Na biogazie zyskują wszyscy - mówi Tomasz Koprowiak, burmistrz Kisielic, gdzie od prawie 3 miesiecy działa nowa biogazownia
Kisielice są często stawiane jako wzór dla innych samorządów pod względem inwestycji w zieloną energię. Skąd pomysł, żeby pójść w tym kierunku?
Tomasz Koprowiak, burmistrz Kisielic: Sam pomysł inwestowania w zieloną energię pojawił się pod koniec lat 90. XX wieku. Już wtedy zainteresowaliśmy się turbinami wiatrowymi, które były dość popularne w zachodniej Europie, m.in. w Niemczech i Danii. W 1999 r. zmienialiśmy plan zagospodarowania pod kątem możliwości inwestowania w energetykę wiatrową. Ważnym czynnikiem było położenie gminy w korzystnej strefie tzw. mapy wietrzności. Poza tym poszukiwaliśmy dodatkowych dochodów dla gminy.
Natomiast już w trakcie tworzenia strategii rozwoju gminy w latach 2001-2002 rozszerzyliśmy ją o inwestycje z wykorzystaniem biomasy. Wpisaliśmy wtedy już oficjalnie w strategię „rozwój gminy poprzez inwestowanie i stwarzanie warunków do rozwoju odnawialnych źródeł energii”.
Zaczęło się od wiatraków, potem była miejska kotłownia na biomasę, teraz przyszedł czas na biogaz. Po co miastu biogazownia?
- Założyliśmy, że będziemy wykorzystywać wszystkie możliwości, jakie daje położenie i charakter naszej gminy. A że jesteśmy m.in. zagłębiem biomasy, to zaczęliśmy się zastanawiać nad stworzeniem warunków do powstania biogazowni. W międzyczasie pojawił się program rządowy wspierający ich budowę, co tylko przyspieszyło realizację naszych planów.
Jak przebiegał cały proces inwestycyjny i jak udało się pozyskać finansowanie projektu?
- Przy takiej inwestycji gmina nie powinna być sama inwestorem, a już na pewno nie jako samorząd, ewentualnie przez swoją spółkę. Stworzyliśmy, więc warunki pod inwestycję i zaczęliśmy szukać inwestora zewnętrznego poprzez promocję. Bardzo pomogło nam nasze wcześniejsze doświadczenie z odnawialnymi źródłami energii. To, że daliśmy się poznać jako gmina, która ma program w tym kierunku, stwarza warunki i inwestuje w OZE zaowocowało tym, że dość szybko pojawili się zainteresowani inwestorzy.
Pierwszy nasz projekt dotyczył budowy biogazowni odpadowej (wykorzystującej jako substraty odpady poprodukcyjne m.in. pochodzenia rolno-spożywczego i zwierzęcego). Niestety inwestycja nie doszła do skutku, gdyż RDOŚ nie uzgodnił nam raportu oddziaływania na środowisko, uznając przedsięwzięcie za instalację odpadową, czego plan zagospodarowania nie przewidywał. Na szczęście pojawił się inny inwestor, który zaproponował budowę biogazowni już czysto rolniczej, czyli wykorzystującej jako substrat kiszonkę kukurydzy. Gnojowica była wykorzystana tylko do rozruchu.
W praktyce jest to elektrociepłownia biogazowa wykorzystująca substraty rolnicze. I na taki zakład produkcyjny zgodę otrzymaliśmy.
Czyli cały koszt inwestycji pokrył inwestor prywatny?
- Tak, jest to spółka z Gdańska, która zarejestrowała działalność na terenie naszej gminy, w związku z czym płacone przez nią podatki zasilają m.in. budżet gminy – to jedna z wartości dodanych tego przedsięwzięcia.
Czyli nie była to formuła PPP?
- Nie, jest to inwestycja całkowicie prywatna, aczkolwiek na jej budowę udało się pozyskać fundusze europejskie, poprzez zawarcie umowy z NFOŚiGW w ramach Programu Infrastruktura i Środowisko. Rola gminy polegała tu na przygotowaniu dogodnych warunków do powstania inwestycji i zakupie powstającego potem ciepła.
Jak więc jest zagospodarowywana energia powstająca w biogazowni?
- Biogazownia produkuje łącznie 1 megawat energii elektrycznej (MWe) i 1 MW cieplnej. Tak naprawdę odbiór ciepła jest przy takich inwestycjach sprawą kluczową. Często jest to główna bariera uniemożliwiająca powstanie biogazowni. W naszym przypadku istotne było zlokalizowanie jej przy miejskiej kotłowni. W ten sposób odpadowe ciepło w ilości 0,7 MW zużywane jest na potrzeby grzewcze miasta.
Jakie są więc korzyści dla gminy i mieszkańców z inwestycji?
- W obu przypadkach są to korzyści finansowe. Gmina wydaje mniej na produkcję i zakup energii, a budżet jest zasilany z podatków płaconych przez właściciela biogazowni. Zyskują także ci mieszkańcy, którzy dostarczają substrat dla biogazowni. Dzięki wieloletnim umowom na dostawy kiszonki kukurydzy rolnicy mają pewność zbytu i dochodów dla swoich produktów.
Natomiast główną korzyścią dla pozostałych mieszkańców będą po prostu niższe rachunki za ciepło. W naszym przypadku ciepło, które do naszego systemu wpływa z biogazowni pozwala na obniżenie kosztów produkcji ciepła.
Na przykład w okresie letnim energia z biogazowni całkowicie zabezpiecza ciepłą wodę w mieście. W tym czasie piece miejskiej kotłowni są wyłączone, co umożliwia ich konserwację.
Ile mniej zapłacą mieszkańcy za ciepło?
- Jest jeszcze za wcześnie, by mówić, o ile zmniejszą się rachunki, bo biogazownia działa dopiero od czerwca br. Po roku funkcjonowania takiego systemu będzie można mówić o konkretach.
Czy były protesty mieszkańców przy budowie biogazowni? Jak udało się ich przekonać?
- Rzeczywiście na początku całej procedury wpłynęło pismo podpisane przez kilkudziesięciu mieszkańców gminy, w którym pytali m.in. o wpływ inwestycji na jakość życia i obniżenie wartości nieruchomości sąsiadujących z biogazownią.
Nasze działanie polegało na tym, że zorganizowaliśmy dla zainteresowanych wycieczkę do niemieckiej gminy, w której funkcjonują biogazownie, żeby sami zobaczyli i ocenili, jak to wszystko działa. Było też spotkanie konsultacyjne, na którym zaprezentowaliśmy cały nasz projekt mieszkańcom. I w zasadzie to wystarczyło.
Praktycznie po tych działaniach więcej petycji nie mieliśmy. Mieszkańcy sami zobaczyli, że inwestycja nikomu i niczemu nie zagraża.
Jeszcze teraz po kilku miesiącach od uruchomienia biogazowni zdarza się, że mieszkańcy, spotykając mnie, pytają, kiedy zacznie pracować. To chyba najlepiej pokazuje, jak przyjazna jest to instalacja.
Powstawanie biogazowni w Polsce miał przyspieszyć rządowy program budowy biogazowani w każdej gminie do 2020 r. Jego realizacja przebiega jednak dość opornie. Dlaczego? Jakie są Pana zdaniem najważniejsze problemy do rozwiązania, by zachęcić samorządy do inwestycji w tym kierunku.
- Główne problemy wynikają z barier prawnych i finansowych. Z pewnością kluczem jest ustawa o odnawialnych źródłach energii a wraz z nią stworzenie kompleksowego systemu wsparcia finansowego.
O tym ile wciąż jest luk w przepisach, świadczy na przykład sytuacja z wiosny tego roku, kiedy nie było uregulowań dotyczących certyfikatów i wiele biogazowni, które funkcjonowały stanęły na skraju bankructwa. Taka niestabilność przepisów i brak wsparcia powoduje niepewność i niechęć potencjalnych inwestorów.
Czy nowa unijna perspektywa daje większe nadzieje na rozwój biogazowni w Polsce?
- Myślę, że nowy okres programowania wychodzi naprzeciw tego typu inwestycjom. Jednym z głównych priorytetów UE na lata 2014-2020 jest wspieranie gospodarki niskoemisyjnej. Tymczasem każda biogazownia wykorzystująca ciepło odpadowe na potrzeby grzewcze miasta doskonale wpisuje się w te założenia.
Osobiście gdybym miał teraz od nowa inwestować w system grzewczy, zrobiłbym to podobnie, ale znacznie szerzej.
mp/Serwis Samorządowy PAP
Wywiad jest elementem projektu „Biogazownia rolnicza – sprawa publiczna” realizowanego przez Fundację na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa i dofinansowanego ze środków Narodowego Funduszu Ochrony środowiska i Gospodarki Wodnej. Więcej Informacji na stronie www.gmina.bio-gazownie.edu.pl.
Fundacja na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa
ul. Gombrowicza 19, 01-682 Warszawa
Tel.: 22 864 03 90, fax: 22 864 03 61
Artykuł powstał dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie Fundacja na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa.