- Pieniądze na rolnictwo są przejadane. Nie stawiamy na mechanizmy promodernizacyjne, które zmuszałyby rolników do inwestowania – mówi w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” dr Agnieszka Szymecka z Katedry Rozwoju Obszarów Wiejskich SGH.
Agata Nowakowska: Na polską wieś od lat płyną ogromne pieniądze z budżetu, tymczasem ciągle słyszymy, zwłaszcza od polityków, że to zagłębie biedy.
Dr Agnieszka Szymecka: W tym roku środki publiczne na rolnictwo z budżetu krajowego i unijnego przekroczą 57 mld zł. A rolnictwo wytwarza zaledwie 2 proc. naszego PKB! To pokazuje, że coś jest nie tak.
Co takiego?
- Pieniądze na rolnictwo są przejadane. Większość środków kierowanych na wieś ma charakter zabezpieczający czy wręcz socjalny. Nie stawiamy na mechanizmy promodernizacyjne, które zmuszałyby rolników do inwestowania.
Jak się pojedzie na wieś, często widać, że wielu rolników żyje w dramatycznych warunkach.
- Dlatego właśnie państwo musi przeznaczać publiczne środki na wieś, ale trzeba je lepiej wydawać i racjonalizować. Moim zdaniem mówienie o radykalnych cięciach środków dla wsi to mrzonka. Tam mogą być jakieś oszczędności, ale to będą niewielkie kwoty.
Spróbujemy zatem opisać tę wieś.
- Polska wieś się bogaci, zwłaszcza po wejściu Polski do Unii. Według Eurostatu w 2004 r. dochody na wsi wzrosły o blisko 70 proc. Szacuje się, że w rodzinach rolniczych są o 10 proc. wyższe niż w robotniczych. Jednym z powodów są dopłaty bezpośrednie - średnio to 6,5 tys. zł rocznie na gospodarstwo. Wieś jest jednak bardzo zróżnicowana.
Jak wygląda struktura gospodarstw?
- Na wsi żyje 38 proc. polskiego społeczeństwa, blisko 14,5 mln Polaków. Mamy 2,7 mln gospodarstw, z czego 1,8 mln jest uprawnionych do otrzymywania płatności bezpośrednich (ok. 340 tys. ich z różnych względów nie pobiera). To gospodarstwa o powierzchni co najmniej 1 ha. Wśród pobierających dopłaty ok. 740 tys. to gospodarstwa towarowe produkujące na rynek. Ale wśród tych gospodarstw rozpiętość dochodowa też jest duża: jedne mają 3,5 tys. zł dochodów, innych roczne obroty wynoszą 800 tys. euro. Takich jest w Polsce ok. 2 tys.
Zostaje nam ok. 700 tys. gospodarstw pobierających dopłaty. Co z nimi?
- To gospodarstwa socjalne, ich właściciele konsumują to, co wyprodukowali. Żyją w biedzie i korzystają z pomocy społecznej.
Ile jest tych bogatych gospodarstw w procentach, a ile tych biednych?
- Jest taka jednostka - ESU - którą wylicza się wielkość ekonomiczną gospodarstwa rolnego. W Polsce ok. 0,5 proc. gospodarstw sięga powyżej 100 ESU, czyli 120 tys. euro (jeden ESU to 1200 euro). Na drugim biegunie mamy ok. 20 proc. gospodarstw plasujących się pomiędzy 8-16 ESU i - co istotne - ponad milion gospodarstw do 2 ESU.
Bogatych i biednych rolników traktujemy tak samo.
- Bogaci rolnicy płacą takie same niskie składki do KRUS jak ci biedni z poletkiem i trzema kartoflami. Nie płacą - tak jak biedni rolnicy - składki na zdrowie i podatków dochodowych PIT (o ile nie są przedsiębiorcami). Obowiązujący rolników podatek rolny zdecydowanie uprzywilejowuje bogatych rolników.
Dlaczego?
- Podatek rolny jest ustalany jako równowartość pieniężna 2,5 kwintala żyta z hektara przeliczeniowego (według średniej ceny skupu żyta za trzy pierwsze kwartały roku poprzedzającego rok podatkowy). Dla małych i średnich gospodarstw, takich do 10 ha, obciążenie tym podatkiem - procentowo w stosunku do uzyskiwanych dochodów - jest wyższe niż w przypadku dużych gospodarstw. Jest to wynik oderwania wysokości podatku od wielkości produkcji, wielkości gospodarstwa, a przede wszystkim od uzyskiwanych z prowadzonej działalności dochodów.