Nowe zagrożenia związane z walką o to, by od pierwszego stycznia Rzeszów się nie powiększył! Mieszkańcy wiosek będą mieli problemy z wyrobieniem dowodu osobistego, czy pozwolenia na budowę, bo gminy nie chcą rzeszowskiemu magistratowi przesłać niezbędnych dokumentów - pisze Małgorzata Bujara na łamach "Gazety Wyborczej Rzeszów".
1 stycznia 2006 r. nie zdarzy się cud i wszystkie kwity dotyczące mieszkańców Zwięczycy, Przybyszówki, Załęża i Słociny nie trafią w jakiś magiczny sposób do wydziałów rzeszowskiego urzędu miasta. Wcześniej Rzeszów musi je po prostu dostać z gminnych urzędów, przygotować, posegregować.
Postanowiliśmy sprawdzić, na jakim etapie jest ich przekazywanie, bo czasu zostało niewiele. - Zaczęliśmy już nad tym pracować, ale są problemy - przyznaje Marcin Stopa, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa.
Rzeszów musi najpierw podpisać w tej sprawie porozumienia z gminami Krasne, Boguchwała i Świlcza oraz z rzeszowskim starostwem. W ślad za porozumieniami powinny spływać do stolicy województwa dokumenty: m.in. księgi metrykalne z aktami, karty osobowe mieszkańców, karty ewidencyjno-adresowe, bazy podatkowe, kopie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, wszelkiego rodzaju rejestry, decyzje dotyczące podziału nieruchomości, akta wszystkich spraw w toku.
- Wszystko to jest potrzebne, by mieszkańcy sołectw od 1 stycznia swobodnie mogli załatwić każdą dotyczącą ich sprawę: zameldować się, wyrobić dowód, dostać pozwolenie na budowę, dowiedzieć się, jakie są losy jego wcześniejszej skargi itp. - precyzują w rzeszowskim magistracie.
Okazuje się jednak, że mogą być z tym problemy. Miasto wysłało już do tych czterech samorządów projekty porozumień. Ich adresaci powinni albo odesłać je z podpisami, albo wnieść jakieś uwagi. - Z gminą Krasne i starostwem powiatowym uzgadniamy szczegóły. Natomiast gmina Boguchwała dotąd nie odpisała, a z gminy Świlczy zwrócono nam niepodpisane porozumienie z informacją, że gmina stara się o wstrzymanie zmiany granic Rzeszowa. Tymczasem podpisanie tych porozumień gwarantuje właściwą i sprawną obsługę mieszkańców we wszystkich sprawach ich dotyczących - komentuje Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.
Przypomnijmy, w lipcu rząd Marka Belki wydał rozporządzenie o przyłączeniu do Rzeszowa czterech wiosek z trzech gmin. W ubiegłym tygodniu gminy Świlcza, Boguchwała i starostwo rzeszowskie zawnioskowały do ministra spraw wewnętrznych i administracji o to, by od 1 stycznia wioski nie przechodziły do Rzeszowa. Chcą, by nowy rząd przesunął termin wejścia w życie lipcowego rozporządzenia do czasu, aż Trybunał Konstytucyjny zbada ich skargę na tę decyzję.
Nie wiadomo, kiedy MSWiA wyda swą opinię i kiedy sprawą zajmie się rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Ma czas do końca grudnia. Jeśli nawet stanowisko Warszawy będzie korzystne dla Rzeszowa, to może się okazać, że mieszkańcy przyłączonych wiosek i tak nie będą od nowego roku mogli załatwić w urzędzie najprostszych spraw: wyrobić sobie dowodu osobistego, dostać pozwolenia na budowę itp.
Dlaczego gmina Świlcza utrudnia przejęcie dokumentów Rzeszowowi? W jej imieniu rozmawia z nami Waldemar Pijar, zastępca wójta. W jego wypowiedziach wciąż przewija się żal do prezydenta Ferenca, że postanowił rozszerzać Rzeszów kosztem sąsiednich gmin. - Taki styl zachowania, jaki zaproponował pan Ferenc, nie jest przez nas wszystkich akceptowany - mówi na wstępie.
Pytamy go o projekt porozumienia: - Co się stanie, jeśli wioski przejdą do Rzeszowa? Jak ludzie będą mogli załatwiać swoje sprawy w urzędzie miasta? - dociekamy.
- Myślę, że decyzja MSWiA będzie wcześniej i znajdziemy czas, żeby to wszystko wyregulować - odpowiada wicewójt Pijar.
- A jeśli tak się nie stanie?
- Ja nie będę tego w żaden sposób komentował. Póki co czekamy - oświadcza.
- Sprawa sprowadza się do kłótni między urzędnikami, a w przyszłości mogą na tym ucierpieć zwykli mieszkańcy - argumentujemy.
Wicewójt Pijar nie poczuwa się do odpowiedzialności: - Nie my zgotowaliśmy ten los, nie my występowaliśmy o przyłączenie tych miejscowości do Rzeszowa. Nie jest naszym zamiarem krzywdzenie ludzi. Tyle mam do powiedzenia w tej sprawie - ucina rozmowę.
W Boguchwale, do której projekt porozumienia z Rzeszowa trafił w ubiegłym tygodniu, jeszcze się zastanawiają, co zrobić. - Będziemy musieli się jakoś do tego odnieść, ale analizujemy na razie ten projekt. Nie wiem, kiedy go odeślemy - słyszmy od wójta Wiesława Dronki. - Traktujemy prawo bardzo poważnie. Mamy nadzieję, że termin wejścia w życie rozporządzenia zostanie przesunięty. A jeśli nie, to prześlemy dokumenty, nie będziemy łamać prawa - zapowiada Dronka.
Małgorzata Bujara