W powiecie braniewskim nadal jest dwucyfrowe bezrobocie i wynosi 23 proc. Mimo, że w samym Braniewie są setki miejsc pracy, a tamtejszym firmom brakuje pracowników.
W powiecie braniewskim, graniczącym z rosyjskim obwodem kaliningradzkim, stopa bezrobocia jest jedną z najwyższych w kraju. W rejestrach bezrobotnych widnieje ponad 3 tys. osób, ale tak naprawdę niewiele z nich jest zainteresowanych podjęciem pracy. Większość woli pracować „na czarno” i utrzymywać się z zasiłków niż podjąć pracę za tzw. najniższą krajową. Pracodawcy zaczynają zatrudniać pracowników zza wschodniej granicy.
O sytuacji w Braniewie i potrzebnych zmianach rozmawiamy z burmistrz Braniewa Moniką Trzcińską.
Serwis Samorządowy PAP: Bezrobocie w powiecie braniewskim nadal jest dwucyfrowe i wynosi 23 proc. To drugi w kraju wynik po Szydłowcu. Dlaczego na Państwa terenie jest tak wysokie bezrobocie?
Monika Trzcińska, burmistrz Braniewa: Pracy jest całe mnóstwo. Większość zakładów pracy, które są w Braniewie, poszukuje pracowników. To prawda, że na początek oferują najniższą stawkę wynagrodzenia, ale to tylko na początek. Mieszkamy blisko granicy (powiat graniczy z rosyjskim obwodem kaliningradzkim – PAP) i część osób przyzwyczajona jest do tego, że jeździ za granicę i z tego się utrzymuje. Są też różnego rodzaju wysokie zasiłki socjalne, które ludzie otrzymują.
Czyli ta stopa bezrobocia nie odzwierciedla rzeczywistości?
- To są osoby zarejestrowane w Urzędzie Pracy, częściowo po to, aby mieć ubezpieczenie zdrowotne. Poszukiwani są wszelkiego rodzaju pracownicy: począwszy od osób wykwalifikowanych ze specjalistycznymi umiejętnościami po pracowników niewykwalifikowanych, do prostych prac. Brakuje kombajnistów, traktorzystów w rolnictwie, pracowników fizycznych. Osób do pracy poszukuje miejscowy browar, piekarnia, zakłady gastronomiczne. Wielu pracodawców narzeka, że wyuczą pracownika, a potem on odchodzi, zmienia pracę. Jeżeli ktoś poszukuje pracy, to może ją znaleźć także w policji, straży granicznej, wojsku. Są wakaty i nie ma chętnych. Ta sytuacja wymaga rozwiązań systemowych. Takich rozwiązań, które nie będą tylko i wyłącznie „dawały” ludziom.
A co gmina Braniewo robi, żeby ograniczyć bezrobocie, rozwinąć gospodarczo miasto?
- Wprowadziliśmy specjalną strefę ekonomiczną, w której już powstaje zakład meblarski. Przedsiębiorca jednak zatrudnia ludzi z Ukrainy, bo na miejscu nie ma osób chętnych do pracy. Nie mamy szkolnictwa typowo stolarskiego. Rozmawiamy z pracodawcami, ze szkołami, aby młodych ludzi przekonywać, by zostawali tutaj i podejmowali pracę, uczyli się konkretnego zawodu. Winę za to z pewnością ponosi cały system, który jakiś czas temu wykluczył z oświaty szkolnictwo zawodowe. Teraz brakuje hydraulików, mechaników czy traktorzystów. Staramy się rozwijać przedsiębiorczość i pomagać istniejącym zakładom. Mamy ciekawe rozwiązania dla przedsiębiorców zwalniające z podatków. Ale to jest za mało, żeby zmienić postrzeganie ludzi.
Z czego to jeszcze może wynikać?
- Są niskie stawki. Ludziom bardziej opłaca się pracować „na czarno”, nie wykazywać tego, że są gdzieś zatrudnieni. Nie były u nas prowadzone badania, z czego to może wynikać. To jest ciekawy temat dla uczelni zajmujących się psychologią czy socjologią. Mamy wysokie bezrobocie, ale nie jesteśmy biednym miastem czy regionem. Pracownicy MOPS-u realizują projekt przystosowania do życia w rodzinie i w społeczeństwie, uczą prostych czynności. Są też rodziny, które potrzebują takiego wsparcia i przygotowania do podjęcia pracy. Pracodawcy być może proponują dość niskie stawki, ale przyjeżdżają do nas Ukraińcy i Białorusini do pracy. Może to spowoduje, że rynek stanie się w końcu konkurencyjny, a stawka będzie musiała podskoczyć.
Czyli u Państwa rynek pracy coraz bardziej nastawia się na pracowników zza wschodniej granicy?
- Urzędnicy nie mają takich możliwości, żeby coś więcej zmieniać. Myśląc o przyszłości, możemy np. wprowadzać w szkołach podstawowych dodatkowe zajęcia, np. z matematyki czy z angielskiego. I to robimy. Trudno powiedzieć, czy te działania wpłyną na zmianę myślenia i zmiany na rynku pracy.
Na ile potrzeba rozwiązań systemowych i jakich - na poziomie rządu czy ustaw, aby pomóc takim miastom i powiatom, jak braniewski?
- Być może posłowie, senatorowie, ci, którzy decydują o rozwoju naszego kraju, wprowadzą jakieś nowe rozwiązania. Nie przyzwyczajajmy ludzi do tego, że wszystko im się należy.
O jakiś konkretnych rozwiązaniach Pani myśli?
- Urzędy Pracy, które funkcjonują w naszym kraju, nie są efektywne. Jeżeli ktoś systematycznie nie podejmuje żadnej pracy, nie wykazuje chęci do pracy, to powinien być w jakiś inny sposób motywowany. To powinno być bardziej pośrednictwo w poszukiwaniu pracy, a nie tylko rejestrowanie bezrobotnych i przekazywanie papierków.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Anna Mikołajczyk-Kłębek