Wojciech Zabłocki, burmistrz Pragi-Północ, w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP przedstawia problemy reprywatyzacyjne tej stołecznej dzielnicy. Opisuje przypadek próby odzyskania kamienicy na podstawioną osobę, która zmarła w 1949 roku
Wojciech Zabłocki, burmistrz Pragi-Północ, w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP przedstawia problemy reprywatyzacyjne tej stołecznej dzielnicy. Opisuje przypadek próby odzyskania kamienicy na podstawioną osobę, która zmarła w 1949 roku.
PAP: - Praga-Północ to jedno z tych miejsc w Polsce, które szczególnie wymaga rewitalizacji. Jednocześnie ma w sobie ogromny potencjał. Leży blisko centrum Warszawy, jest tą częścią stolicy, w której w największym stopniu przetrwała przedwojenna zabudowa. Gdy kilka lat temu dotarło do niej metro, powszechna była opinia, że dzięki temu Praga zacznie szybko zmieniać się na lepsze, niszczejące kamienice zostaną wyremontowane. Tak się nie dzieje. Dlaczego?
Wojciech Zabłocki: - Co trzecie mieszkanie w naszej dzielnicy to lokal komunalny lub socjalny. Mamy takich mieszkań ponad 11 tys. Skala potrzeb jest więc ogromna. W rewitalizacji bardzo przeszkadzają nam roszczenia do budynków, czyli wciąż nie załatwiona kwestia reprywatyzacji. Na Pradze-Północ wiele budynków od lat stoi pustych, niszczeje, właśnie z tego powodu.
Drugą przeszkodą są opóźnienia wynikające z konieczności szczegółowych uzgodnień z konserwatorem zabytków. Chcemy bowiem nie tylko zachowania walorów architektonicznych budynków, ale również ich funkcjonalności i dostosowania do współczesnych potrzeb.
Kolejna sprawa to konieczność przeniesienia lokatorów do mieszkań zastępczych na czas generalnych remontów czy modernizacji kamienic. Ale tu pojawia się kolejny problem, bowiem okazuje się, że bardzo dużo rodzin nie ma żadnej umowy, na której podstawie zajmuje mieszkanie. To dlatego te osoby obawiają się, że gdy – na czas modernizacji kamienicy – zostaną gdzieś przeniesione, to potem już nie będą mogły tam wrócić.
Następny problem to niedobór mieszkań, do których moglibyśmy czasowo takie osoby przenosić.
- Jakie środki zostały przeznaczone na rewitalizację Pragi Północ?
- Program rewitalizacji zakłada 1,5 mld zł na prace w dzielnicach: Praga-Północ, Praga-Południe i Targówek. Te ogromne środki mają być przeznaczone na remonty kamienic, ulic, skwerów, działania społeczne i kulturalne. W samej Pradze-Północ na remonty 80-90 kamienic, znajdujących się w programie, będzie przeznaczone 500 mln zł.
- Jedna trzecia dla was?
- Konkretnie na kamienice. Jednak, już teraz widzimy, że tych środków trzeba będzie przeznaczyć więcej. Jest to bardzo trudny proces, ponieważ remontujemy zasób nawet XIX-wieczny, potwornie zniszczony, niedostosowany do mieszkańców.
Jak już mówiłem, bardzo często okazuje się, że w tych kamienicach jest mnóstwo lokatorów mieszkających „na dziko”, bez umów, którzy nie mają tytułu prawnego do lokali, więc, żeby wyprowadzić kamienicę i zacząć ją remontować, trzeba znaleźć jakieś lokale zastępcze. Często sytuacja prawna na to nie pozwala i jest to ogromna gimnastyka dla prawników oraz naszych urzędników.
- Co się dzieje w przypadku wyprowadzki lokatorów, którzy nie mają prawa do zajmowanego mieszkania?
- Badamy sytuację danej rodziny. Trzeba sprawdzić, czy ktoś ma inne mieszkanie, jakie ma dochody. Jeżeli okazuje się, że jest to np. osoba, która była bezdomna i zajęła samowolnie lokal, bo tak się zdarza, to wiadomo, że nie wyrzucimy jej na bruk, bo nie stosujemy takiej praktyki.
Wtedy kierujemy do sądu sprawę o eksmisję. Sąd, albo przyznaje lokal socjalny, albo też komornik występuje o pomieszczenie tymczasowe, bo widzi, że człowiek jest biedny i nie ma się gdzie podziać. Pomieszczenie tymczasowe to też jest lokal socjalny. Czasem o niższym standardzie, ale nie zawsze. Nikt nie zostanie wyrzucony na bruk. Chyba, że okaże się, że ma mieszkanie, pieniądze, w rzeczywistości nie jest osobą biedną i to wykryjemy.
- Na czym polegają wasze problemy z konserwatorem zabytków?
- Tak jak wspomniałem, uzgodnienie remontów ponad stuletnich kamienic jest skomplikowane. Szczególnie, że chcemy je modernizować z wykorzystaniem technologii z XXI wieku. Konserwatorzy są natomiast bardzo restrykcyjni, sprawdzają każdy szczegół projektu inwestycji. Dlatego w przypadku niektórych kamienic uzgodnienia trwały nawet ponad półtora roku.
Mamy mnóstwo spraw w toku. Brakuje komórki w biurze konserwatora, która oddelegowana byłaby wyłącznie do spraw rewitalizacji Pragi. Kolejną barierą są procedury budowlane. Sytuację pogarsza też, paradoksalnie, budujące się metro.
- Dlaczego?
- Dlatego, że nie wszystkie kamienice zlokalizowane nad podziemną trasą wytrzymują prace podziemne. Mamy wiele budynków zagrożonych katastrofą budowlaną, bo są stare, zniszczone i często objęte roszczeniami.
- Te budynki będą przeznaczone do rozbiórki. Czy coś się uda jeszcze uratować?
- Czasem będzie to rozbiórka, ale tylko kiedy budynku nie uda się uratować. Staramy się, jeśli to tylko możliwe, zachować wszystkie historycznie cenne zabudowania.
- Proszę powiedzieć kilka słów o innowacyjnym podejściu do modernizacji kamienic. Były m.in. pomysły związane z zastosowaniem pomp ciepła czy fotowoltaiki. Jak to wygląda w praktyce?
- Jest przed tym duży opór, przede wszystkim konserwatora zabytków, który dba o to, abyśmy zbytnio nie ingerowali w strukturę budynków. Tam, gdzie można, będziemy wykonywać termoizolację. Tam, gdzie się da, chcielibyśmy instalować pompy ciepła. Będziemy też starali się montować na niektórych budynkach panele fotowoltaiczne. Mamy już pewne sukcesy w tym zakresie w budynkach oświatowych.
- Przejdźmy do tematu roszczeń. Jak to wygląda na Pradze Północ?
- Mieliśmy dotąd w naszej dzielnicy, jeśli dobrze pamiętam, prawie 70 zwrotów kamienic. Roszczenia są do kolejnych ponad 100. U nas też na dużą skalę dochodziło do nieuczciwej, patologicznej reprywatyzacji. Dzisiaj jest zainteresowanie tym problemem i to nam pomaga.
Niemniej kilka lat temu, gdy pisano zawiadomienia do prokuratury, to takie sprawy były szybko umarzane. Dziś jest inaczej. Sam złożyłem kilka zawiadomień i we wszystkich prokuratura podjęła działanie.
Udało się nam pewne zwroty wstrzymać. Chodzi m.in. o słynną sprawę przy ul. Łochowskiej, gdzie próbowano odzyskać kamienicę na kogoś, kto urodził się 134 lat temu i nie żył od 1949 roku. Dziwię się, że przez 6 lat miasto prowadziło procedurę i nikt nie zainteresował się, na kogo ma być ten zwrot.
Mamy więc do czynienia albo z głębokim zaniedbaniem, ocierającym się o zarzuty prokuratorskie, albo ze złą wolą i jakimś układem, który należy zbadać.
- Czy są już jakieś postępy dotyczące zgłoszonych przez Pana zawiadomień do prokuratury?
- W przypadku ul. Łochowskiej 38 komisja weryfikacyjna do spraw reprywatyzacji zapowiedziała, że tę sprawę uchyli. Zresztą już prokuratura przyznała nam rację, że słusznie zatrzymaliśmy ten zwrot.
W przypadku pozostałych kamienic komisja weryfikacyjna również prowadzi zaawansowane działania. Pracuje nad tym też prokuratura. W przypadku kilku innych kamienic dostaliśmy decyzję SKO o uchyleniu decyzji zwrotowych wydanych przez prezydenta miasta. SKO oceniło, że wszystkie wydane były z rażącym naruszeniem prawa.
- Praga Północ nie ma chyba takich problemów jak Śródmieście?
- Śródmieście jest bardziej medialne. Tam były większe kancelarie adwokackie, znane osoby, które wypowiadały się na ten temat. Tymczasem w naszej dzielnicy mamy blisko 400 przedwojennych kamienic. Praga jest również dzielnicą centralną, stąd tylko kilka minut do starówki, a wartość nieruchomości stale rośnie.
Więc tutaj, przy mniejszym zainteresowaniu mediów ogólnokrajowych, działy się rzeczy niedopuszczalne.
Bardzo się cieszymy, że wreszcie to porządkujemy. Bo z jednej strony chronimy lokatorów, z drugiej odzyskujemy sprawiedliwość, a poza tym mamy możliwość realizacji ważnych inwestycji. Dotychczas wielu mieszkańców pytało, dlaczego dany budynek stoi pusty od kilkunastu lat i nic się w nim nie dzieje? Dlaczego na pewnej działce nie możemy wybudować hali sportowej, albo z jakiego powodu któryś skwer jest otoczony płotem i blokuje przejście mieszkańcom?
Te sprawy były przez lata nierozstrzygnięte, a teraz są wyjaśniane. Na przykład przy ul. Białostockiej był wstrzymany zwrot działki i toczył się spór, ale SKO przyznało nam rację. W tej chwili będziemy tam budować halę sportową, której uczniowie i rodzice oczekują od lat.
- Jak Pan ocenia działania komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji w stolicy?
- Aktywność komisji - to, jak rozpatruje i wykrywa sprawy, które do tej pory były przez prokuraturę prawie niezauważane, jak skutecznie ratuje mienie miejskie - przeszła wszelkie oczekiwania. Co miesiąc mamy wiele zwrotów, wykrytych afer i skandali. Jest to nie do przecenienia. To komisja na nadzwyczajne sytuacje, bo taką była mafia reprywatyzacyjna, która działała w Warszawie.
- Tutaj przede wszystkim chodzi o chęć wyjaśnienia tych spraw?
- To są skandale niewyobrażalne w skali normalnego państwa europejskiego. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której ktoś zwracał kamienice na ponad 130-letnie osoby, czy też oddawał nieruchomości na podrabiane dokumenty. Mieliśmy też do czynienia z tym, że urzędnicy ratusza zwracali kamienice, później odsprzedawane członkom rodzin tych urzędników. To patologia, która kosztowała Warszawę ponad miliard złotych.
- Bez tych działań nic by się nie zmieniło?
- Bez nagłośnienia tych spraw, bez prowadzenia ich z pełną odwagą – jestem naprawdę pełen podziwu dla odwagi i determinacji członków komisji – nie udałoby się nic zrobić. Uważam, że komisja była potrzebna, jest bardzo skuteczna i oby dalej tak działała. W tej chwili zaczęła się zajmować sprawami Pragi Północ. Mieszkańcy liczą na jej skuteczność.
- Jak dużo spraw w dzielnicy Praga-Północ ujrzy światło dzienne?
- Bardzo dużo. Na pewno będą dotyczyły wielu kamienic. Sam znam kilkanaście takich przypadków, które udało się dotychczas zbadać. Tak naprawdę, gdybyśmy mieli szerszy dostęp do dokumentacji, to pewnie byłoby ich więcej.
Rozmawiał: Jacek Sądej
jas/ woj/