Krzysztof Kotowicz, burmistrz Ząbkowic Śląskich, od trzech miesięcy dostaje na adres urzędu kartki pocztowe z żądaniem rezygnacji ze stanowiska
Krzysztof Kotowicz, burmistrz Ząbkowic Śląskich, od trzech miesięcy dostaje na adres urzędu kartki pocztowe z żądaniem rezygnacji ze stanowiska
- Nie ukrywam, że odbieram to jako groźby, dlatego sprawę zgłosiłem na policję. Mam jednak świadomość, że autora trudno będzie znaleźć - mówi "Gazecie Wrocławskiej" Kotowicz. Burmistrz nie chce cytować treści korespondencji, bo, jak mówi, są tam niemal same wulgaryzmy. Autor za każdym razem zwraca się do samorządowca per "klerykale".
Zdarzają się też głuche telefony. Anonimowy przeciwnik burmistrza wysyła też mejle i esemesy. Natomiast na słupach ogłoszeniowych w mieście pojawiały się plakaty o treści: "Burmistrzu, kiedy przestaniesz bić swoją żonę?". - To bardzo przykre, że ktoś wciąga w to wszystko moją szczęśliwą rodzinę - mówi samorządowiec.
Okazuje się, że nie tylko on padł ofiarą anonimowych szantażystów. W pobliskim Kamieńcu Ząbkowickim samorządowcy również dostają telefony i listy z groźbami. Tam jednak szantażyści posunęli się jeszcze dalej. Ktoś proponował, że zapłaci wynajętym bandziorom 20 tys. zł za pobicie Dominika Krekora, miejscowego radnego. W ostatniej chwili odstąpili od realizacji zleconego zadania.
Strachu najadła się też jego koleżanka z rady. Dostała esemesa, że jeśli nie zrezygnuje z pełnienia funkcji, to z dymem pójdzie jej mieszkanie.
Postępowania w sprawach anonimowych gróźb prowadziła ząbkowicka policja. W tym roku było ich już pięć. Większość została jednak umorzona.
Krzysztof Kotowicz, burmistrz Ząbkowic Śląskich, od trzech miesięcy dostaje na adres urzędu kartki pocztowe z żądaniem rezygnacji ze stanowiska
Krzysztof Kotowicz, burmistrz Ząbkowic Śląskich, od trzech miesięcy dostaje na adres urzędu kartki pocztowe z żądaniem rezygnacji ze stanowiska
- Nie ukrywam, że odbieram to jako groźby, dlatego sprawę zgłosiłem na policję. Mam jednak świadomość, że autora trudno będzie znaleźć - mówi "Gazecie Wrocławskiej" Kotowicz. Burmistrz nie chce cytować treści korespondencji, bo, jak mówi, są tam niemal same wulgaryzmy. Autor za każdym razem zwraca się do samorządowca per "klerykale".
Zdarzają się też głuche telefony. Anonimowy przeciwnik burmistrza wysyła też mejle i esemesy. Natomiast na słupach ogłoszeniowych w mieście pojawiały się plakaty o treści: "Burmistrzu, kiedy przestaniesz bić swoją żonę?". - To bardzo przykre, że ktoś wciąga w to wszystko moją szczęśliwą rodzinę - mówi samorządowiec.
Okazuje się, że nie tylko on padł ofiarą anonimowych szantażystów. W pobliskim Kamieńcu Ząbkowickim samorządowcy również dostają telefony i listy z groźbami. Tam jednak szantażyści posunęli się jeszcze dalej. Ktoś proponował, że zapłaci wynajętym bandziorom 20 tys. zł za pobicie Dominika Krekora, miejscowego radnego. W ostatniej chwili odstąpili od realizacji zleconego zadania.
Strachu najadła się też jego koleżanka z rady. Dostała esemesa, że jeśli nie zrezygnuje z pełnienia funkcji, to z dymem pójdzie jej mieszkanie.
Postępowania w sprawach anonimowych gróźb prowadziła ząbkowicka policja. W tym roku było ich już pięć. Większość została jednak umorzona.
Nie przeocz tego, co najważniejsze – zapraszamy do bezpłatnej subskrypcji newslettera, wysyłanego od poniedziałku do piątku przez redakcję Serwisu Samorządowego PAP. Łatwy przegląd informacji i bezpośredni dostęp do strony samorzad.pap.pl.