Marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak Fot. UMWW
To jest dobre 30 lat, aczkolwiek gdybym spojrzał z perspektywy kogoś, kto właśnie wtedy zaczynał tę wielką reformę naszego kraju, pewnie chciałbym osiągnąć więcej - mówi w 30. rocznicę polskiej samorządności marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak, szef polskiej delegacji w Europejskim Komitecie Regionów.
PAP: Panie marszałku, jak Pan ocenia trzy dekady samorządności w naszym kraju?
Marszałek województwa wielkopolskiego, Marek Woźniak: Myślę, że to jest dobre 30 lat, aczkolwiek gdybym spojrzał z perspektywy kogoś, kto właśnie wtedy zaczynał tę wielką reformę naszego kraju, pewnie chciałbym osiągnąć więcej.
Mam na myśli zwłaszcza ugruntowanie się świadomości obywatelskiej naszego społeczeństwa, mechanizmów i procedur demokratycznych, a z tym, jak widzimy w ostatnich latach, nie jest najlepiej. W pełni świadome społeczeństwo nie powinno doprowadzić do tego rodzaju rządów, które mamy okazję obserwować w tej chwili, do zgodny na rozliczne łamanie procedur demokratycznych i niszczenie instytucji i państwa, z kulminacją w postaci zdemolowania procedur wyborczych.
Dla kogoś, kto wiązał wielką nadzieję z reformami obywatelskimi i samorządowymi 30 lat temu, to dokąd zabrnęliśmy w tym procesie, musi się łączyć ze smutną i gorzką refleksją.
Oczywiście, jeżeli chodzi o demokrację, jesteśmy dużo dalej, niż byliśmy w roku 1990, ale nadal niestety do wykonania pozostaje ogrom pracy.
A jaki był na przestrzeni tych lat wkład samorządów w budowę relatywnie silnego gospodarczo państwa, jakim w 2020 r. jest Polska?
Samorząd zrobił bardzo wiele dla zmiany jakości życia mieszkańców, poczynając od twardych, infrastrukturalnych dokonań, poprzez budowę instytucji, tworzenie lokalnych strategii rozwoju i osiągania określonych celów, zgodnych z ambicjami miejscowych elit i społeczności. To, bez wątpienia, jest znaczący dorobek.
Trzeba tutaj na pewno wspomnieć o roku 2004 i wejściu Polski do Unii Europejskiej, bo ten dodatkowy strumień pieniędzy, który znalazł się na rynku i został oddany również do dyspozycji samorządów, spowodował, że bez wątpienia nastąpiło przyspieszenie cywilizacyjne.
Unia Europejska bez wątpienia wpłynęła też na to, że nasze procedury, nasze – kadr samorządowych - umiejętności, zostały podniesione na wyższy poziom.
Jak samorządy poradziły sobie zarządzaniem – w ramach swoich kompetencji – kryzysem wywołanym epidemią Covid-19?
Myślę, że dobrze. Nastąpiła mobilizacja społeczna, w której samorządy odgrywają niezwykle ważną rolę.
Instytucje zobowiązane do walki z tego rodzaju kryzysem to głównie instytucje rządowe i one korzystają ze wsparcia samorządów, wykorzystują samorząd lokalny jako narzędzie działania.
Natomiast samorząd regionalny ogrywa rolę wpierającą, chociażby dokonując zakupu brakujących środków ochrony osobistej dla personelu medycznego czy wspierając przedsiębiorców. Mamy dwa strumienie takiego wsparcia dla firm. Jeden strumień, to są elementy rządowej tzw. tarczy antykryzysowej. One również za pośrednictwem instytucji regionalnego samorządu są dystrybuowane, jak choćby wsparcie udzielane przez wojewódzkie urzędy pracy.
Ale są też nasze indywidualne pomysły na instrumenty wsparcia przedsiębiorczości w postaci dotacji czy też pożyczek płynnościowych, co realizujemy jako element uzupełniający do interwencji rządowej. To jest wkład samorządów w zabezpieczenie kraju przed głęboką zapaścią.
Wspomniał Pan o wsparciu finansowym marszałków dla firm. Pieniądze te pochodzą głównie z Unii Europejskiej. Wkrótce nastąpi przejście do kolejnej perspektywy UE. Czy fundusze unijne będą kroplówką, która pozwoli przetrwać samorządom? Analizy Związku Miast Polskich nie pozostawiają złudzeń zarówno w odniesieniu do finansów miast jak i samorządów województw - będzie tylko gorzej.
Nie ukrywam, że oprócz szeregu pozytywnych zmian, które nastąpiły, i na które otrzymaliśmy zgodę od Komisji Europejskiej - czyli np. uelastycznienia naszych programów, możliwości przesuwania pieniędzy na cele związane ze zwalczeniem pandemii – liczymy choćby na wydłużenie możliwości rozliczania perspektywy do 2024 r. Postulujemy, by do dotychczasowego n+3 dodać jeszcze jeden rok ze względu na opóźnienia w realizacji projektów, zwłaszcza tych infrastrukturalnych.
Drugą kwestią jest nasza nadzieja na przyszłość, że polityka spójności będzie w naszym wypadku głównym narzędziem nadrabiania zaległości, które pojawią się w tej chwili w wyniku wstrzymania procesów gospodarczych. Liczymy, że jednak dostaniemy znaczącą pulę pieniędzy. Myślę, że to spojrzenie na politykę spójności powinno być inne niż przed epidemią.
Liczymy też, że te mocno wyśrubowane wkłady własne do projektów, czyli pieniądze, które muszą dołożyć beneficjenci, jakie dotychczas proponowano, będą ostatecznie na niższych poziomach. Inaczej faktycznie będziemy mieli problem. Jeżeli będą to udziały zbliżające się w niektórych przypadkach do połowy wartości projektu, to może się okazać, że na drugą połowę, czyli tzw. wkład własny, zabraknie środków, bo ubytki w naszych dochodach będą znaczące.
W wielkopolskim samorządzie województwa szacujemy ubytek dochodów z CIT mniej więcej na 160-200 mln, to jest około 10 proc. wartości dochodów budżetowych mniej. To już wymaga bardzo poważnych cięć w wydatkach bieżących, jak i być może niestety inwestycyjnych. Na razie jeszcze bez utraty projektów z UE.
kic/