Profesor Michał Kulesza jest przeciwny pomysłowi, aby również mniejsze miasta prezydenckie uzyskały status miast na prawach powiatu. Zdaniem profesora, problem powinien zostać rozwiązany inaczej.
Profesor Michał Kulesza jest przeciwny pomysłowi, aby również mniejsze miasta prezydenckie uzyskały status miast na prawach powiatu. Zdaniem profesora, problem powinien zostać rozwiązany inaczej.
Przypomnijmy - chodzi o pomysł prezydenta Inowrocławia, aby wszystkie miasta prezydenckie otrzymały komptetencje powiatowe i zostały wydzielone ze swoich powiatów, stając się miastami na prawach powiatu. Temu pomysłowi przeciwny jest również Związek Powiatów Polskich. Miasta, o które chodzi prezydentowi Inowrocławia, mają 50 do 100 tys. mieszkańców.
„Jestem absolutnie przeciwny. Uważam, że mapa podziału administracyjnego państwa powinna być elementem stabilizujacym zarządzanie publiczne, rozwój demokratyczny, społeczeństwo obywatelskie. Nic z tego nie będzie, gdy się ciągle coś zmienia" - powiedział prof. Michał Kulesza w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP.
"Już dzisiaj mamy do czynienia z ponad 20 niedużymi miastami wydzielonymi, które mają status miast na prawach powiatu. Są to głównie dawniejsze miasta wojewódzkie. Takie rozwiązanie prowadzi do słabego funkcjonowania sąsiadujących (okólnych) powiatów ziemskich, które nie dysponują odpowiednim potencjałem usług publicznych, infrastruktury itp." - zaznaczył profesor.
Dodał, że "teraz miałoby nastapić osłabienie kolejnej grupy ok. 25 powiatów ziemskich, z których wyodrębniono by nowe miasta na prawach powiatu. W rezultacie mielibyśmy dalsze rozdrobnienie siatki podziału administracyjnego państwa, powstałyby kolejne słabe powiaty, ziemskie bez infrastruktury i wielu służb, zatem bez szans na wypełnianie swojej funkcji względem mieszkańców."
Kulesza twierdzi, że problem statusu miast średniej wielkości jest poważny, ale powinien zostać rozwiązany inaczej.
W jego opinii problem polega na tym, że z jednej strony takie miasto zdecydowanie dominuje nad pozostałymi gminami w powiecie, z drugiej zaś - że często dochodzi do poważnych konfliktów między prezydentem a starostą, tak jak właśnie w Inowrocławiu.
"Istnieje dobre rozwiązanie miejsko-gminne dla mniejszych miast i okalających je gmin. Teraz - dla miast na prawach powiatu - trzeba stworzyć podobne rozwiązanie miejsko-powiatowe" - uważa Michał Kulesza.
"Od pewnego czasu propaguję dla rozwiązania tego problemu dwie konstrukcje ustrojowe. Akurat na tym obszarze mamy bardzo zróżnicowane sytuacje i chodzi o to, żeby można było wybrać taką konstrukcję, która najlepiej pasuje dla danego przypadku" - powiedział.
W tych wszystkich konstrukcjach jedno jest wspólne: miasto prezydenckie staje się miastem na prawach powiatu, jak postulują prezydenci, ale równocześnie następuje jego zespolenie z dotychczasowym powiatem. "Takie rozwiązanie mogłoby być atrakcyjne także dla obecnych miast na prawach powiatu oraz okalających je powiatów ziemskich - bez utraty swojego statusu takie miasto mogłoby wraz z powiatem ziemskim znaleźć się w skonsolidowanej formule miejsko-powiatowej" - dodaje profesor.
Jedną z tych konstrukcji byłaby miejska strefa usług publicznych, tak jak to działało w Nowym Sączu w latach 1996-97. Zatem na terenie miasta oraz sąsiadującego powiatu ziemskiego nie byłoby tradycyjnej rady powiatu, lecz to miejsce zajęłoby zgromadzenie ogólne strefy, w skład którego wchodziliby wszyscy wójtowie i burmistrzowie z terenu powiatu oraz prezydent miasta na prawach powiatu. Ten ostatni z mocy prawa pełniłby - właśnie jako prezydent miasta na prawach powiatu - również funkcje starosty, dla całego obszaru.
Ta konstrukcja byłaby zwłaszcza przydatna na terenie dużego powiatu, w którym obok takiego miasta na prawach powiatu mamy stosunkowo dużo gmin wiejskich i miejskich, w naturalny sposób ciążących do tego miasta, a ludność tych gmin przeważa ilościowo nad ludnością miasta na prawach powiatu.
Inną konstrukcję profesor widzi dla sytuacji, w której ludność miasta na prawach powiatu przeważa ilościowo nad ludnością sąsiadujących gmin, te zaś są przynajmniej w części zurbanizowane lub chociaż wstępują na tę drogę.
Chodzi tu o powiaty mniejsze terytorialnie, niż w poprzedniej formule. W takim przypadku mielibyśmy wspólny organ stanowiący: radę miasta i powiatu wybierany zrówno przez mieszkańców miasta jak i mieszkańców gmin podmiejskich oraz prezydenta miasta na prawach powiatu, także wybieranego przez wszystkich, który pełniłby równocześnie, w skali całego obszaru, funkcję starosty.
"Można by powiedzieć, że byłby to taki "grzybek powiatowy". Mamy miasto na prawach powiatu i powiat w jednym, a wokół są gminy, które w sprawach gminnych są nadal samodzielne, ale w skali powiatowej muszą korzystać z usług publicznych, które dla całego terenu zapewnia miasto" - wyjaśnił profesor.
Jego zdaniem takie rozwiązania mogłyby być dobrym wyjściem z problemu miast prezydenckich średniej wielkości, zarówno tych, które nie mają statusu miasta na prawach powiatu, jak i tych, które taki status posiadają. Kulesza uważa, że rozwiązania te nie powinny być narzucane przez ustawodawcę, lecz nalezy je pozostawić do decyzji i tych miast oraz gmin z sasiadujacego terenu.
"Byłaby to propozycja ustrojowa dla miast średniej wielkości, które chciałyby funkcjonować we współpracy z otoczeniem (i z wzajemnością), przy pozostawieniu lub uzyskaniu statusu miasta na prawach powiatu. Ale nie przez wydzielenie tego miasta z dotychczasowego powiatu" - wyjaśnił Michał Kulesza.
Anna Stradowska