Będą nowe zasady lustracji. Prezydent Lech Kaczyński podpisał ustawę, ale zarazem zgłosi jej nowelizację. Chce m.in. przywrócenia oświadczeń lustracyjnych i badania ich przez IPN i sądy powszechne w procedurze karnej
Będą nowe zasady lustracji. Prezydent Lech Kaczyński podpisał ustawę, ale zarazem zgłosi jej nowelizację. Chce m.in. przywrócenia oświadczeń lustracyjnych i badania ich przez IPN i sądy powszechne w procedurze karnej.
W poniedziałek Lech Kaczyński podpisał ustawę w obecności kamer. "Podpisałem ustawę, ponieważ jestem zwolennikiem lustracji konsekwentnie od 1991 r." - oświadczył prezydent, który prowadził konsultacje z historykami, dziennikarzami, posłami i senatorami. Zarazem zapowiedział, że w trzy tygodnie przygotuje nowelizację ustawy.
Ustawa likwiduje Sąd Lustracyjny i urząd Rzecznika Interesu Publicznego, przekazuje do IPN lustrację rozszerzoną na kilkaset tysięcy osób, ujawnia zapisy tajnych służb PRL o osobowych źródłach informacji (ozi) i rozszerza dostęp do teczek IPN. Ustawa wejdzie w życie w trzy miesiące od jej opublikowania w "Dzienniku Ustaw", czyli w lutym 2007 r.
Do tego czasu ma być uchwalona nowelizacja, zaproponowana przez prezydenta, który ma ją złożyć w ciągu 3 tygodni. L.Kaczyński dodał, że jeśli do lutego nie uda się jej przyjąć, to zaskarży podpisaną ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.
"Zasadniczy sprzeciw" prezydenta budzi konieczność wydania przez IPN ok. 400 tys. zaświadczeń - co zakłada podpisana ustawa. Jego zdaniem, jest to niewykonalne, bo IPN nie jest skomputeryzowany. Ponadto, zdaniem prezydenta, dowodzenie niewinności w procesie cywilnym (co przewiduje podpisana ustawa) byłoby często niemożliwe, a dana osoba byłaby wręcz "pełna bezradności".
Dlatego, przynajmniej na najbliższe lata, należy powrócić do obecnych oświadczeń lustracyjnych. Prezydent zaproponuje prawdopodobnie powołanie czwartego pionu IPN, który - w miejsce RIP - w trybie karnym weryfikowałby oświadczenia i oskarżałby o kłamstwo w nich osobę publiczną przed Sądem Okręgowym. Od wyroku tego sądu można by apelować do Sądu Apelacyjnego.
L.Kaczyński jest zwolennikiem lustracji, ale takiej, która polega na ujawnianiu agentury, a nie na otwarciu wszelkich akt służb specjalnych PRL. Osoby publiczne powinny zaś decydować w szerszym zakresie o nieujawnianiu informacji z życia prywatnego.
Wśród wad ustawy prezydent wskazał też "zamieszanie" na liście ozi. Chodzi o osoby, które z racji obowiązków służbowych nie mogły odmówić spotkania z SB, a które mogą być zrównane ze świadomymi tajnymi współpracownikami służb PRL. Dlatego, pojęcie "ozi" wymaga "wewnętrznej kategoryzacji". L. Kaczyński podkreślił, że rzeczywiści agenci ginęliby wśród tych, którzy nimi nie byli. "Ja temu mówię +nie+" - dodał prezydent.