O kosztach kształcenia rozmawia się już dość często nie tylko w organach prowadzących, ale także w szkołach. Jednak rozmowa o nich sprowadza się na ogół do analizy ich w wymiarze rocznym, a przecież uczeń kształcony jest w cyklu kilkuletnim.
O kosztach kształcenia rozmawia się już dość często nie tylko w organach prowadzących, ale także w szkołach. Jednak rozmowa o nich sprowadza się na ogół do analizy ich w wymiarze rocznym, a przecież uczeń kształcony jest w cyklu kilkuletnim. Poza tym pieniądz w cyklu nawet dwóch lat traci na wartości, co popularnie nazwane jest inflacją. Jak więc podejść do wyliczenia całkowitych kosztów kształcenia ucznia, np. gimnazjum czy liceum, w trzyletnim cyklu edukacyjnym? Jakie czynniki wziąć pod uwagę, gdy chcemy wyliczyć przeciętne koszty kształcenia np. ucznia z konkretnego rocznika? Jak sobie poradzić z tym, że nauka realizowana jest w cyklu roku szkolnego, a finansowanie szkoły odbywa się w cyklu roku budżetowego? Spróbujmy o tym porozmawiać.
Najlepiej cały problem prześledzić na konkretnym studium przypadku. Weźmy dowolną szkołę (tabela 1).
W wierszu dolnym ujęta jest średnioroczna liczba uczniów (ciekawe, że w tej szkole średnioroczna liczba uczniów zmniejszała się co roku dokładnie o taką samą wielkość, czyli o 29 uczniów, przeciętnie jeden oddział). Z różnych powodów: migracyjnych, zmiany szkoły, porzucania nauki i innych, czasem trudnych do uchwycenia statystycznego, liczba uczniów ulega zmianie. Radzimy sobie, licząc tak zwaną przeciętną roczną w ten sposób, że liczbę uczniów ujętych np. we wszystkich dziennikach lekcyjnych na koniec miesiąca sumujemy i dzielimy przez liczbę miesięcy, co w roku szkolnym stanowi 10 (od września do czerwca) i w ten sposób uzyskujemy przybliżoną średnią dla całego roku. Ze zrozumiałych względów nie liczymy miesięcy wakacyjnych, choć można dodać dwa razy wielkość z czerwca (za lipiec i sierpień), ale wtedy otrzymaną sumę trzeba podzielić przez 12. Takie wynikowe średnie wielkości zostały wpisane w dolny wiersz tabeli.
Łatwo zauważyć, że uczniowie w tym cyklu funkcjonowali - w części lub w całości - w czterech latach budżetowych (od roku 2004 do 2007). Jak wyglądały całkowite wydatki w naszej szkole w tych latach? Ilustruje to tabela poniżej (tabela 2).
Przecież uczniowie w pierwszym roku szkolnym 2004/05 korzystali w jakiejś części z finansów w roku 2004 i w jakiejś w roku 2005. W jakiej? Ponieważ rok szkolny rozpoczyna się 1 września, więc korzystali z nich w 2004 roku przez cztery miesiące, czyli 1/3 roku. W kolejnym roku uczniami byli od stycznia do końca sierpnia, więc przez osiem miesięcy, czyli 2/3 roku. Te podstawowe ustalenia potrzebne nam będą do dokonania bardzo przybliżonych, ale niewiele odstających od rzeczywistych, kosztów. Pominiemy tu bardzo indywidualne, niemożliwe do statystycznego uchwycenia różnice, jak choćby ta, że jeden uczeń korzystał z zajęć wyrównawczych, a drugi uczęszczał na zajęcia koła astronomicznego, za które to szkoła przecież płaciła, inny zaś tylko z obowiązkowych zajęć. Musimy jednak przyjąć założenie, że każdy uczeń ma prawo korzystania z całej oferty szkolnej, choć nie każdy tego chce albo nie ma ku temu predyspozycji.
W efekcie dochodzimy do sumy tych cząstkowych wielkości, co matematycznie można wyrazić wzorem:
gdzie:
Ku - całkowity koszt kształcenia ucznia
w ciągu trzech kolejnych lat nauki szkolnej;
C - koszt kształcenia wszystkich uczniów
w kolejnych latach budżetowych;
U - liczba uczniów w szkole w kolejnych
latach szkolnych;
m - lata szkolne;
n - lata budżetowe.
Podstawiając dane z naszej szkoły do wzoru, otrzymujemy wynik: 10 789 zł. Spora kwota; gdyby musieli ponosić ją rodzice dzieci, to średnio płaciliby ok. 300 zł miesięcznie. Oczywiście wyliczeń tych nie dokonaliśmy po to, by rodzicom pokazać, jakim obciążeniem dla podatników są ich pociechy. Nasze cele są inne, ale o tym niżej.
Wyliczona kwota jest tzw. kwotą nominalną, czyli wyrażoną w wielkościach bieżących - odnoszących się bezpośrednio do kwot zapisanych w sprawozdaniach księgowych. Pojawia się jednak inny problem, owa wspomniana już wcześniej inflacja, która"zjada" nam część środków. Jak sobie z tym poradzić? Opublikowane w różnych materiałach dane (Minister Finansów, Główny Urząd Statystyczny) informują nas, że inflacja rok do roku w analizowanych latach wynosiła odpowiednio (tabela 3).
Tak więc wartość środków skonsumowanych w roku 2005, po uwzględnieniu wzrostu cen w stosunku do roku 2004 (nazywamy go rokiem bazowym), w swojej sile nabywczej była niższa o 2,1 %, a w kolejnych latach zgodnie ze wskaźnikiem inflacji. Co to oznacza?
Ni mniej, ni więcej tylko tyle, że wydane w 2005 roku 1 336 164 zł, gdyby środki te były wydane w roku 2004, stanowiłyby równowartość kwoty 1 308 682 zł. Warto zauważyć, że jest to kwota niższa niż wydana w roku bazowym. W kolejnych latach oczekiwany wynik prezentuje się, jak w tabeli 4, a dla przejrzystości powtórzono w niej wydatki nominalne (tabela 4).
Tak więc rzeczywiste, czyli realne wydatki, przy uwzględnieniu siły nabywczej pieniądza w danym roku, były niższe od nominalnych zapisanych w dokumentach księgowych. Jeśli uważnie popatrzymy na wykres niżej, to zauważymy, że z uwagi na istnienie inflacji, czyli wzrost cen, realne wydatki w poszczególnych latach (ciągle traktując rok 2004 jako rok bazowy) były niższe od tych zapisanych przez księgową. Obrazowo ilustruje to wykres 1 (kolor niebieski ilustruje wydatki nominalne, kolor czerwony - wydatki realne) (wykres 1).
W tej sytuacji, gdyby nie następował wzrost cen, realny koszt kształcenia naszego rocznika wyniósłby nie 10 978, a 10 458 zł, czyli rzeczywiste wydatki w przeliczeniu na jednego ucznia byłyby w ciągu trzech lat niższe o 520 zł. Przy niskiej w analizowanych latach inflacji różnica pozornie wydaje się niewielka, ale trzeba pamiętać, że przy pomnożeniu wyniku przez liczbę uczniów dysproporcja jest znaczna, co wyraźnie widać na wykresie. Tak więc w kieszeni każdego rodzica (gdyby sami płacili) pozostałoby owe 520 zł, a budżet organu prowadzącego zaoszczędziłby tę kwotę pomnożoną przez średnią liczbę uczniów, tak więc byłaby to znacząca wielkość.
Jakie z tego przykładu płyną wnioski? Poza przedstawionymi wyżej, także i te:
Trzeba o tym pamiętać, zwłaszcza w sytuacji gdy sygnały płynące z organu prowadzącego wywierają na nas delikatne naciski w kierunku ograniczania wydatków, bo w stosunku do roku ubiegłego "przejadamy" znacząco więcej pieniędzy. A obliczanie kosztów kształcenia w cyklu kształcenia, gdy np. chcemy wyliczyć ekonomiczną efektywność naszej "firmy", jest podstawą do wykazania, że prawda nie zawsze jest tak oczywista, jak to sugerują dane księgowe.
Dyrektor szkoły, zgodnie z polskim prawem, ponosi odpowiedzialność m.in. za racjonalne, oszczędne, celowe i efektywne wydawanie środków publicznych. Jednak aby mógł obronić swoje decyzje, powinien posiąść elementarne umiejętności dokonywania podstawowych analiz ekonomicznych, które mogą stanowić bazę do uzasadnienia swoich racji lub negocjacji niezbędnych dla kierowanej przez niego placówki ekonomicznych decyzji organu prowadzącego.
Tabela 1. Liczba uczniów w roku szkolnym
Rok szkolny | 2004/05 | 2005/06 | 2006/07 |
Uczniów | 431 | 402 | 373 |
Tabela 2. Całkowite wydatki szkoły
Rok | 2004 | 2005 | 2006 | 2007 |
Wydatki (zł) | 1 308 922 | 1 336 164 | 1 478 854 | 1 582 613 |
Tabela 3. Wskaźnik wzrostu cen
Rok do roku | Wskaźnik wzrostu cen |
2004-2005 | 2,1% |
2005-2006 | 1,0% |
2006-2007 | 2,5% |
Tabela 4. Porównanie wydatków nominalnych i realnych
Rok | 2004 | 2005 | 2006 | 2007 |
Wydatki nominalne (zł) | 1 308 922 | 1 336 164 | 1 478 854 | 1 582 613 |
Wydatki realne (zł) | 1 308 922 | 1 308 682 | 1 434 096 | 1 497 282 |
Wykres 1. Realne wydatki w poszczególnych latach
Antoni Jeżowski