Wśród pracowników urzędu marszałkowskiego są kierownicy oddziałów, w których poza nimi nie pracuje nikt.Podkarpacki Urząd Marszałkowski zatrudnia blisko 600 osób. Marszałek Zygmunt Cholewiński wielokrotnie tłumaczył, że trzeba ciągle zatrudniać nowych ludzi do rozdziału środków unijnych.
"Gazeta" znalazła komórki, w których są kierownicy, ale oprócz nich nikt tam nie pracuje. Jacek Kiczek jest kierownikiem oddziału rozwoju linii kolejowych. Oprócz niego w oddziale nie ma nikogo. Według Kiczka, który jest także radnym Rzeszowa, więcej osób nie trzeba do tego oddziału. On zajmuje się pilnowaniem opracowywania dokumentacji na modernizację linii kolejowej Rzeszów - Warszawa. Za tę dokumentację samorząd wojewódzki płaci 2,5 mln zł i ktoś musi to nadzorować. Kiczek zaś ma wykształcenie politechniczne o kierunku budowa i utrzymanie linii kolejowych.
Jest też w urzędzie biuro koordynacji współpracy z samorządami i organizacjami. Kierownik to Wojciech Jurasz.
- Niech pani porozmawia z naszym rzecznikiem prasowym. Tak będzie najlepiej - powtarza kierownik Jurasz, pytany, czy w biurze pracuje ktoś oprócz niego.
Tymczasem w urzędzie funkcjonuje też pełnomocnik zarządu ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi. To Anna Pakuła-Sacharczuk. - Dbam głównie o interesy organizacji pozarządowych, przedstawiam ich potrzeby zarządowi. Tych organizacji w regionie jest ok. 10 tysięcy - tłumaczy Pakuła-Sacharczuk.
Sam jeden w swojej komórce jest też Zbigniew Piróg, kierownik kancelarii tajnej urzędu. - Bo tak musi być. Tak nakazuje ustawa o ochronie informacji niejawnych. A co pani chce ode mnie... wyciągnąć? - pyta podejrzliwie kierownik Piróg.
Jak podaje rzeczniczka marszałka, ustawa precyzuje, że w urzędzie musi być kancelaria tajna, którą kieruje kierownik. Ale w kancelarii mogą być oczywiście także inni pracownicy. - Jeśli będzie taka potrzeba, to zostaną zatrudnieni pracownicy do kancelarii, ale na razie pan kierownik dobrze sobie radzi sam - tłumaczy rzeczniczka.
Wyjaśnia, że struktura urzędu jest cały czas tworzona i ulepszana i to, co się dzieje, jest odpowiedzią na nowe potrzeby i obowiązki. I że jeśli pojawia się potrzeba stworzenia nowej komórki, najpierw jest powoływany kierownik, który z czasem dobiera sobie zespół.
Małgorzata Bujara
Źródło:
"Gazeta Wyborcza Rzeszów"