- Dla tych ludzi warto coś robić - mówi Sławomir Cynkar, zastępca wójta gminy Czudec. To jeden z najmłodszym samorządowców na takim stanowisku w kraju oraz jeden z dwóch na Podkarpaciu, który ma... długie włosy - czytamy na łamach "Gazety Wyborczej Rzeszów".
Miał 27 lat, gdy został zastępcą wójta. - Mógłby być moim synem. Postawiłem na młodość i to się opłaciło - śmieje się wójt gminy 50-letni Stanisław Gierlak. Cynkar w urzędzie pracuje od dziewięciu lat. Do 2002 r. był informatykiem. To on wpadł na pomysł stworzenia w gminie pierwszego w Polsce darmowego bezprzewodowego internetu, z którego od stycznia 2005 r. korzysta ponad dwa tysiące mieszkańców. Sieć kosztowała ponad 165 tys. zł, z czego blisko 125 tys. zł gmina dostała z Unii Europejskiej.
Skuteczni, jak mało kto
Prawie dwunastotysięczny Czudec zostały uznany właśnie przez Fundację im. Schumana za najbardziej skuteczną gminę w Polsce w ubieganiu się o unijne fundusze. Otrzymał za to polską nagrodę europejską. Niemal każdy wniosek, jaki Czudec składa o unijne pieniądze, przechodzi pozytywnie. Przed wejściem do unii skuteczność była stuprocentowa. - Nie mamy za sobą zaplecza politycznego i nie ma kto za nami lobbować w Warszawie - utyskuje Sławomir Cynkar. To on jest mózgiem niemal wszystkich unijnych projektów. Pisze je wspólnie z pracownicą Anną Skrzypek. - Jesteśmy skuteczni, jak mało kto - uśmiecha się pani Ania, która w tym roku kończy ekonomię na Uniwersytecie Rzeszowskim.
Czudec wybija się w Polsce nie tylko darmowym internetem. - Wszystkie samorządy w Polsce walczą o pieniądze z Unii na drogi czy kanalizację. My także, ale się wyróżniamy. Zdobyliśmy fundusze na ścieżki rowerowe, których w gminie jest ponad 40 km. Dostaliśmy kasę na remont synagogi, gdzie działa biblioteka - opowiada Cynkar. Roczny budżet gminy wynosi 20 mln zł, z czego około 25 proc. stanowią pozyskane pieniądze z UE. W marcu władze Czudca zachwyciły uczestników spotkania w Warszawie skutecznością w ubieganiu się o unijne fundusze. - Kto by pomyślał, że taka gmina może mieć coś do powiedzenia na ten temat - mówi wójt Stanisław Gierlak.
Wiemy, że przejdą
Na jednego mieszkańca Czudca przypada prawie 190 zł z pozyskanych pieniędzy z UE. - Piszemy takie projekty, o których wiemy, że przejdą - dodaje Gierlak, nie chcąc zdradzać sposobów na skuteczność. Mieszkańcy dopiero kilka dni temu dowiedzieli się o sukcesach urzędników. - To fakt, że mamy coraz lepsze drogi. Będzie też kanalizacja i nie będę musiał korzystać z szamba - cieszy się 42-letni Marek Włochowski, jeden z czterech taksówkarzy w Czudcu. - Dobrze by było, żeby unijne fundusze miały przełożenie na większą liczbę kursów. Tego jeszcze nie widzę - dodaje z przekąsem.
- Wie pan... Młodych ludzi trzeba zatrzymać przed wyjazdami do Anglii i Hiszpanii na zbiory pomarańczy. Jak będzie dla nich praca, to zostaną - myśli wójt Gierlak. A bezrobocie w gminie nie jest małe, wynosi 20 proc. W Czudcu kilka milionów euro inwestuje teraz włoska firma Boema, która buduje halę, gdzie będzie produkować surówki spożywcze. Pracę ma znaleźć docelowo dwieście osób. Z kolei na kanalizację czeka jeszcze 65 proc. mieszkańców gminy. - Potrzebujemy 7 lat, żeby ten problem rozwiązać i rozwiążemy - ochoczo mówi Gierlak.
Uzupełniamy się, ale nie kłócimy
Czudeckich urzędników wyróżnia także młodość. Skarbnik i sekretarz nie przekroczyli 30. lat. Połowa z ponad 20 pracowników magistratu ma wyższe wykształcenie. - Sławka na swojego zastępcę wziąłem, bo wiedziałem, że ma głowę na karku. Ja mam doświadczenie, on ma pomysły, entuzjazm, energię i zaangażowanie. Uzupełniamy się, ale nie kłócimy - zapewnia Stanisław Gierlak. Twierdzi, że w radzie gminy nie ma opozycji. - Gdybyśmy myśleli jak politycy, to niewiele byśmy zrobili - uważa.
W unijnym referendum 52 proc. mieszkańców była przeciwna wchodzeniu Polski do UE. - No i teraz sceptycy mogą się schować głowę do piachu. Kasa z Brukseli płynie - komentuje pan Wiesław z Czudca. - Rynek wygląda coraz piękniej, są nowe chodniki. Widać zmiany - uważa pani Iwona, księgowa w miejscowym sklepie odzieżowym. Młodzi takim optymizmem już jednak nie tryskają. - Brakuje nam dyskotek, nasi koledzy i koleżanki wolny czas spędzają na przystankach, a potem do awantur dochodzi - martwi się 19-letnia Natalia Mordacz i jej 18-letnia siostra Renata. - Wyjedziecie z Czudca? - pytamy. - Chcemy studiować, więc to konieczne, a potem się zastanowimy, czy wrócić - odpowiadają.
- Wiem jedno... Dla tych ludzi warto coś robić - uważa Sławomir Cynkar. Nie ukrywa, że w urzędzie ma wrogów. - Niektórzy nie mogą patrzeć, że w pracy nie jem, nie piję kawy, nie robię sobie długich przerw. Codziennie pracuję po 14 godzin. Drzwi w urzędzie zamykam o godz. 20. Gdy byłem informatykiem, na komputer nie mogłem krzyczeć. Teraz język polski mi nie wystarcza, łacina niekiedy jest konieczna - śmieje się Cynkar, jeden z najmłodszych samorządowców na tym stanowisku w kraju. - I jeden z dwóch na Podkarpaciu, który ma długie włosy i nosi kucyk. Pierwszym jest burmistrz Baranowa Sandomierskiego Mirosław Pluta - dopowiada.
- Sławek! Ja z Anią Skrzypek muszę już jechać do Rzeszowa. Trzeba składać kolejny wniosek, a ty rób robotę - rzuca na koniec wójt Gierlak, po czym wsiada w służbowy samochód i odjeżdża.
- Dobra. Wójta już nie ma. Możemy przejść na "ty". Przecież jesteśmy rówieśnikami - mówi na pożegnanie Sławomir Cynkar.
Marcin Kobiałka