Zaskakujące stanowisko europosła Bogusława Liberadzkiego w sprawie pijackich ekscesów starostów w drodze do Brukseli. Europoseł stwierdził, że gdyby wszyscy pasażerowie autokaru integrowali się, obyłoby się bez wpadki - czytamy na łamach "Gazety Wyborczej Szczecin".
Chodzi o słynny i w Polsce, i w siedzibie władz UE studyjny wyjazd delegacji z Zachodniopomorskiego do Brukseli. Grupa starostów, uczniów i dziennikarzy z lokalnych mediów wyruszyła 17 października, by oglądać, jak wygląda praca europejskiego parlamentu. Zapraszał Bogusław Liberadzki (SLD), płaciła UE. W autokarze czwórka starostów zachowywała się skandalicznie (trzech z nich to działacze SLD, czwarty wyleciał z partii za niepłacenie składek). Pili wódkę, awanturowali się, śpiewali sprośne piosenki, ubliżali dziennikarzom i nauczycielkom.
Na wczorajszej konferencji prasowej w Szczecinie Liberadzki skomentował sprawę. Zganił zachowanie samorządowców i oświadczył, że upomniał ich krótkimi męskimi słowami, których nie chce cytować. Dodał także, że całego incydentu można by uniknąć, gdyby wszyscy członkowie delegacji zintegrowali się.
- Jeżeli cała sala się bawi, to nie ma smutnego pana, któremu przeszkadza bal - tłumaczył eurodeputowany zaskoczonym dziennikarzom.
Na czym miałaby polegać ta integracja? - zapytaliśmy po konferencji prasowej.
- Wiadomo: zasoby alkoholu przeznaczonego do spożycia były ograniczone - sprecyzował Liberadzki. - Gdyby spożywali go wszyscy, to wyszłoby po pięćdziesiątce czy po setce na głowę i byłoby higienicznie. Procenty rozłożyłyby się na więcej konsumentów i nie byłoby wpadki.
Bogusław Liberadzki zastanawia się także, czy dobrze się stało, że media nagłośniły sprawę jeszcze podczas pobytu nieszczęsnej delegacji w Brukseli. - To nie poprawia naszej reputacji. Może lepiej byłoby poinformować o tym już po powrocie do Szczecina? - dywagował.
W tym roku Liberadzki nie zamierza już nikogo więcej zapraszać, bo wyczerpał limit. Z przysługującego mu prawa zamierza skorzystać w przyszłym roku. Pracę parlamentu będzie mógł pokazać 90-osobowej grupie. Nie wie, kogo zaprosi, nie wie, jak uniknąć kompromitujących incydentów.
- Jestem bezradny - stwierdził. - Wydawało mi się, że w tym autokarze trudnej będzie upilnować młodzież niż dorosłych.
Jolanta Kowalewska