I co z tego, że będzie zapis o pracy zdalnej w urzędzie, skoro włodarze będą nakazywać pracę stacjonarną? Czytelnicy komentują decyzję premiera o wprowadzeniu pracy zdalnej w administracji publicznej.
W piątek premier Mateusz Morawiecki poinformował, że pracownicy administracji publicznej, którzy nie muszą pracować stacjonarnie, od poniedziałku mają pracować zdalnie. Ostatecznie zapis taki nie znalazł się w piątkowym rozporządzeniu, a szef rządu spotkał się w sobotę z samorządowcami, by ustalić szczegóły nowych przepisów. Według zapowiedzi nowe rozporządzenie ma znaleźć się w rozporządzeniu poniedziałkowym.
„Kolejna kłoda pod nogi...” – tak zapowiedź skomentował Andrzej Janczewski.
„Jaka kłoda, masz wyraźnie napisane, że rozporządzenie upoważni kierowników urzędów i jednostek do ustalenia” – wskazuje w odpowiedzi Jan.
"Może nie kolejna kłoda, tylko głos rozsądku, aby urzędy dalej sprawnie działały. Już były przykłady zachorowań całych wydziałów i paraliżu instytucji” – argumentuje z kolei ABC.
„Wolę pracować zdalnie, niż mam się zarazić covidem albo jeszcze kogoś z rodziny...” – dodaje Ela.
Według Inspektora praca zdalna w urzędach to dobra decyzja. „Ale proza życia swoje. Czy będę mogła zabrać mój stacjonarny komputer do domu??” – pyta.
„Czy terminy związane z realizacją projektów unijnych też ulegną zawieszeniu? – zastanawia się natomiast Anna.
„I co z tego, że będzie zapis o pracy zdalnej w urzędzie, skoro włodarze będą nakazywać pracę stacjonarną. Martwy przepis i tyle” – kwituje ABC.
„Jako samodzielne stanowisko nie wymagające pracy wyłącznie w biurze - poszedłem do wójta z prośbą o pracę hybrydową (co drugi dzień), gdyż na zdalną nikt u nas nie może liczyć. Wiecie co powiedział? Jeśli mnie pozwoli, to wszyscy będą chcieli” – pisze w komentarzu Samorządowiec. „Taka jest znajomość pracy urzędu przez wójta” – dodaje.
aba/