Popyt na środki unijne i zapewnienie wkładu własnego – m.in. na takie wyzwania obecnej perspektywy wskazywali uczestnicy debaty „Nowe rozdanie środków unijnych – czy nas na to (nie) stać?” podczas Forum Miasteczek.
Piotr Zygadło, dyrektor Departament Programów Regionalnych w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej, otwierając dyskusję, przypomniał, że w obecnej perspektywie samorządy województw dysponują ponad 33,5 mld euro.
„To ogromna kwota. Według stanu na dzień dzisiejszy do dyspozycji beneficjentów w trybie naborów zostało udostępnionych już ok. 20 proc. tej alokacji” – poinformował.
Jak zaznaczył, fundusze wdrażane są w różnym tempie, przykładowo województwo śląskie ogłosiło nabory na 30 proc. alokacji, a województwo lubuskie na 3 proc. „Jest duża rozbieżność, ale generalnie możemy powiedzieć, że ponad połowa regionów przekroczyła 15 proc.” – podsumował.
Według prognoz resortu do końca roku konkursy powinny być ogłoszone na ok. 30 proc. alokacji regionalnej w skali wszystkich 16 regionalnych programów. Pierwsze płatności spodziewane są ok. 9-10 miesięcy po podpisaniu umowy, a więc na początku przyszłego roku.
Jak podkreślał dyrektor, nowością w obecnej perspektywie jest Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. „Pięć regionów mierzy się z tym wyzwaniem. Harmonogram realizacji jest przyśpieszony, ponad 60-proc. środków musi być rozliczonych do 2026 roku, ale zdradzę państwu, że na forum unijnym toczy się dyskusja w sprawie zmiany rozporządzeń i być może ten napięty harmonogram zostanie nieco poluzowany” - wskazał.
Marcin Wajda, dyrektor Rozwoju Regionalnego i Funduszy Europejskich w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego podkreślał, że Polska jest w UE liderem, jeśli chodzi o wykorzystywanie środków unijnych.
„I oby tak pozostało. To co istotne w tej perspektywie, to kwestia popytu na środki unijne i możliwości zapewnienia wkładu własnego. To wyzwanie, przed którym stoimy w Polsce. Pytanie, czy takie ryzyko się zmaterializuje, że samorządy nie będą mogły zapewnić wkładu własnego” - powiedział.
Przywołał badania zlecone na zlecone przez resort funduszy, z którego wynika, że 600-900 jednostek samorządu terytorialnego będzie musiało znacznie zmniejszyć wydatki bieżące, żeby wygospodarować środki na wkład własny; przy 400 jednostkach nawet takie obniżenie spowoduje zmniejszenie wydatków inwestycyjnych w porównaniu do zakończonej perspektywy.
„Wydanie środków europejskich to nie będzie problem. My wydamy te pieniądze. Tylko pytanie, jakie cele osiągniemy i czy rozwiążemy problemy. Bo celem tych pieniędzy jest wyrównywanie rozwoju społeczno-gospodarczego, niwelowanie różnic, likwidowanie barier. Jeżeli problem będzie z wkładem własnym, to kto na tym straci? Najsłabsi. Pytanie, czy w kolejnej perspektywie nie pogłębią się różnice rozwojowe” - zauważył.
Grzegorz Cichy, burmistrz Proszowic i prezes Unii Miasteczek Polskich zwracał uwagę, że rząd zrobił dużą konkurencję środkom unijnym.
„W ciągu trzech ostatnich lat środki rządowe, które pozyskaliśmy, to prawie 33 mln zł (przy 100 mln zł budżetu - red.). To jest sporo. Muszę przyznać, że jak już kolejny nabór, to pani skarbnik pyta, skąd ja ci wezmę na wkład własny. Rząd zrobił konkurencję funduszom unijnych, tych pieniędzy zostało skierowanych dużo, powodując (...), że my jesteśmy w wiele procesów inwestycyjnych zaangażowanych, zaczyna brakować na rynku projektantów, architektów, wykonawców, że nasze kadry w samorządach również są obciążone realizacją tych inwestycji" - wskazywał.
Samorządowiec zwracał też uwagę na otoczenie gospodarcze i prawne. Jak mówił, w samorządach pojawiła się nowa profesja: skarbnik-wróżbita. „Tak zmieniające się okoliczności – pandemia, wojna, kryzysy, migracja, handel węglem, powodują, że ciężko jest przewidzieć, konstruować WPF nawet na 2 lata, nie mówić na 20 czy 30" - stwierdził.
Podkreślał też, że „środki unijne powinny być na istotne sprawy, istotne potrzeby. "Mamy sporo nieskanalizowanych jeszcze miejscowości w Polsce, potrzebujemy pieniędzy na kanalizację, na oczyszczalnie ścieków" - .
Piotr Zygadło z MFiPR przypomniał, że prawie 9 mld zł zostało udostępnionych marszałkom w kontraktach terytorialnych na wsparcie samorządów w zakresie wkładu własnego.
„Jest to dosyć pokaźna kwota, gdybyśmy uśrednili pozwoliłaby zmniejszyć wkład własny o 5 punktów procentowych” - wyliczał.
Jak wyjaśniał, resort, dzieląc te środki miedzy województwa, brał pod uwagę m.in. wielkość budżetu, liczbę mieszkańców, strukturę alokacji przewidzianą w programie, ale też różne poziomy dofinansowania, bo trzy polskie regiony - dolnośląskie, wielkopolskie i centralny mazowiecki – muszą zapewniać zwiększone wkłady własne.
„Te środki zostały pozostawione do dyspozycji marszałków i to zarządy województw decydują, w których konkursach, w których naborach można ubiegać się o pokrycie częściowe wkładu własnego” – podkreślał.
Jak zastrzegł, na projekty własne samorządu województwa budżet państwa na wkład własny może być skonsumowany w ok. 30-50 proc.; reszta ma trafić do powiatów i gmin.
W odpowiedzi Wajda poinformował, że „Wczoraj zarząd województwa debatował nad wkładem budżetu państwa w projektach dotyczących gospodarki wodnej i stwierdził, że tylko samorządom z wskaźnikiem G powyżej średniej dla województwa podniesie dofinansowanie, a zjadło to połowę budżetu państwa. Jeden nabór na gospodarkę wodną. To jest pewien problem, z którym się mierzymy” - powiedział.
Czy środki unijne są nadal atrakcyjne dla samorządów? – na to pytanie 68 proc. uczestników debaty odpowiedziało, że tak; 22 proc. uznało, że nie. Czy samorządy w pełni wykorzystają środki unijne z obecnej perspektywy? Pozytywnie odpowiedziało 57 proc., przeciwnego zdania było 38 proc. biorących udział w sondzie.
Organizatorem debaty był Serwis Samorządowy PAP. Debata była elementem projektu „Polityka spójności w regionach”, który Polska Agencja Prasowa realizuje z dofinansowaniem Komisji Europejskiej.
aba/