Samorządowcy czasem czują się jak konie, obciążone zadaniami rządowymi >>
Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją zapisy ustawy o systemie oświaty mówiące, że jeśli do prywatnego przedszkola w danej gminie uczęszcza dziecko z innej gminy, koszty dotacji przedszkola pokryć ma gmina, w której mieszka to dziecko.
Skargę w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego złożyły Rady Gminy Nieporęt i Stopnica. Rozmawiamy z Sławomirem Mazurem, wójtem Nieporętu.
Jest Pan zadowolony z decyzji Trybunału Konstytucyjnego?
Sławomir Maciej Mazur, wójt Nieporętu: Myślę, że wszystkie gminy w Polsce powinny być zadowolone z tego wyroku, bo od lat zapisy dotyczące dotacji gmin do działalności niepublicznych przedszkoli na terenie innej gminy powodowały spore problemy.
Jakie?
- Bardzo często dochodziło do niepotrzebnych zadrażnień między gminami. Gmina, która na swoim terenie miała przedszkola publiczne, musiała dopłacać do przedszkoli prywatnych w innej gminie o wiele więcej niż średnie utrzymanie dziecka w jej przedszkolu. Jeżeli przykładowo moja gmina płaci za utrzymanie dziecka w przedszkolu 200 czy 300 złotych, to nie mogę więcej płacić za utrzymanie jednego przedszkolaka w Warszawie.
Spodziewał się Pan takiego rozstrzygnięcia?
- Decyzja Trybunału to konsekwencja determinacji naszej gminy, bo wniosek złożyliśmy blisko sześć lat temu. Wyprzedziliśmy tym samym wszystkie organizacje i stowarzyszenia międzygminne. Sukcesem jest to, że wniosek doczekał się rozpatrzenia przez Trybunał i nie został odrzucony. Dostaliśmy wsparcie Prokuratora Generalnego, co też świadczy, że inny organ miał podobne wątpliwości.
Co w praktyce dla gmin oznacza decyzja Trybunału?
- Te gminy, które finansowały dziecko w przedszkolu niepublicznym w drugiej gminie nie będą musiały przeznaczać na nie wyższej kwoty niż gdyby chodziło do przedszkola na terenie gminy, w której mieszka. Kiedy pojawił się problem, jakieś pięć lat temu, dysproporcje były ogromne. Przykładowo koszt dopłat do 17 dzieci w Warszawie w przedszkolu prywatnym był taki jak utrzymanie przedszkola, do którego chodziło 86 dzieci.
Po drugie, dzięki decyzji Trybunału, będą musiały być ustalone dokładne zasady, terminy, wysokość dotacji. Do tej pory gmina, która przekazywała dotację innej gminie na przedszkole prywatne robiła to z zamkniętymi oczami. Na przedszkola prywatne nie mieliśmy żadnego wpływu, bo gmina nie weryfikowała, na co dotacja jest wykorzystywana.
Dodatkowo, bardzo często, byliśmy zaskakiwani po terminach, po uchwaleniu budżetu, że mamy obowiązek pokrycia tych zobowiązań. Trybunał Konstytucyjny dał rok Sejmowi na zmianę przepisu. Jeśli Sejm tego nie zrobi, przepis straci moc.
Skoro przepis powodował problemy dla gmin, zwłaszcza biedniejszych, podmiejskich, które dopłacały do przedszkoli prywatnych w dużych aglomeracjach, dlaczego wcześniej nie został zmieniony?
- Przez lata inne organy nic nie zrobiły w tej sprawie, bo nie chciały się wczuć w rolę samorządu terytorialnego. To my jesteśmy żywą materią, na której uchwalone przepisy są realizowane. Jeśli chodzi o przedszkola publiczne to gminy podpisują miedzy sobą porozumienia, gdy dziecko chodzi do przedszkola na terenie sąsiedniej gminy. Natomiast ustawa w przypadku przedszkoli prywatnych takich możliwości nam nie dawała. Jeśli nawet jakiś bogaty samorząd chciałby zrezygnować z dotacji od biedniejszej gminy, to nie mógł tego zrobić.
Czy są jeszcze jakieś przepisy uciążliwe dla samorządów, które gmina chętnie zaskarżyłaby do Trybunału?
- Myślę, że wiele jest takich przepisów. Samorządowcy czasem czują się jak konie, obciążone zadaniami rządowymi. Organy uchwałodawcze wiedzą, że samorządy muszą sobie z tym poradzić i my sobie z tym radzimy, bo nie mamy innego wyjścia. Przykładowo ostatnie rozwiązania mogą również wpłynąć na sytuację gmin, np. próba wprowadzenia Funduszu Sołeckiego. To katastrofa dla gmin wiejskich, gdzie jest 20-30 sołectw. To będzie nie do opanowania, bo żeby móc dysponować środkami, trzeba mieć cały aparat urzędniczy.
Dziękuję za rozmowę.
/amk/
Więcej o wyroku