Uczniowie narażeni są na przemoc m.in. ze względu na status, płeć, niepełnosprawność, pochodzenie. Często brak jest adekwatnej reakcji szkoły
Dzieci w szkołach narażone są na przemoc m.in. ze względu na swój status materialny, płeć, niepełnosprawność, pochodzenie - pokazuje monitoring Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej.
Wynika z niego, że w wielu takich przypadkach brak jest adekwatnej reakcji.
W środę Rzecznik Praw Obywatelskich oraz Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej zorganizowali konferencję „Równa i bezpieczna szkoła – jak ją wspierać?”, podczas której przedstawiono najnowsze dane z monitoringu TEA dotyczącego reakcji na najbardziej drastyczne przypadki dyskryminacji i przemocy w polskich szkołach zebrane w raporcie „Edukacja antydyskryminacyjna – ostatni dzwonek!”.
Raport zawiera opis ponad 70 przypadków szkolnej dyskryminacji i przemocy motywowanej uprzedzeniami, opisywanych w mediach regionalnych w ubiegłym roku.
Dane zebrane w monitoringu wskazują, że na przemoc narażone są dzieci i młodzież ze względu na swój status materialny, płeć, niepełnosprawność pochodzenie etniczne i narodowe miejsce zamieszkania, a także wiek. W ponad 70 proc. przypadków, o których informowały media, osobami nagłaśniającymi daną sprawę byli rodzice uczniów.
Do biura RPO wpływają skargi dotyczące braku adekwatnej reakcji na sytuacje i zachowania związane z dyskryminacją i motywowane uprzedzeniami. Zastępczyni RPO ds. Równego Traktowania dr Sylwia Spurek wskazała, że edukacja antydyskryminacyjna w szkołach jest niewłaściwie wdrażana, a niekiedy zupełnie jej brakuje. Przypomniała, że szkoły mają obowiązek prowadzenia tego rodzaju edukacji na podstawie ustawy o systemie oświaty i odpowiednich rozporządzeń ministra edukacji narodowej.
"Dostrzegamy problem polegający na tym, że nauczyciele czy dyrektorzy szkół, którzy prowadzą w sposób nowoczesny i otwarty edukację antydyskryminacyjną, spotykają się z krytyką swoich środowisk lokalnych" - powiedziała Spurek
Wskazała, że należy podnosić świadomość kadry pedagogicznej w tym zakresie, a zmiany powinny także obejmować treści zawarte w podręcznikach.
"Postulujemy nowelizację rozporządzenia, które dotyczy dopuszczania podręczników do użytku szkolonego i uzupełnienia go o takie treści, które spowodują że podręczniki będą także oceniane pod kątem dyskryminacji czy kwestii równego traktowania" - dodała.
Jedna z autorek raportu Marta Rawłuszko oceniła, że dyskryminacja i przemoc motywowana uprzedzeniami są codziennością wielu polskich uczniów.
"Przemoc, której doświadczają uczniowie i uczennice, nie jest przypadkowa - ona wynika z uprzedzeń, z wrogości wobec konkretnych grup społecznych, do których należą dzieci czy młodzież" - komentowała.
Jak pokazał monitoring TEA, w co piątej badanej sprawie instytucje oświatowe, głównie kuratoria oświaty, w ogóle nie podjęły działań kontrolnych lub naprawczych, uzasadniając to niewpłynięciem formalnej skargi, brakiem wiedzy o sprawie lub faktem, że dana sytuacja miała miejsce poza szkołą, np. na przystanku, mimo że sprawcami byli uczniowie.
Współautorka raportu Magdalena Chustecka przywołała przykład długotrwałego nękania chłopca romskiego przez rówieśników, którzy m.in. wysypywali worek ze śmieciami przed drzwiami jego mieszkania, a także wyzywali go i prowokowali do bójek.
Komentując tę sytuację, kuratorium odpowiedziało: "W artykułach prasowych nie zawarto informacji, że obrażanie miało miejsce na terenie szkoły, a jedynie wzmiankę, że napastnicy znali ofiarę ze szkoły podstawowej".
"Była to podstawa prawna dla kuratorium, aby nie zajmować się kwestią edukacji czy też interwencji w stosunku do napastników" - oceniła Chustecka.
Najczęściej interwencje podejmowane przez kuratoria oświaty mają charakter kontroli doraźnej i skupiają się na sprawdzaniu zgodności działań danej placówki z przepisami prawa lub wewnętrznymi uregulowaniami.
W kuratoriach brakuje także wiedzy o mechanizmach dyskryminacji i przemocy motywowanej uprzedzeniami. Kuratorzy nie wiedzą np., jak diagnozować, czy doszło do takich sytuacji i jak wspierać ofiary takich zachowań. Chustecka wskazała, że gdy w jednej ze szkół doszło do wielomiesięcznej przemocy seksualnej wobec uczennicy, dyrekcja szkoły zaproponowała uczniom zajęcia z kultury języka i przypomniała o zakazie używania wulgaryzmów.
W raporcie wskazano także m.in., że naruszenia ze strony nauczycieli spotykają się z o wiele łagodniejszą reakcją przełożonych niż działania dzieci.
wk/pap/serwis samorzadowy