Według sekretarza generalnego ZGW RP Leszka Świętalskiego, który na stanowisku szefa gminy przepracował 24 lata, stres jest wpisany w fach samorządowca
Znaczna większość ankietowanych samorządowców uważa, że praca urzędnika jest stresująca. Jak podkreśla wieloletni wójt, stres jest wpisany w zawód samorządowca.
Zdaniem 77 proc. respondentów praca samorządzie wywołuje stres, według 20 proc. napięcie zależy od zajmowanego stanowiska. Jedynie trzech na stu ankietowanych stwierdziło, że pracownicy samorządowi, wykonując obowiązki służbowe, nie doświadczają stresu. W ankiecie przeprowadzonej przez Serwis Samorządowy PAP od 3 do 10 września wzięło udział 631 osób.
Według sekretarza generalnego Związku Gmin Wiejskich Leszka Świętalskiego, który na stanowisku szefa gminy przepracował 24 lata, stres jest wpisany w zawód samorządowca. W szczególnej sytuacji są jego zdaniem osoby mające bezpośredni kontakt z interesantami.
Serwis Samorządowy PAP: Czy praca urzędnika jest stresująca?
Sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich Leszek Świętalski: Stres związany z wykonywaniem pracy jest wpisany w zawód samorządowca, wójta w szczególności. Każdy, kto się wybiera do samorządu, musi być na to nastawiony.
Co piąty uczestnik ankiety odpowiedział, że napięcie w pracy zależy od stanowiska. Czy pan się z tym zgadza?
Na pewno praca jest bardzo stresująca dla osób, które mają bezpośredni kontakt z interesantami, a mniej dla tych, którzy niekoniecznie mają z nimi styczność. Najwięcej stanowisk z bezpośrednim kontaktem z klientem jest w gminach, bo to one wykonują najwięcej powinności publicznych na rzecz obywateli.
Jakie są przyczyny stresu w urzędach gmin?
Im mniejsza wiedza, tym większy stres. Jeżeli urzędnik nie ma dostatecznie rozległej wiedzy, boi się kontaktu z klientem, boi się jego reakcji, wtedy jest zestresowany immanentnie. Wiedza, kompetencje, przygotowanie i brak ignorancji mogą stres minimalizować.
Stresem nie przykryje się niewiedzy i nieumiejętności obchodzenia się z trudnym petentem, któremu trzeba oznajmić niekorzystne dla niego rozwiązania. Na pewno brakuje mechanizmów uczenia postaw asertywnych a równocześnie empatycznych.
Poza tym na urzędniku skupia się niemoc państwa: nieracjonalne przepisy czy zwłoka w podejmowaniu decyzji w kwestiach kryzysowych. Człowiek oczekuje pilnej pomocy, a możliwości urzędników zderzają się biurokracją.
Jak w przypadku suszy?
Owszem. Żeby pomóc człowiekowi dotkniętemu suszą, trzeba iść na jego pole, oszacować starty. Natomiast sam fakt wyszacowania szkody jeszcze rolnikowi nic nie daje. Potrzeba instrumentarium odnośnie możliwości udzielenia pomocy - ulg w składkach na KRUS, zwolnień z podatku od nieruchomości itp.
Samorządy są związane szeregiem procedur, w takich sprawach bardzo mało rzeczy wynika z prawa miejscowego.
Gdzie konfliktów na linii urzędnik-obywatel jest najwięcej?
Sprawy, w których petent jest najbardziej niezadowolony związane są przede wszystkim z beneficjami finansowanymi. Najwięcej emocji wybudzają: zasiłek, zapomoga, pierwsza wyprawka czy odszkodowanie.
Mniejsze poruszenie wywołują sprawy niezwiązane z uznaniowością urzędnika, dotyczące np. zagospodarowania przestrzenią, bo niezadowolony petent ma środek odwoławczy. Jeżeli ma racje, wcześniej czy później ta racja zostanie mu przyznana.
Trzeba zaznaczyć przy tym, że niektórzy urzędnicy swoim zachowaniem dodatkowo prowokują. Jeżeli ktoś przychodzi po wsparcie z opieki społecznej, a zastaje osobę, która rozpatruje jego sprawę, spożywającą posiłek, to wzbudza w petencie agresję. Zawsze mówiłem, że lepiej wyjść do pomieszczenia socjalnego lub zamknąć pokój, wywieszając kartkę „przerwa śniadaniowa".
Czy wewnątrz urzędu, którego był pan szefem, dochodziło do konfliktów między pracownikami?
W każdym urzędzie - czy jest duży, czy mały - jest zawsze walka o wpływy, o to, kto będzie bliżej wójta.
Tarcia pojawiają tam, gdzie występują stanowiska związane z premiami uznaniowymi, które nie wynikają z systemu, tylko są rozdzielane po uważaniu. Bywa, że osoba w dobrej wierze krnąbrna, mająca ugruntowaną wiedzę, jest sekowana.
Uważa, że kulturę w urzędzie określa szef urzędu swoim zachowaniem, sposobem odnoszenia się do petentów, reakcją na skargi.
A czy funkcja wójta wymaga odporności na stres?
Praca wójta jest stresująca, zdecydowanie trzeba być odpornym na stres. Miałem przypadki, kiedy musiałem wzywać policję, zdarzały się nawet sytuacje, kiedy musiałem podać kogoś do sądu o naruszenie godności urzędnika. Jeżeli ja do nikogo nie krzyczę, to dlaczego ktoś ma krzyczeć, zwracając się do mnie?
Przy czym jak już doszło do rozprawy przed sądem każdorazowo proponowałem ugodę i odstępowałem od żądania wymierzenia kary.
Dlaczego się pan wycofywał?
W niektórych przypadkach trzeba pokazać, jakie jest prawo, niekoniecznie je do końca egzekwując. Wystarczyły mi pogłoski, że za przeklinanie, wyzywanie, czy grożenie w urzędzie spotyka sroga kara.
Więcej się zdobędzie, odstępując od ukarania podczas rozprawy, niż prowadząc do skazania człowieka, który działał w afekcie, bo np. był pod wpływem alkoholu.
/kic/Serwis Samorządowy PAP