Burmistrz Tyczyna stanie przed sądem za skopiowanie pracy licencjackiej. Grozi mu do trzech lat więzienia.
- Do sądu skierowaliśmy akt oskarżenia przeciwko burmistrzowi - informuje Małgorzata Stefkowska-Kujas z Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie. O tym, że Kazimierz S. mógł splagiatować pracę licencjacką, "Gazeta" jako pierwsza pisała w listopadzie ub.r. Doniesienie do prokuratury złożył rektor Wyższej Szkoły Społeczno-Gospodarczej w Tyczynie, gdzie burmistrz ukończył w 2004 r. socjologię na poziomie licencjackim.
Rektor Walter Żelazny odkrył, że praca licencjacka S. "Przestrzeń społeczna gminy Tyczyn" jest łudząco podobna do pracy trzech osób, które są specjalistami w tej tematyce. Nie mylił się. Jedna z tych osób potwierdziła, że udostępniała S. swoją pracę jako instruktaż w przygotowaniu dyplomu. Informatycy uczelni porównali obie prace i okazało się, że blisko połowa ponad 60-stronicowej pracy burmistrza Tyczyna jest identyczna z pracą "Przestrzeń społeczna gminy" innego autora.
Podejrzenia rektora potwierdziła prokuratura. - Oskarżyliśmy Kazimierza S. o wyłudzenie dyplomu. Powołaliśmy biegłego, który potwierdził, że burmistrz dokonał plagiatu - mówi Małgorzata Stefkowska-Kujas. Podczas przesłuchania S. nie przyznał się do winy. - Składał wyjaśnienia, ale na konkretne pytania nie odpowiadał - słyszymy w prokuraturze. W przypadku skazania burmistrza prawomocnym wyrokiem nie grozi mu utrata stanowiska. - Sprawa w prokuraturze nie ma żadnego związku z pełnieniem przez niego funkcji - wyjaśnia Stefkowska-Kujas.
Sam burmistrz nie chciał z nami rozmawiać. Zanim zdążyliśmy mu zadać pytanie, powiedział "do widzenia" i odłożył słuchawkę.
Źródło: Gazeta.pl Rzeszow