Witold Skrzydlewski, łódzki potentat pogrzebowy i radny, nie chce dopuścić do wyświetlania w Polsce szwedzkiego filmu "Necrobusiness".
Dokument o łódzkiej aferze "łowców skór", czyli procederze kupowania zwłok i uśmiercania pacjentów, powstał na zamówienie BBC. Bije rekordy frekwencji w szwedzkich kinach. Wkrótce trafi na ekrany innych krajów europejskich. Skrzydlewski jest głównym bohaterem obrazu, bynajmniej nie kryształowym - pisze "Dziennik Łódzki".
- Tego filmu w Polsce nie ma i nie będzie. Nikt go nie kupi - podkreśla łódzki radny.
- Pan Witold Skrzydlewski zgodził się wystąpić w filmie pod warunkiem, że to od niego będzie zależało, czy film zobaczą Polacy - powiedział nam Fredrik von Krusenstiern, który razem z mieszkającym od lat w Szwecji Polakiem Zbigniewem Solarzem, wyreżyserował "Necrobusiness".
- Skoro film jest zablokowany, to głową muru nie przebijemy - dodaje przedstawiciel znanego polskiego dystrybutora (zastrzega nazwę firmy). - Szkoda, że polski widz nie będzie mógł zobaczyć obrazu.
Sam Skrzydlewski zaklina się, że filmu jeszcze nie widział, ale jest niezadowolony z jego wymowy. Nic dziwnego: film o "łowcach skór" reklamowany jest w Szwecji rysunkami z twarzą przedsiębiorcy i podpisem "Herr Skrzydlewski".
Na polskojęzycznej stronie internetowej dla szwedzkiej Polonii, znalazło się zdjęcie przedsiębiorcy na tle firmowego samochodu i streszczenie zaczynające się słowami: "Największy zakład pogrzebowy w Łodzi wpada na genialny sposób przejęcia zasiłku pogrzebowego...".
- Dałem się zrobić Szwedom w konia - przyznaje łódzki radny. Odmawia jednak pokazania umowy z filmowcami. Podkreśla, że w procesie "łowców skór" nie otrzymał zarzutu, zeznawał tylko jako świadek i pomagał w rozgromieniu nekrogangu.
Adwokat Rafał Kasprzyk nie wierzy, że Witold Skrzydlewski nie wiedział, jaki film będzie miał charakter.
Magdalena Hodak
Źródło: "Dziennik Łódzki"