Włodzimierz Paszyński odpowiada na zarzuty minister edukacji Anny Zalewskiej dotyczące wyboru przez rodziców miejsca edukacji swoich dzieci
Nikomu nie odbieramy jego praw, nie dezinformujemy rodziców dzieci 6-letnich, nie łamiemy prawa - tak wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński odpowiada na zarzuty minister edukacji Anny Zalewskiej dotyczące wyboru przez rodziców miejsca edukacji swoich dzieci.
We wtorek szefowa MEN spotkała się z rodzicami sześciolatków, którzy chcą, by ich 6-letnie dzieci odbyły roczne obowiązkowe wychowanie przedszkolne w tych samych przedszkolach, do których chodzą. Zadeklarowała, że będzie ich wspierać.
Według minister władze Warszawy lekceważą przepisy ustawy, chcą ograniczyć wolność rodzica. "Mamy manipulacje przy rekrutacji, mamy dezinformację rodziców dokonywaną przez dyrektorów przedszkoli i dyrektorów szkół" - powiedziała Zalewska.W środę w rozmowie z PAP Paszyński, który jest w stołecznym ratuszu odpowiedzialny za prawy edukacji oświadczył, że rodzice "nie są dezinformowani".
"Nikomu nie zabieramy jego praw. Rodzice w naszych placówkach dostają bardzo prostą informację: mogą zostawić - zgodnie z zapisami ustawy - dziecko w przedszkolu, do którego ono w tej chwili uczęszcza.
Dodajemy do tego, że może również wybrać klasę I szkoły podstawowej, bo uważamy, że sześciolatek znakomicie może sprostać wymaganiom, które stawia klasa pierwsza. Powiadamy też, że dziecko może znaleźć miejsce w oddziale przedszkolnym w szkole podstawowej" podkreślił.
"Robimy tak od lat, począwszy od 2009 r." - zauważył wiceprezydent. Jak wyjaśnił wtedy to miasto zaczęło konsekwentnie rozwiązywać w ten sposób problem zbyt małej liczby miejsc w przedszkolach. Dodał, że jednocześnie samorząd warszawski dużo buduje i modernizuje przedszkola i szkoły podstawowe, wykupuje też miejsca w placówkach niepublicznych oraz przekazuje innym podmiotom placówki do prowadzenia.
"Robimy tak nie na złość pani minister, ale dlatego, że chcemy zbilansować liczbę miejsc w przedszkolach, czyli stworzyć możliwość znalezienia miejsca w przedszkolu dla dziecka 4-, 5- i 6-letniego, bo taki mamy obowiązek.
Jednocześnie myślimy o dzieciach 3-letnich, choć ono prawo do przedszkola nabywa dopiero w roku przyszłym. Dzięki temu, już w tym roku szkolnym, udało nam się nam przyjąć do przedszkoli publicznych prawie 90 proc. dzieci, których rodzice aplikowali o to. Wydaje się to słuszne" - ocenił Paszyński.
"Pani minister mówiła, że tworzenie oddziałów zamiejscowych i filii przedszkoli jest niezgodna z prawem. Dlatego pozwolę sobie bardzo uprzejmie poinformować panią minister, że rozporządzenie ministra edukacji z 21 maja 2001 r. dotyczące ramowych statutów publicznego przedszkola i publicznych szkół, zezwala na to" - zauważył wiceprezydent.
Jak dodał w rozporządzeniu mówi się bardzo wyraźnie, że "przedszkole może być jedno- lub wielooddziałowe, a w uzasadnionych przypadkach poszczególne oddziały, nie więcej niż sześć oddziałów, mogą być zlokalizowane w różnych miejscach, jeśli organ prowadzący zapewni dyrektorowi przedszkola warunki sprawowania bezpośredniego nadzoru nad tymi oddziałami".
- Fila przedszkola jest zgodna z prawem. Nie robimy niczego nielegalnie - podkreślił Paszyński.
Z danych uzyskanych przez PAP w stołecznym ratuszu wynika, że o kontynuowanie przez sześciolatka wychowania przedszkolnego w przedszkolu, do którego obecnie chodzi aplikowali rodzice około 20 proc. dzieci.
- Bardzo się cieszymy, że to jest tylko około 20 proc. Dzięki temu łatwiej będzie nam szukać miejsc w przedszkolach dla 3-latków. Wielokrotnie deklarowałem, że będziemy starać się zapewnić miejsca w przedszkolach 3-latkom, których rodzice będą o to aplikować i nie wycofuję się z tego. Nie mogę powiedzieć odpowiedzialnie, że uda się zapewnić miejsca wszystkim 3-latkom, ale będziemy się o starać - podkreślił Paszyński.
wk/PAP/Serwis Samorządowy
Porównaj:
Oko na przedszkola. MEN zapowiada kontrole oświatowych uchwał samorządów