System nauczania. Resort edukacji policzył dzieci uczące się w domach
25.03.2015
Ponad 1200 uczniów pobiera nauki w domach – pisze „DGP”
Ponad 1200 uczniów pobiera nauki w domach. To pierwsze dane obejmujące osoby zapisane formalnie do placówek publicznych i niepublicznych – pisze „DGP”
Do tej pory statystyki pokazujące, jaka jest skala edukacji domowej, były zaniżone. Resort edukacji liczył jedynie dzieci zgłoszone w publicznych szkołach. Rodzice mają bowiem obowiązek przyjść do wybranej placówki i ustalić z nią warunki, na jakich dziecko będzie kształcone poza klasą. Jak się okazuje, w niepublicznych placówkach takich dzieci kształcących się w domu jest blisko dwa razy więcej. Przez państwowe jest prowadzonych ponad 400 uczniów podstawówki, w niepublicznych ich liczba przekracza 800.
Edukacja domowa nie ma formalnych ram narzuconych przez ustawę. Jedyne, co muszą zrobić rodzice, to zapisać się do wybranej szkoły, z którą realizują tryb domowy. I opanować wymagania podstawy programowej. To oznacza egzaminy klasyfikacyjne ze wszystkich przedmiotów. Uczeń musi też zdać testy kończące kolejne etapy edukacji: szóstoklasisty, gimnazjalny i maturę.
Najczęściej partnerem staje się placówka niepubliczna. Dla takich szkół to korzystna inicjatywa: za pomoc rodzicom w nauce domowej otrzymują subwencję (ok. 5 tys. zł rocznie). – Publiczne placówki mają wielu uczniów, więc organizacja wsparcia dla dzieci uczących się w domu jest trudna. No i zwykle nie mają doświadczenia. Rodzice czują się bezpieczniej w placówkach, które specjalizują się we wsparciu dzieci w edukacji domowej. Najczęściej są to szkoły zakładane przez edukatorów domowych – wyjaśnia Marianna Kłosińska z Fundacji Bullerbyn, która zajmuje się propagowaniem i wsparciem nauczania pozaszkolnego.
„Dziennik Gazeta Prawna”: MEN policzyło dzieci, które uciekły z klasy
System nauczania. Resort edukacji policzył dzieci uczące się w domach
25.03.2015
Ponad 1200 uczniów pobiera nauki w domach – pisze „DGP”
Ponad 1200 uczniów pobiera nauki w domach. To pierwsze dane obejmujące osoby zapisane formalnie do placówek publicznych i niepublicznych – pisze „DGP”
Do tej pory statystyki pokazujące, jaka jest skala edukacji domowej, były zaniżone. Resort edukacji liczył jedynie dzieci zgłoszone w publicznych szkołach. Rodzice mają bowiem obowiązek przyjść do wybranej placówki i ustalić z nią warunki, na jakich dziecko będzie kształcone poza klasą. Jak się okazuje, w niepublicznych placówkach takich dzieci kształcących się w domu jest blisko dwa razy więcej. Przez państwowe jest prowadzonych ponad 400 uczniów podstawówki, w niepublicznych ich liczba przekracza 800.
Edukacja domowa nie ma formalnych ram narzuconych przez ustawę. Jedyne, co muszą zrobić rodzice, to zapisać się do wybranej szkoły, z którą realizują tryb domowy. I opanować wymagania podstawy programowej. To oznacza egzaminy klasyfikacyjne ze wszystkich przedmiotów. Uczeń musi też zdać testy kończące kolejne etapy edukacji: szóstoklasisty, gimnazjalny i maturę.
Najczęściej partnerem staje się placówka niepubliczna. Dla takich szkół to korzystna inicjatywa: za pomoc rodzicom w nauce domowej otrzymują subwencję (ok. 5 tys. zł rocznie). – Publiczne placówki mają wielu uczniów, więc organizacja wsparcia dla dzieci uczących się w domu jest trudna. No i zwykle nie mają doświadczenia. Rodzice czują się bezpieczniej w placówkach, które specjalizują się we wsparciu dzieci w edukacji domowej. Najczęściej są to szkoły zakładane przez edukatorów domowych – wyjaśnia Marianna Kłosińska z Fundacji Bullerbyn, która zajmuje się propagowaniem i wsparciem nauczania pozaszkolnego.
„Dziennik Gazeta Prawna”: MEN policzyło dzieci, które uciekły z klasy
Zapisz się na newsletter
Nie przeocz tego, co najważniejsze – zapraszamy do bezpłatnej subskrypcji newslettera, wysyłanego od poniedziałku do piątku przez redakcję Serwisu Samorządowego PAP. Łatwy przegląd informacji i bezpośredni dostęp do strony samorzad.pap.pl.