Urzędniczka rejestrowała przybycie do pracy w systemie, następnie wychodziła z urzędu, po czym wracała na koniec dniówki, rejestrując wyjście z pracy
Przez kilka miesięcy urzędniczka rejestrowała przybycie do pracy w systemie, następnie wychodziła z urzędu, po czym wracała na koniec dniówki, rejestrując wyjście z pracy. Sąd uznał to za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych.
Sprawa dotyczyła urzędniczki zatrudnionej na stanowisku głównego specjalisty w Wydziale Architektury i Budownictwa jednego z dolnośląskich urzędów miejskich, z którą pracodawca rozwiązał umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika. Jako przyczynę wskazano niestawienie się na stanowisku pracy.
Urzędniczka zakwestionowała zasadność rozwiązania umowy o pracę, chcąc przywrócenia do pracy i wypłaty wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy. Zaprzeczyła jakoby dopuściła się rażącego naruszenia obowiązków pracowniczych. Podkreśliła, że wykonywała obowiązki zgodnie z ustaleniami zawartymi na spotkaniu z dyrektorem wydziału, jego zastępcą oraz bezpośrednią przełożoną.
Jak wynika z wyjaśnień zwolnionej urzędniczki, przychodziła ona do urzędu miejskiego, rejestrowała w systemie wejście, następnie udawała się do pokoju, w którym pracowała. Sprawdzała tam, czy przełożona pozostawiła na jej biurku dokumenty, którymi powinna się zająć, a w przypadku ich braku - wychodziła z pracy, przy czym nie rejestrowała tego w systemie. Urzędniczka ponownie pojawiała się w pracy w godzinach popołudniowych, nie rejestrując wejścia do urzędu, po raz kolejny sprawdzała, czy przełożona pozostawiła jej jakąś pracę, a następnie wychodziła z urzędu, rejestrując w systemie wyjście.
W ocenie urzędniczki z powyższych względów jej nieobecność w miejscu pracy była uzasadniona i usprawiedliwiona, bowiem skoro na jej biurku nie było żadnych dokumentów, to pracodawca nie zlecał jej żadnej pracy w tych dniach, a zatem jej obecność w miejscu pracy była zbędna.
Według Sądu Rejonowego Wrocław Śródmieście, nawet gdyby wyjaśnienia te uznać za wiarygodne, nie miała w tym przypadku miejsca żadna z okoliczności, którą na gruncie prawa pracy można by uznać za okoliczność usprawiedliwiającą nieobecność w pracy (są nimi np. choroba pracownika). Ponadto, jak podkreślono w uzasadnieniu orzeczenia, na pracodawcy nie spoczywa obowiązek zapewnienia pracownikowi pracy od pierwszych minut, w których pracownik pojawia się w pracy.
Pracownik natomiast nie został uprawniony do samowolnego opuszczenia stanowiska pracy, przy braku konsultacji swojej decyzji z przełożonym, czego dopuszczała się urzędniczka. W swoich wyjaśnieniach przyznała, że nie posiadała zgody przełożonego na wychodzenie do domu w godzinach pracy.
Sąd zwrócił uwagę, że zgodnie z Kodeksem pracy pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych.
„W stanie faktycznym niniejszej sprawy zaistniały wszystkie opisane wyżej elementy konstytuujące ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Jak zauważył sąd, nawet jednorazowa nieobecność w pracy - w zależności od okoliczności - może stanowić ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych (wyrok Sądu Najwyższego z sygn. akt I PKN 233/01).
Sąd poinformował, że miał na uwadze sygnalizowaną przez urzędniczkę okoliczność, iż czuła się w miejscu pracy obserwowana przez pozostałych pracowników, źle przez nich traktowana, „gnębiona”, i z tej przyczyny nie chciała spędzać czasu w urzędzie. Jak zauważono, urzędniczka nie zdołała tego jednak wykazać w postępowaniu. Ponadto, nawet gdyby atmosfera pracy w urzędzie miejskim była dla niej niekomfortowa, w ocenie sądu, nie uprawniało to urzędniczki do samowolnego opuszczania miejsca pracy w godzinach, w których praca winna być świadczona.
Sąd oddalił powództwo o przywrócenie do pracy i wypłatę wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy.
Sygn. akt XP 536/15
kic/