Szkoły powiatu kieleckiego czeka rewolucja. Starostwo rezygnuje z liceów. Chce kształcić hydraulików, bo jest dla nich praca we Francji, i kowali, bo są potrzebni w Niemczech do robienia ogrodzeń - pisze Piotr Burda na łamach "Gazety Wyborczej Kielce".
Od lat szkoły powiatu kieleckiego mają problemy z naborem. Kierunki mechaniczne i rolnicze, które tam dominowały, przestały być modne. Młodzież z podkieleckich miejscowości wybiera ogólniaki. Niesłabnącą popularnością cieszy się tylko zawód leśnika, więc Zespół Szkół Leśnych w Zagnańsku nie narzeka na brak kandydatów. - Chcemy zmienić tę sytuację. Zaproponujemy uczniom kształcenie w zawodach, w których nie brakuje pracy - mówi Stanisław Kowalski, naczelnik wydziału edukacji, kultury i sportu kieleckiego starostwa.
Starostwo poważnie przygotowuje się do tej zmiany. W ubiegłym tygodniu zaproszono do Kielc prof. Stefana Kwiatkowskiego z Polskiej Akademii Nauk, w starostwie gościli też dyrektorzy kilku szkół zawodowych z Niemiec.
Goście przekazywali swoje doświadczenia i zachęcali do zmian kierunków w szkoleniu młodzieży.
- To dobry moment do zmian. Wiele osób z naszego regionu pracuje zagranicą. Wracają i tłumaczą, jakie zawody cieszą się wzięciem. To może przyczynić się do zmiany myślenia, bo wielu uczniów się przekonuje, że lepiej mieć dobry zawód niż wykształcenie ogólnokształcące - mówi Kowalski.
Pierwszych zmian należy się spodziewać już w przyszłym roku szkolnym; np. w Chmielniku planowany jest nabór do klas kształcących przyszłych hydraulików (zyskali już renomę we Francji) i kowali (w Niemczech i Anglii potrzebni są do wykonywania ogrodzeń).
Nowe kierunki mają zastępować licea profilowane, które nie dość, że nie dają zawodu, to nie najlepiej przygotowują do matury. W naszym województwa w tym roku nie zdał jej co trzeci uczeń tego typu szkoły.
Kuratorium oświaty aprobuje pomysły powiatu. - Jeszcze w ubiegłym roku było ogromne zainteresowanie szkołami ogólnokształcącymi, a teraz widać wzrost popularności zawodówek. Kierunek zmian w kształceniu, który wybiera starostwo, jest dobry - mówi Barbara Piwnik, świętokrzyski wicekurator oświaty.
Jej zdaniem taka zmiana wymaga jednak sporych nakładów finansowych. - Kształcenie zawodowe jest bardzo drogie. Nie wystarczy dać szkole dobrą nazwę, trzeba ją jeszcze dobrze wyposażyć, a nauczyciele muszą zmienić swoje kwalifikacje - twierdzi wicekurator.
- Karmienie złudzeniami [o pracy po skończeniu liceum - red.] też kosztuje. Znajdziemy środki na przekwalifikowanie szkół - odpowiada Zbigniew Banaśkiewicz, starosta kielecki.
Zapowiada, że zwróci się do premiera Kazimierza Marcinkiewicza, by zwiększył dotacje dla szkół zawodowych. Będzie też rozmawiał z lokalnymi firmami, które przyjęłyby na praktyki uczniom zawodówek i techników. Tak jak ma to miejsce w Łopusznie, gdzie szkoła ściśle współpracuje z firmą WiR.
- Myślimy też o podniesieniu poziomu nauczania języków obcych - mówi starosta.
Czy szkoły w Chęcinach, Chmielniku czy w Rudkach zabiorą uczniów kieleckim ogólniakom? - Czy zabiorą, nie wiem, bo to decyzja rodziców. My w najbliższym czasie damy konkretną ofertę zdobycia atrakcyjnego zawodu - mówi starosta.
Europejskie zmiany w powiatowych szkołach
W szkole zawodowej w Chmielniku planowany jest nabór do klas dla przyszłych hydraulików (zyskali już renomę we Francji) i kowali (w Niemczech i Anglii potrzebni są do wykonywania ogrodzeń). W Chęcinach będzie kształcić się elektroenergetyków. Planowane jest też otwarcie kierunku telekomunikacja na potrzeby mającego tam powstać terminalu pocztowego. Szkoła w Łopusznie specjalizować się ma w kształceniu przyszłych technologów żywienia, którzy szybko znajdują pracę w restauracjach i pubach w Anglii czy Irlandii.
Piotr Burda