Koniec pandemii nie oznacza końca wirusa, a koniec zagrożenia dla aparatu państwowego nie oznacza końca zagrożenia dla jednostek – przestrzega biolog prof. Krzysztof Pyrć z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wirusolog podkreśla, że zniesienie stanu epidemii i zastąpienie go stanem zagrożenia epidemicznego od 16 maja ma charakter bardziej prawno-organizacyjny, a w mniejszym stopniu wpływa na rozprzestrzenianie się wirusa, czy zachowanie społeczeństwa.
"Realne działania, które miały mieć wpływ na przebieg epidemii, były podejmowane do wiosny 2021 r. Ostatnim elementem, który wpływał na nasze zachowanie – a to właśnie jest kluczowe w kontroli pandemii – było zniesienie już wiele tygodni wcześniej obowiązku noszenia maseczek i ograniczeń" – podkreślił profesor.
Jednak, jak ostrzegł profesor, należy być ostrożnym w powszechnym optymizmie.
"O ile jestem zwolennikiem tego, żeby reagować na zmieniającą się sytuację, która w tym momencie nie wygląda źle – wszystkie prognozy krótkoterminowe mówią o tym, że będzie coraz lepiej – to jestem znacznie bardziej ostrożny, jeżeli chodzi o poczucie triumfu. Obecnie można spodziewać się spadków zakażeń związanym z sezonem letnim, a dodatkowo poziom immunizacji oraz dominacja wariantu omikron zmniejszają ryzyko ciężkiego przebiegu. Liczba zgonów i zajętych łóżek jest znacznie mniejsza i cały czas maleje" – powiedział PAP naukowiec.
Prof. Pyrć przypomniał, że "po lecie przychodzi jesień i już dwa razy się na to nacięliśmy i za zbytni optymizm zapłaciliśmy życiem ludzkim".
"Wiem, że do trzech razy sztuka i możemy mieć nadzieję na pozytywne scenariusze. Może wciąż będzie dominował nieco łagodniejszy wariant, a nabyta odporność może być wystarczająca, aby ochronić nas przed ciężką chorobą i śmiercią. W efekcie można mieć nadzieję, że jesienią sytuacja nie będzie zła. Nie budujmy jednak strategii na nadziei i marzeniach" – przestrzegł.
"Warto wdrożyć system monitoringu chorób zakaźnych, którego w tym momencie nie mamy. Pozwoliłoby nam to reagować na nadchodzące zagrożenie, a nie działać reaktywnie. Troszkę weszliśmy w narrację, że właściwie tego wirusa nigdy nie było, szczepienia nie są tak ważne. Na części z nas to się zemści" – zaznaczył.
Wirusolog wskazał, że niezależnie od sytuacji pandemicznej należy zachowywać pewne środki ostrożności, takie, jak pozostawanie w domu, gdy jest się chorym, co powinien uszanować pracodawca. "Jeżeli już muszę gdzieś wyjść, to warto pamiętać o maseczce, żeby w mniejszym stopniu zarażać innych. W efekcie możemy ograniczyć nie tylko falę COVID-19, ale również nasze coroczne przeziębienia czy grypę" – powiedział.
"Chociaż pandemia jako zjawisko paraliżujące społeczeństwo i struktury państwowe odeszła w tym momencie w cień, to nie oznacza, że ten wirus nie stanowi zagrożenie dla osób wrażliwych. Jeżeli idziemy do osoby, która jest w podeszłym wieku, ma choroby podstawowe, z jakiegoś powodu jej układ odpornościowy nie działa, to powinniśmy zachować ostrożność i stosować niefarmakologiczne środki zapobiegawcze. Jest to na przykład noszenie maseczki, trzymanie dystansu czy otwieranie okien. Pozwoli to zmniejszyć zagrożenia dla tej osoby" – dodał prof. Pyrć.
ak/ woj/