O Afganistanie, służbie w Polskim Kontyngencie Wojskowym, kobietach na misji i Asi- psie wartowniczym z Martą Staworowską rozmawia Grażyna Kuczer
O Afganistanie, służbie w Polskim Kontyngencie Wojskowym, kobietach na misji i Asi- psie wartowniczym z Martą Staworowską rozmawia Grażyna Kuczer.
- Grażyna Kuczer: Dlaczego Pani wyjechała do Afganistanu ?
Marta Staworowska: Wyjechałam do Afganistanu, ponieważ w Polsce bardzo długo nie mogłam znaleźć pracy. Zaczęłam bardzo wątpić w to, czy rzeczywiście dwa kierunki studiów, które skończyłam były mi do czegokolwiek potrzebne, skoro na rynku pracy nie ma dla mnie miejsca.
- Co Pani studiowała?
Studiowałam architekturę krajobrazu i historię sztuki.
- No to pięknie...
No pięknie... Ale architektura krajobrazu jest kierunkiem poniekąd humanistyczno-artystycznym, mimo tego że kończy się uzyskaniem tytułu inżyniera. A jak powszechnie wiadomo humanistom jest o wiele ciężej na rynku pracy. Pewnego dnia dostałam e-meil od mojego kolegi Przemka, który już kilka zmian był w Afganistanie z zapytaniem czy już obroniłam swoja pracę magisterską i czy nie chciałabym wyjechać do Afganistanu.
- I co Pani na to?
Dwa tygodnie później obroniłam pracę magisterską i złożyłam dokumenty. Przeszłam szczegółowe badania medyczne, badania psychologiczne i szereg różnych testów. Oczywiście otrzymałam wynik pozytywny, który potwierdził to, że mogę jechać. No i pojechałam, poszłam po prostu za ciosem. Bardzo interesowała mnie praca w Kontyngencie, trochę się o niej nasłuchałam od mojego kolegi i stwierdziłam, że jest to bardzo ciekawe doświadczenie, mimo tego, że to nie jest stricte związane z moimi kierunkami studiów.
- Czym się Pani tam zajmowała?
W Afganistanie zajmowałam się infrastrukturą, budowałam szkoły i drogi.
- To jest stanowisko mundurowe?
To jest stanowisko cywilne, ale obowiązuje nas pełne umundurowanie, także nie miałam problemów „w co się dzisiaj ubrać”, bo miałam wybór: albo moro zielone, albo moro piaskowe.
- Jak długo była Pani w Afganistanie?
W Afganistanie byłam pół roku - przez połowę zmiany dziesiątej i połowę jedenastej.
- Co przede wszystkim należało do zakresu Pani obowiązków?
Ja akurat przyjechałam w połowie zmiany dziesiątej, więc nie przygotowałam na nią żadnej propozycji projektowej, pełniłam tylko nadzór. Natomiast na kolejnej zmianie (jedenastej) mogłam już przygotować swoje propozycje. Musiałam zrobić rozeznanie tego, co jest najbardziej potrzebne.
- I co to było?
Np. szkoła dla chłopców, którą budowałam. Bardzo mnie zdziwiło, że kontraktor chciał dwa rzędy drutu kolczastego i wysoki trzymetrowy płot między powstającą szkołą dla chłopców a istniejącą już na tym samym placu szkołą dla dziewcząt.
- Dlaczego tak?
Dlatego, żeby się broń Boże nie widzieli, tam jest islam... żeby nie kusiło.
- A co Panią właśnie w tych różnicach kulturowych zaszokowało, oprócz tego podziału?
Mnie nie jest w stanie w sumie nic zdziwić. Podczas studiów byłam na stypendium „Erasmus”, w Turcji. To właśnie tam spotkałam się pierwszy raz z islamem, z Muzułmanami, co prawda w Afganistanie islam jest głębszy, ale nie był on dla mnie już tak bardzo szokujący.
- A co może zdziwić Europejczyka?
Na pewno to, że w Afganistanie jest teraz XIV w., według ich kalendarza i rzeczywiście tak jest. Jak się czyta książki np. Trylogię Husycką Sapkowskiego o średniowieczu, w której jest opisane jak to wszystko wyglądało: rynsztoki, ulice, domy, życie codzienne. I tam tak właśnie jest. Z jednej strony kozy biegają po drodze, kobiety oczywiście w burkach, mężczyźni w szerokich spodniach, długich koszulach do kolan i czapkach tzw. „masudkach”. Z drugiej strony są jednak wykształceni - inżynierowie, telefony komórkowe, zegarki i samochody.
- Co to jest burka ?
Burka jest to ubiór kobiecy, który zasłania całą postać. W materiale jest tylko kratka na oczy.
- I wszystkie kobiety ją noszą?
Wszystkie. Tylko małe dziewczynki, którym oczywiście też widać tylko dłonie i twarze, mogą mieć odkryte włosy, natomiast kobiety dojrzałe wszystkie obowiązkowo muszą mieć burkę. Bez niej nie ma możliwości, żeby wyszły z domu.
Raz na konferencji dotyczącej przetargów pojawiła się kobieta, która zdjęła burkę. Była to jakaś „figura”, nie wiem dokładnie jaka, ale pracowała, miała stanowisko.
- Jak wygląda stereotyp kobiety w Afganistanie?
Kobieta w Afganistanie siedzi w domu i wychowuje bardzo dużo dzieci, nie pracuje. A ta kobieta na konferencji odsłoniła twarz, co mnie bardzo zdziwiło i zarazem ucieszyło. Była bardzo wystrojona pod tą burką, miała bardzo ładną biżuterię i piękne haftowane ubranie.
- Dla kogo stroją się kobiety w Afganistanie? Kto ma to widzieć?
No, chyba tylko i wyłącznie mąż, ewentualnie ojciec albo brat.
- A jak miejscowe kobiety przyjmowały postawę „europejskiej kobiety”? Takiej, która nie nosi burki, ma odkrytą twarz, jest bardzo mocno zaangażowana zawodowo… Przecież one reprezentują zupełnie inny typ kobiety…
Z kobietami w zasadzie nie miałam styczności. Tylko raz, z tą jedną panią, którą musiałam przeszukać, gdyż żołnierze - mężczyźni nie mogli tego zrobić. Kobiety tam są ludźmi drugiej kategorii... Ja miałam do czynienia tylko z mężczyznami, z kontraktorami i z ludnością, z dyrektorami szkół oraz przedstawicielami administracji.
- Jak tamtejsi mężczyźni Panią traktowali?
Traktowali mnie jak taką „trzecią płeć”. Z jednej strony kobieta, ale taka, która ma pieniądze i wydaje decyzje, mówi co możemy a co nie, ale mimo wszystko nie jest to mężczyzną.
- W jakiej prowincji znajdowała się Pani baza i czy wyjeżdżała Pani poza nią?
Była to prowincja Ghazni. Oczywiście wyjeżdżałam na zewnątrz, poza bazę , musiałam być wtedy w hełmie, kamizelce, było mi widać tylko dłonie i twarz. Gdy udawałam się do Gubernatora prowincji Ghazni, musiałam mieć również chustę na włosach.
- Była Pani w Kontyngencie Wojskowym?
Tak, w Kontyngencie Wojskowym. Pracowałam w PRT - jest to polsko-amerykański Zespół Odbudowy Prowincji. Nie zajmowaliśmy się rozbrajaniem bomb, czy strzelaniem. Mieliśmy swój pluton ochrony, który ułatwiał nam pracę abyśmy mogli zrobić wszystkie pomiary, skontrolować budowy, porozmawiać z kontraktorami. Oficjalnie jest to misja stabilizacyjna, jednakże cały czas tam powtarzamy, że jesteśmy na „teatrze działań wojennych”.
- Na teatrze?
Tak, na teatrze, jak się działy rzeczy nie do pomyślenia to mówiliśmy, że jest to „cyrk na teatrze”.
- Uczestniczyła Pani w akcjach bojowych?
Tak. Ostrzały zdarzały się czasami raz w tygodniu, czasami raz na dwa tygodnie, a czasem nawet co drugi dzień. Strzelając do bazy, uderzyli raz blisko stołówki, blisko miejsca, gdzie ja mieszkałam. Miałam wtedy dwa tygodnie do powrotu do Polski, słuchałam bardzo głośno muzyki, już po prostu byłam totalnie nastawiona na to, że wracam. Oglądałam sobie zdjęcia z Dolnego Śląska i w pewnym momencie był ogromny huk, rzuciłam komputer na ziemię uciekłam do schronu i wtedy dotarło do mnie to, że mój powrót do domu za dwa tygodnie wcale nie jest taki oczywisty.
- Przyszła Pani do Urzędu z Asią. Wróciła Pani do kraju z psem z Afganistanu?
Ja wróciłam sama pół roku temu do Polski, a Asię przyjęłam niedawno. Od zawsze kochałam psy, nawet we Wrocławiu podczas studiów zajmowałam się cudzymi zwierzakami.
W Afganistanie najpierw przyjaźniłam się z psami saperów, później dodatkowo z psami żandarmów.
Nie było takiego dnia, żebym nie chodziła bawić się z psami... W końcu kiedyś przez przypadek, zobaczyłam Asię - jest to pies jednostki z Lublińca - która miała swoją prywatną bazę w naszej bazie. Asia miała swój kojec i kopała swoje nory, były to takie nory dosyć głębokie i rozległe, które są dla psa jedynym schronieniem przed panującymi tam warunkami klimatycznymi.
- I co było dalej ?
Razem z moją koleżanką Dominiką, która pracowała ze mną w Zespole Odbudowy Prowincji zaprzyjaźniłyśmy się z Asią. Wszyscy chcieliśmy sprowadzić Asię do Polski. Oczywiście musieliśmy załatwić to formalnie, pojawiały się też głosy, że trzeba ją uśpić, bo nikt jej nie zabierze, że jest to niemożliwe. Procedury polskie nie pozwalają na przewożenie zwierząt do kraju, gdyż groziłoby to przewiezieniem chorób lub zupełnie obcych zwierząt.
- Ale jednak się udało!
Tak! Po długich bojach udało się załatwić wszystkie formalności . Asia została zaklasyfikowana jako pies wartowniczy i wysłana do Polski. Jednak jej pan z formacji z Lublińca musiał jeszcze dwa tygodnie zostać i wesprzeć formację GROM. Stąd wynikło takie zamieszanie i stąd właśnie Asia jest teraz w Strzegomiu i czeka jeszcze tydzień na swojego właściciela.
- Czego nie lubi Asia?
Asia bardzo nie lubi, jak mówi się do niej po angielsku. Kiedyś widziałam, jak przyszli na teren bazy Lublińca Amerykanie. Asia zareagowała agresywnie, gdyż w przeszłości strzelali do niej...
- Żeby ją postraszyć?
Nie, żeby ją zabić... Bali się, że dziki pies w bazie może kogoś ugryźć lub przynieść ze sobą jakieś choroby. Pies w kulturze afgańskiej nie znaczy nic dobrego. Porównując do polskiej mentalności psy w Afganistanie są traktowane jak szczury, szkodniki które się tępi. Pies jest po prostu niewygodny. Legenda głosi, że pies ugryzł pewnego dnia Proroka Mahometa i stąd ta niechęć.
- A jak Asia czuje się w Polsce?
Asia jest bardzo dobrym psem, dobrze zniosła aklimatyzację, teraz jest na etapie socjalizacji. Przyzwyczaja się do tego, że ludzie są dobrzy, że człowiek nie zrobi jej nic złego, a inne psy nie chcą jej zabrać terytorium, czy jedzenia, że chcą ją tylko powąchać i się z nią pobawić. Myślę, że pełne udomowienie może jeszcze potrwać trochę czasu, ale Aśka jest na dobrej drodze.
- Asia to pies polski, czy afgański?
Właściwie polsko-afgański, ale większość czasu przybywała z Polakami. Także jest bardziej polskim psem.
- Co pies robi w Kontyngencie?
Pies pracujący w Kontyngencie może być albo psem żandarma albo psem sapera. Pies żandarma szuka materiałów wybuchowych albo narkotyków w bagażach w zależności od tego, jak został wcześniej wyszkolony.
- Asia też szukała?
Nie. Asia nie szukała, gdyż Asia była psem rekreacyjnym, a teraz jest psem wartowniczym. Śmiało mogę powiedzieć, że spełniła funkcje wartownicze, gdyż była wypuszczana na noc na bazę Lublińca i rzeczywiście, jakby przyszedł ktoś obcy, to myślę, że ona by go nie wpuściła.
- A psy saperów?
Psy saperów - tak zwane psy „bombowe”- szukają materiałów wybuchowych we wszystkich konwojach, wjeżdżających do bazy z zaopatrzeniem. Wiadomo, trzeba przywieść jedzenie, wodę i wszystkie te rzeczy są sprawdzane na posterunku przy bramie, podobnie jak przepusty pod drogami na wyjazdach. Pies jest w stanie bardzo szybko znaleźć ładunek wybuchowy.
- Co się dzieje z psem, gdy Kontyngent wyjeżdża?
Pies dostaje tabletki przeciw chorobie lokomocyjnej, po których jest troszeczkę otępiały. Najpierw leci śmigłowcem do bazy w Bagram , oczywiście ze swoim właścicielem. Następnie przebywa czternastogodzinną podróż do Polski Herkulesem, Kasą lub Rusłanem.
- Dobrze, ale wróćmy do odznaczenia. Na sesji Rady Miejskiej w Strzegomiu 14 marca 2013 r. otrzymała Pani medal " Non- Artikle 5 ISAF". To wielkie wyróżnienie?
Nie traktuję medalu jako wyróżnienia, czy zaszczytu. Medal jest pamiątką z pobytu w Afganistanie. Tak go traktuję.
Dziękuję za rozmowę!
Źródło: materiały nadsyłane przez jednostki samorządu terytorialnego.
Za treść tych informacji PAP S.A. nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności.