Podczas debaty o budżecie UE na lata 2007 - 2013 mieliśmy do czynienia z kakofonią interesów - powiedział minister ds. europejskich Jarosław Pietras
Poniedziałkowa debata ministrów spraw zagranicznych w Brukseli na temat finansowania UE w latach 2007-13 potwierdziła istniejące dotychczas różnice interesów poszczególnych krajów członkowskich, co nie wróży dobrze osiągnięciu porozumienia budżetowego w grudniu tego roku.
"Mieliśmy do czynienia z kakofonią interesów. Każdy wystąpił z własną listą spraw" - ocenił minister ds. europejskich Jarosław Pietras, który towarzyszył w Brukseli nowemu szefowi polskiej dyplomacji Stefanowi Mellerowi.
W cztery miesiące po porażce (czerwcowego) szczytu w sprawie finansowania Unii Europejskiej w latach 2007-13, kierujący pracami UE Brytyjczycy wznowili w poniedziałek debatę budżetową, wierząc, że uda im się doprowadzić do porozumienia budżetowego w grudniu tego roku.
"Będzie to trudne, bo istnieją bardzo różne perspektywy narodowe" - przyznał w Brukseli szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw. Brytyjczycy nie przedstawili w poniedziałek żadnych propozycji liczbowych. Straw zapowiedział, że przygotują je jeszcze w listopadzie.
"Z dzisiejszej dyskusji nie wyłania się żaden pakiet, dlatego że każdy ciągnie w swoją stronę" - powiedział Pietras. Porównał obecny stan negocjacji do stanu z marca i kwietnia, sprzed szczytu europejskiego w czerwcu.
Zdaniem francuskich dyplomatów, większość państw członkowskich uważa, iż nie należy zbytnio odchodzić od projektu budżetu, przygotowanego w czerwcu przez ówczesne przewodnictwo luksemburskie. Projekt ten dla Polski oznaczał około 60 mld euro "na czysto" w siedmioletniej perspektywie od 2007 do 2013 roku.
Stanowisko francuskie podziela Polska, a występując w czasie debaty minister Meller oświadczył, że "kompromis luksemburski jest podstawą do negocjacji". (Luksemburg sprawował w pierwszym półroczu br. przewodnictwo w UE).
Według Pietrasa, podczas debaty pojawiły się głosy opowiadające się za zmniejszeniem globalnego budżetu poniżej zaproponowanych w czerwcu 871 mld euro. Z postulatem takim wystąpiła m.in. Szwecja.
Zdaniem Pietrasa, nadchodzi moment, by także premier Polski zaangażował się w negocjacje budżetowe. "Przełamanie i przekonanie do naszych postulatów bez bezpośredniego zaangażowania premiera byłoby bardzo trudne" - powiedział.
Dyplomaci podkreślają, że centralnym problemem pozostaje rabat brytyjski, czyli kilkumiliardowa ulga w składce do budżetu UE, z której Londyn korzysta od 1984 roku. Jack Straw przyznał w poniedziałek, że Londyn, jest "gotowy rozmawiać o swoim rabacie, ale w kontekście reformy budżetu", czyli zmniejszenia wydatków na rolnictwo.
W czerwcu to właśnie brak zgody Londynu na zmniejszenie rabatu był główną przyczyną fiaska szczytu europejskiego. Londyn zażądał wówczas ograniczenia wydatków na dopłaty rolne, co z kolei odrzucił Paryż.
Obecnie Brytyjczycy, odpowiedzialni za prowadzenie negocjacji budżetowych, nie stawiają tego warunku aż tak ostro. Chcą jednak gwarancji, że Unia dokona rewizji swoich wydatków, najprawdopodobniej około 2008-2009 roku. (PAP)