkoły do uwzględnienia diet eliminacyjnych muszą być "wprowadzalne" - przekonywał wiceminister zdrowia Wojciech Koniczny podczas posiedzenia sejmowych komisji. Rekomendował, by poselski projekt nowelizacji trafił do dalszych prac.
W czwartek podczas posiedzenia sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny oraz Komisji do Spraw Dzieci i Młodzieży odbyło się pierwsze czytanie poselskiego projektu nowelizacji ustawy o opiece nad dziećmi do lat 3 oraz ustawy – Prawo oświatowe. Propozycję zmiany przepisów złożył klub Polska 2025-TD.
Projekt zakłada, że żłobki, kluby dziecięce, przedszkola i szkoły podstawowe miałyby obowiązek zapewniania dzieciom wyżywienia zgodnego "ze szczególnymi wymaganiami zdrowotnymi dziecka powodującymi konieczność wyeliminowania z posiłków niektórych produktów spożywczych".
Poseł Bartosz Romowicz (Polska 2050) podkreślał, że diet eliminacyjnych jest 11, a ich stosowania wymaga w Polsce od 400 tys. do 500 tys. dzieci, czyli 8 proc. wszystkich dzieci w wieku żłobkowym, przedszkolnym i szkolnym na poziomie podstawowym.
"Chcemy, aby dzieci nie były wykluczone społecznie" – uzasadniał poseł Romowicz i zaznaczył, że dzieci wymagające diet eliminacyjnych "mają problem z korzystaniem ze wspólnych posiłków z rówieśnikami", przez co ich integracja społeczna jest zaburzona, a to może prowadzić do problemów psychicznych.
Poseł Polski 2050 powołał się na ankietę przeprowadzoną przez Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej, które poprosiło rodziców, aby wypowiedzieli się, jak wygląda sytuacja w ich szkołach i zacytował ich odpowiedzi: "Córka nie chodzi na szkolne obiady, spędza przez to przerwy samotnie", "Próbowaliśmy porozumieć się z firmą cateringową gotującą dla szkoły, natomiast usłyszeliśmy w trakcie krótkiej rozmowy, że +my się nie bawimy w żadne diety+", "Na wycieczce szkolnej dzieci na deser dostały naleśniki z bitą śmietaną, a mój syn jabłko i cała klasa się z niego śmiała".
Zaznaczył, że niektóre dzieci na skutek braku właściwych przepisów od rana do późnego popołudnia są "po prosu głodne". Argumentował także, że nawet w zakładach karnych zapewnia się diety zgodne z "wymaganiami zdrowotnymi", a nie zapewnia się ich dzieciom.
Osoby, które zabierały głos po Bartoszu Romowiczu, choć zapewniały, że całym sercem popierają ideę uregulowania tych kwestii, były sceptyczne co do możliwości wdrożenia tych przepisów.
Wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny podkreślił, że oficjalne stanowisko rządu w sprawie dyskutowanego na komisji projektu zapewne będzie przychylne, skrytykował jednak projekt ustawy z uwagi na akty wykonawcze, których "generalnie w ustawie nie ma i będą musiały być dopiero określone, opisane i wprowadzone w życie".
Wymienił zakres tych aktów, począwszy od konieczności uzyskania zaświadczenia lekarza specjalisty o niezbędności i charakterze diety wskazanej dla danego dziecka, zaplanowania diety przez kompetentną osobę, poprzez kontrolę nad jej prawidłowością, której brak może wywołać "poważne skutki zdrowotne".
Konieczny zauważył również, że określone powinny zostać kryteria takiego rozplanowania przestrzeni kuchennych, w których będą przygotowywane dietetyczne posiłki, aby nie doszło do kontaminacji, czyli aby alergeny groźne dla potrzebujących diety eliminacyjnej dzieci nie przedostały się do ich posiłków. Jego zdaniem, niezbędne są regulacje techniczne, które będą dotyczyły także sprzętu kuchennego i zastawy stołowej, oraz przeszkolenie personelu.
Zwrócił także uwagę na aspekt dyskryminacyjny. "Jeżeli to dziecko ma nie być dyskryminowane, to wygląd posiłku, zawartość, wielkość, powinny być podobne" – ocenił.
"Wydaje się, że projektodawcy nie oszacowali kosztów bezpieczeństwa zdrowotnego w przypadku obowiązkowego wprowadzenia zagwarantowanego dostępu dzieci do różnorodnych diet eliminacyjnych" – podsumował Wojciech Konieczny, jednak, jak podkreślił, rekomenduje projekt do dalszego procedowania.
Podobne stanowisko przedstawiły podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej Paulina Piechna-Więckiewicz i sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Aleksandra Gajewska.
Podczas dyskusji posłanka Lidia Czechak (PiS) poruszyła także kwestię konieczności uregulowania przepisów, które dałyby np. pielęgniarkom pracującym w żłobkach możliwość podania dziecku z alergią – w razie sytuacji kryzysowej – adrenaliny.
Z kolei Adrian Pokrywczyński ze Związku Powiatów Polskich (ZPP) podniósł, że wprowadzenie omawianych przepisów, które – ZPP co do zasady popiera – obciąży finansowo głównie samorządy będące organami prowadzącymi placówek, których zmiana będzie dotyczyć. Zwrócił uwagę, że szkoły i przedszkola znajdują się "w różnych sytuacjach finansowych, w różnym stanie infrastrukturalnym", więc muszą mieć więcej czasu, niż trzy miesiące zakładanego vacatio legis, żeby się dostosować do nowych regulacji.
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej Małgorzata Źródlak zaproponowała pomoc – swoją i innych członków Stowarzyszenia - w napisaniu omawianych przepisów w taki sposób, żeby można je było jak najsprawniej przygotować i wdrożyć, korzystając z doświadczenia praktyków, którzy już obecnie pomagają wielu placówkom przygotowywać zdrowe i bezpieczne posiłki dla dzieci wymagających specjalnych diet.
Gorącą dyskusję podsumował wiceminister Wojciech Konieczny, oświadczając, że wszyscy zgromadzeni chcą wprowadzenia omawianych regulacji, ale "diabeł tkwi w rozporządzeniach" i głównym problemem jest to, żeby stanowione przepisy były "wprowadzalne". (PAP)
mir/ aba/