Umożliwienie pracy zdalnej jedynie zaszczepionym pracownikom Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego jest spowodowane bezczynnością ze strony rządu i brakiem rozwiązań, które mogłyby realnie zachęcić do szczepień – oświadczył marszałek Olgierd Geblewicz.
Uznałem, że zdalna forma pracy powinna obejmować przede wszystkim osoby, które wykazały się odpowiedzialnością za życie i zdrowie swoje i innych - powiedział w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP.
Serwis Samorządowy PAP: Panie marszałku, czym spowodowana była decyzja, że z pracy zdalnej będą mogli skorzystać tylko zaszczepieni pracownicy?
Olgierd Geblewicz: Przede wszystkim bezczynnością ze strony rządu. Nie ma żadnych rozwiązań, które realnie i efektywnie zachęcałyby do szczepień. Paszportów covidowych możemy używać tylko i wyłącznie wtedy, kiedy wyjeżdżamy za granicę; w Polsce one są do niczego nie potrzebne, bo nie są nigdzie respektowane. Z drugiej strony mieliśmy w urzędzie kilka przypadków zakażeń osób, które są zaszczepione. Wykazały się one odpowiedzialnością, a pomimo tego zostały zarażone, bo wiemy, że przy tak dużej liczbie niezaszczepionych ten wirus po prostu przełamuje bariery ochronne. Ta fala cały czas się rozkręca. Na Pomorzu zachodnim mamy największą liczbę osób zakażonych od samego początku pandemii, w związku z tym przygotowując się do mechanizmu pracy zdalnej stwierdziłem, że ta forma pracy powinna w pierwszej kolejności obejmować osoby, które dotychczas odpowiedziały: tak, chcemy się chronić, wykazujemy się odpowiedzialnością za życie swoje, swoich bliskich, swoich współpracowników. W związku z tym dajemy im kolejną możliwość, a więc pewnego rodzaju samoizolację na dodatkowe kontakty.
Jak ten krok został odebrany przez pańskich pracowników?
Są, oczywiście, głosy krytyczne, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Jest bardzo dużo tak zwanego hejtu, który się wylewa - być może częściowo też ze strony moich pracowników - ale ja po 20 latach pracy w samorządzie jestem mocno odporny na tego typu krytyczne uwagi. Ja staram się zawsze postępować z jakąś logiką i odpowiedzialnie, więc głosami osób, które kwestionują zdobycze nauki nie do końca się przejmuję.
Mówi pan, że rząd skapitulował w walce z koronawirusem. Co w tej sytuacji mogą zrobić samorządy?
Niestety, smutna prawda jest taka, że możemy niewiele, bo nawet to rozwiązanie, które ja zaproponowałem, jest krytykowane. Są groźby powództw, skierowania sprawy do inspekcji pracy. Ja uważam, że racja jest w pełni po mojej stronie, gdyż uważam, że zarządzenie, które wprowadziłem jest zwiększeniem zasad bezpieczeństwa, to znaczy uprawnień pracowników do polepszania swego bezpieczeństwa. W kodeksie pracy jest jasno zapisane, że pracodawca powinien zapewnić pracownikom maksymalny poziom bezpieczeństwa, więc ja wykonuję to, co jest napisane w kodeksie. Jednak z drugiej strony nie dotykam żadnymi sankcjami osób, które nie są zaszczepione; one nie są zwalniane czy odsyłane na płatne urlopy. Wiem jednak że nawet takie rozwiązania są kwestionowane na gruncie legalności prawnej. Powiedzmy sobie uczciwie: nie mamy żadnych narzędzi. Ani jako samorządowcy, ani jako pracodawcy. Są organizowane imprezy masowe, koncerty, spotkania. Ich organizatorzy częściowo wymagają dowodów zaszczepienia, ale też wiemy, że to jest działanie na granicy prawa i że nie ma obecnie takich uprawnień, żeby jakikolwiek organizator imprezy masowej mógł sprawdzać paszporty antycovidowe. Wydaje mi się, że mój pomysł odbił się takim szerokim echem, dlatego że jest to jeden z niewielu dopuszczalnych przez prawo sposobów, żeby pomagać ludziom lepiej się chronić i ograniczać rozwój pandemii.
Wciąż nie rozwiązana pozostaje podnoszona m.in. przez środowisko samorządowe kwestia weryfikacji szczepień przez pracodawców.
Powiedzmy sobie uczciwie, że o tych rozwiązaniach słyszymy mniej więcej od dwóch miesięcy. I gdyby one dwa miesiące temu były dostępne dla pracodawcy, skala rozwoju pandemii nie byłaby aż tak szeroka. Te różne pomysły, które są dziś rzucane w przestrzeni publicznej, mogą być potencjalnie wykorzystane przy piątej fali. Czwarta fala jest już nie do uratowania. Przez najbliższe kilka tygodni będziemy mieli rekordy zakażeń i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Będziemy też mieli rekordy zgonów. To jest wynik tej bierności i kapitulacji rządu i to pod wpływem grupy, która jest w społeczeństwie mniejszością. Na pewno nie jest to odpowiedzialne postępowanie. Od każdego, kto rządzi, ludzie mają prawo oczekiwać odpowiedzialności. Tej odpowiedzialności tutaj nie ma. Zabrakło jej i to doskonale dzisiaj obserwujemy.
Dziękuję za rozmowę.