Fot.PAP/Zbigniew Meissner
Nie ma przyszłości bez samorządności” - to temat poniedziałkowej konferencji w Gliwicach, współorganizowanej przez Związek Miast Polskich, miasto Gliwice i Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię. Przepracujmy dobrze miesiące do wyborów, spotykając się z mieszkańcami, informując o działaniach i możliwościach samorządów - mówili w poniedziałek jej uczestnicy.
W Gliwicach odbyła się też konferencja prasowa Ruchu Samorządowego "Tak! Dla Polski", podczas której prezes stowarzyszenia, prezydent Sopotu Jacek Karnowski podziękował liderom partii opozycyjnych za wsparcie samorządności oraz wsparcie dla „naturalnej zasady pomocniczości i subsydiarności". Dodał, że Ruch dalej prowadzi rozmowy z liderami opozycji, którzy rozumieją, że "demokracja musi być oparta na tych najmniejszych samorządach - i wiejskich, i miejskich, a także gminnych i wojewódzkich".
Konferencja prasowa, z udziałem liderów partii opozycyjnych, poprzedziła spotkanie programowe Ruchu pod hasłem „Wspólnie dla demokracji, Wspólnie dla samorządności”, podczas której dyskutowano o samorządowych postulatach - w ramach konsultacji zarysowanego rok temu programu. Przypomniano, że samorządy domagają się przede wszystkim przywrócenia stabilności finansowej, podmiotowego traktowania społeczności lokalnych, naprawy systemu edukacji oraz sprawnego wykorzystywania unijnych środków.
Podczas jednej z debat przewodniczący zarządu GZM Kazimierz Karolczak, odnosząc się do tytułu konferencji „Samorząd: reprezentant społeczności lokalnych, czy terenowa administracja państwowa” ocenił, że kilka lat temu byłby on tylko czarnym snem samorządu, jednak dzisiaj staje się realną obawą, wskazując na trend – jak określił - degradacji samorządu.
Karolczak przypomniał, że GZM jako pierwsza i dotąd ostatnia metropolia w Polsce doczekała się rozwiązań ustawowych. Wymieniał dotychczasowe działania GZM możliwe dzięki ustawie. „Coraz częściej mam wrażenie, że powoli stajemy się symbolem pewnego takiego ostatniego aktu zrozumienia rządu dla samorządności lokalnej” – zastrzegł.
Podał przykład – jak się okazało - odmowy kompetencji Metropolii do realizacji potrzebnych zadań, np. budowy spalarni odpadów komunalnych – ponieważ nie jest ona wpisana wprost do ustawowych zadań. „Te zapisy ustawowe naszym zdaniem umożliwiają takie inwestycje. Ku naszemu zdziwieniu, nie ma zgody. Kiedy wydaje się, że są podstawy i są problemy, które należy rozwiązywać, nam się ich odmawia” - wyjaśniał.
„Samorząd dzisiaj nie jest wspierany, jest odwrotnie. Państwo nie jest rządzone przez polityków, którzy mają w interesie dobro państwa, tylko dobro partyjne, takie plemienne. I patrząc, jak wygląda kalendarz wyborczy, to rozumiemy, że cicho i spokojnie dojdziemy do wyborów, a później się zacznie i wtedy faktycznie, jeżeli ta opcja, która dzisiaj rządzi, te wybory wygra i wdroży to całe swoje myślenie już na pełną skalę, to my nie będziemy potrzebni” – przestrzegał Karolczak.
Jacek Karnowski zwracał uwagę na kwestię tego, w jaki sposób wiosną przyszłego roku, w czasie wyborów, samorządowców ocenią mieszkańcy. „Jesteśmy rozliczani za to, co robimy. W momencie, kiedy ogranicza się nasze władztwo, ogranicza się pieniądze i nie możemy realizować swoich celów wyborczych, to w tym momencie jesteśmy oceniali źle” – tłumaczył.
Jak ocenił, to działanie celowe: „dawanie środków finansowych jednym, a zabieranie drugim jest też pokazaniem tego, że jedni są dobrzy, a drudzy są źli”. „To jest działanie polityczne” – uznał zastrzegając, że ci, którzy są teraz przy władzy, zapowiadali to w swoim programie już cztery lata temu. „Nie powinniśmy być niestety zaskoczeni” – stwierdził Karnowski.
Marszałek woj. śląskiego Jakub Chełstowski podał przykład należącego w większości do regionalnego samorządu Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągowego, które w ostatnich miesiącach jako producent wody, a nie dystrybutor, nie zostało objęte cenami regulowanymi za energię, co przełożyło się na 30-procentową podwyżkę cen wody dla odbiorców – samorządów lokalnych.
Marszałek mówił, że w sprawę – wydawać się mogło błędu w ustawie – zaangażowano się wszystkimi możliwymi drogami. „Myślałem, że to jest jakiś bubel prawniczy. Nie, to było celowe działanie, aby była informacja, że tu jest zły samorząd lokalny, regionalny, zły marszałek, zła metropolia, wszyscy źli – tylko rząd ratuje sytuację, a tam rządzą ludzie nieudolni. Wydawało mi się, że to jest błąd, ale to jest świadomy, cyniczny błąd” – powiedział Chełstowski.
Przytaczał też przykłady konfliktów z administracją rządową na tle niewystarczającego finansowania powierzonych samorządom zadań, jak ośrodki ruchu drogowego czy ochrona zdrowia. „Skalą upadku regionu jest to, że dzisiaj nas nie stać na wybudowanie żadnego szpitala” – stwierdził.
„Czyli tam, gdzie są trudne sprawy, to samorząd jest dobry, a tam, gdzie można komuś dołożyć, to chętnie mu się dołoży. Za pół roku, jak nie wygramy tych wyborów, to myślę, że teza odnośnie dzisiejszej debaty zostanie w 100 proc. pokryta. Do tego zostanie doprowadzony samorząd - zniszczony wcześniej czy później” – mówił marszałek woj. śląskiego.
„Dlatego nawet nasze najlepsze pomysły nie trafią na żaden podatny grunt. Sam proponowałem wiele. Wydawało mi się, że będąc w partii rządzącej, która ma premiera ze Śląska, damy radę mnóstwo reform zrobić. Nic nie damy rady zrobić. Tam nikt tego nie słucha, bo nikt nie lubi samorządów” – zdiagnozował Chełstowski.
Wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski mówił „o zderzeniu kulturowym z administracją rządową”. „Uważam, że to nie jest kwestia różnic ustrojowych, pozycji w ustroju, ale myśmy się przez parę ostatnich lat rozjechali w podejściu do rozumienia pewnych wartości” – stwierdził.
„Ta różnica kulturowa polega na tym, że o ile my (…) próbujemy bronić swoich pozycji budując argumenty, które są oparte na faktach i na prawdzie, tymczasem jak wybucha katastrofa na Odrze, to rząd mówi, że to jest wina Trzaskowskiego - rząd i politycy są kompletnie oderwani od czegoś takiego, jak prawda” – przekonywał Olszewski.
Mówiąc o problemach z finansowaniem szeregu zadań samorządowych, prezydent Sopotu akcentował, że wiele samorządów już jest na krawędzi możliwości działania. „Ja bym jednak wrócił do tego, że my musimy naprawdę przeprowadzić olbrzymią kampanię – i zrobi to m.in. Związek Miast Polskich, my też to robimy wśród naszych mieszkańców - dlaczego tak jest. Żebyśmy nie byli zaskoczeni za chwilę, gdy rzeczywiście się powie, że to my jesteśmy winni” - zasugerował Karnowski.
„Pamiętajcie, że my mamy w zadaniach informowanie mieszkańców o naszej działalności - to jest jedno z naszych zadań własnych. Ważna jest też frekwencja wyborcza - wysoka frekwencja wyborcza też jest naszym zadaniem własnym i na to pieniądze możemy wydać. Na kampanie wyborcze nie, ale na frekwencję tak” – przypominał.
Zaapelował przy tym do samorządowców o aktywny dialog z mieszkańcami, rozmowę z nimi. „To dla nas jedyna szansa, bo szansy, że będziemy mieli pieniądze bardzo szybko nie ma. Ta szansa zejścia niżej i partycypacji jest bardzo ważna” – zaakcentował prezydent Sopotu.
„Gorąco wszystkich zachęcam, aby przepracować tych kilka miesięcy, bo inaczej te nasze najlepsze, najmądrzejsze rozwiązanie nic nie dadzą, będą piękną pieśnią przeszłości, z której nic nie będzie wynikało dla przyszłości, bo ta przeszłość i tak zostanie przez rządzących zamazana” – zaapelował marszałek woj. śląskiego.
mtb/ mab/ woj/