Fundusze unijne na lata 2021-2027 będą dostępne z dużym opóźnieniem. Będą też przyznawane na zupełnie nowych zasadach.
Fundusze unijne na lata 2021-2027 będą dostępne z dużym opóźnieniem. Będą też przyznawane na nowych zasadach. W Polsce w biedniejszych regionach minimalny wkład własny w unijnych projektach zwiększy się z obecnych 15 proc. do nawet 30 proc., a w bogatszych (Mazowsze, Dolny Śląsk i Wielkopolska) – z 15-20 proc. nawet do 60 proc.
Nowością będzie też m.in. nowy program adresowany do obszarów zmarginalizowanych.
Negocjacje Komisji Europejskiej i krajów członkowskich UE w sprawie funduszy unijnych na lata 2021-2027 wciąż trwają. Już wiadomo, że nie zakończą się one przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Właśnie w związku z tymi wyborami. Kraje, które mają dotknąć duże cięcia funduszy unijnych, nie zgodzą się na nie przed elekcją do PE. Zaś kraje, które są płatnikami netto do budżetu UE, też będą chciały pokazać swoim wyborcom, że nie dopuszczą do zwiększenia ich wpłat do unijnej kiesy (co jest konieczne m.in. ze względu na brexit).
Wraz z kończącą się kadencją Parlamentu Europejskiego skończy się też kadencja Komisji Europejskiej. Po wyborach do PE zostanie wybrany nowy jej skład. To wszystko sprawia, że negocjacje w sprawie funduszy unijnych na lata 2021-2027 raczej nie zakończą się w tym roku. To zaś oznacza, że te fundusze będą dostępne z dużym opóźnieniem, na pewno nie od 1 stycznia 2021 r. – jak być powinno. Czyli może czekać nas powtórka z 2016 r., gdy skończyły się pieniądze unijne na lata 2007-2013 (można je było wydać do 2015 r.), a nie można było jeszcze wydawać tych na lata 2014-2020. Tylko, że tym razem to opóźnienie może być jeszcze większe.
Złych wiadomości jest więcej. Komisja Europejska chce obcięcia Polsce funduszy na politykę spójności na lata 2021-2027 i to aż o 23 proc. Tymczasem z tych funduszy finansowane są m.in. regionalne programy operacyjne. Krótko mówiąc, funduszy unijnych, z których korzystają samorządy, będzie znacząco mniej niż obecnie.
Na domiar złego KE zamierza zmniejszyć udział maksymalnego dofinansowania unijnego w projektach realizowanych z funduszy spójności – w przypadku najbiedniejszych regionów z 85 proc. do 70 proc., a bogatszych do nawet 40 proc.
Co to oznacza do Polski? Obecnie aż 15 polskich województw może korzystać z dofinansowania unijnego na poziomie do 85 proc. wartości projektu, a w przypadku Mazowsza to 80 proc. Jak wyglądałoby to po zmianach proponowanych przez KE? Po pierwsze trzeba wspomnieć o tym, że polskie regiony bardzo podciągnęły się w ostatnich latach względem unijnej średniej (chodzi o PKB), która w dodatku obniży się w wyniku brexitu. To natomiast automatycznie powoduje, że będą one otrzymywać fundusze unijne na gorszych warunkach niż dotąd. Bo jako bogatsze potrzebują mniejszego wsparcia.
W praktyce może wyglądać to tak: w 13 polskich województwach minimalny wkład własny w unijnych projektach zwiększy się z 15 proc. do nawet 30 proc., a na Mazowszu, Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku, z 80-85 proc. do 50 lub nawet, jak chce KE, do 40 proc.
To wszystko jest jeszcze przedmiotem negocjacji między Polską a Komisją Europejską. Polski rząd walczy o to, żeby warunki dla naszego kraju były jak najlepsze. Chodzi o np. o to, żeby można było uwzględnić wysokość PKB naszych regionów z lat wcześniejszych niż chce KE, wtedy, gdy był niższy. Dzięki temu minimalny wkład własny mógłby się zmniejszyć. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zabiega też o to, żeby z Mazowsza wydzielić bogatszą część – tak, żeby biedniejsza część tego regionu mogła korzystać z wyższego niż stolica limitu dofinansowania unijnego.
Trwają też zabiegi, by wschodnia część Mazowsza mogła korzystać z unijnego programu Polska Wschodnia.
To nie będą wszystkie zmiany. Polski rząd chce, żeby w funduszach unijnych na lata 2021-2027 dla naszego kraju pojawił się zupełnie nowy program: dla tzw. obszarów zmarginalizowanych, czyli najbiedniejszych, najwolniej rozwijających się subregionów, np. terenów popegeerowskich.
Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju przymierza się też do tego, żeby w przypadku funduszy unijnych na te lata ustalać zasady unijnego wsparcia nie dla całych regionów, ale różnicować je już na poziomie subregionów. Tak, żeby biedniejsze części tych samych województw mogły otrzymywać więcej środków UE niż ich bogatsze powiaty. Taką potrzebę najlepiej widać na Mazowszu, gdzie jest bardzo bogata aglomeracja warszawska oraz należące do najbiedniejszych i najmniej rozwiniętych w kraju wschodnie, północne i południowe peryferie tego regionu.
Jacek Krzemiński