Dokończenie reformy samorządowej w zakresie finansowania JST, wprowadzenie instrumentów finansowych zachęcających samorządy do inwestowania, zobligowanie samorządów do bardziej racjonalnego finansowania inwestycji oraz zagwarantowanie większego udziału społeczności lokalnych w podejmowaniu decyzji dotyczących wydatkowania pieniędzy samorządowych to główne priorytety Włodzimierza Tomaszewskiego - nowego ministra ds. samorządu terytorialnego w KPRM.
Od niedawna w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zajmuje się Pan sprawami samorządowymi. Jakie są Pana priorytety w tym zakresie?
- Przede wszystkim chcę zaznaczyć , że wracam do Kancelarii Premiera po 25 latach i ten powrót jest symboliczny – wskazujący jaką rangę przywiązuje rząd Zjednoczonej Prawicy do samorządu. Na początku zmian ustrojowych do samorządu i twórców jego odrodzenia ówcześni liderzy formacji politycznych mieli co najmniej rezerwę. Prof. Jerzego Regulskiego powołano w Urzędzie Rady Ministrów na podsekretarza stanu ds. reformy samorządowej. Prof. Michał Kulesza zajmował podobne stanowisko w 1993 r. W 1997 r. został sekretarzem stanu w KPRM – pełnomocnikiem ds. reform ustrojowych państwa. Teraz samorządowi służy minister konstytucyjny. Ten historyczny wstęp wyjaśnia, że jestem tu z kontynuacją samorządowej misji. Obecność w Sejmie od 2019 r. i teraz w rządzie jest związana z przeprowadzeniem działań, które stają się uzupełnieniem reform samorządowych, które współtworzyłem od początku lat dziewięćdziesiątych. Od 1990 r. dużą luką była kwestia systemu finansów samorządu terytorialnego, który był systemem przejściowym. W 1996 r. gminy przejęły szkoły, ale bez pieniędzy na remonty i inwestycje oświatowe. W 1998 r. samorządom gminnym, powiatowym i województw przekazano kolejne zadania z administracji rządowej, ale o 25 proc. mniej pieniędzy niż na te same zadania miała właśnie administracja rządowa. To oczywiście było miarą sukcesu reformy, bo samorządy sobie poradziły mając te mniejsze pieniądze. Ta przejściowość i ten proces dzielenia się władzą i pieniędzmi przebiegał w sposób narzucony przez ówczesnych decydentów rządowych. Dziś we wspólnym interesie jest, by finanse samorządowe były silne środkami na inwestycje.
Na jakie dodatkowe środki na inwestycje samorządy będą mogły liczyć w wyniku zmian legislacyjnych?
- To już się dzieje. Idea stworzenia subwencji inwestycyjnej, którą opisywałem na początku tej kadencji w 2019 roku, była bardzo silnie podjęta przez polski rząd. Pomysł, żeby samorządy miały wsparcie inwestycyjne już zaczął się realizować. Fundusze związane z walką z covidem (Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych – RFIL od 2020 r.) a następnie z Polskim Ładem (Rządowy Program Inwestycji Strategicznych – RPIS od 2021 r.) pozwoliły już na uruchomienie dla samorządów środków inwestycyjnych w skali 70 mld zł (13, 252 mld z RFIL i 56,54 mld zł z RPIS).Trzeba to dopiąć w takim kształcie, żeby samorządy były motywowane do inwestowania. Oczywiście jest teraz inflacja i różne inne czynniki, które mają charakter przejściowy, natomiast docelowo chciałbym, żeby ten model był bardzo proinwestycyjny i trwały w systemie finansów samorządu terytorialnego. Fundusze, z których teraz samorządy otrzymują dofinansowanie są wynikiem sytuacji kryzysowej spowodowanej pandemią – która teraz weszła w kryzys energetyczny. Ale są wielkim skokiem. Jeśli zsumuje się wszystkie środki dodatkowe dedykowane samorządom od 2019 r., to mamy już 100 mld zł (w tym te inwestycyjne, to 92 mld zł). Pamiętając, że w 2019 r. wszystkie samorządy wydatkowały na inwestycyjne 48,9 mld zł a ich dochody wynosiły 278,5 mld zł, to każdy znający finanse samorządów od początku ich odrodzenia, może stwierdzić: to jest niebotyczny skok! Ale trzeba to jeszcze utrwalić. Z jednej strony mamy ustawę o Rządowym Funduszu Rozwoju Dróg z 18 mld zł zaangażowanych środków. Z drugiej strony mamy zakorzenienie w ustawie o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (j.s.t.), bo mamy wpisaną tam subwencję rozwojową. Natomiast bardzo bym chciał, żeby ta subwencja był wprost określona jako subwencja inwestycyjna.
Jak będzie skonstruowana ta subwencja inwestycyjna?
- Dzisiaj w subwencji rozwojowej jest wpisany taki mechanizm premiowania, że im więcej inwestujesz, tym większa pula środków zostanie naliczona w ramach mechanizmu subwencyjnego. Uważam, że ta motywacja do inwestowania powinna być w o wiele większym zakresie. Muszą być też pewne elementy uwzględniające specyfikę określonych samorządów. Małe samorządy mają mniejsze możliwości jeśli chodzi o przygotowanie inwestycji i taka subwencja powinna wsparcie w tym zakresie przewidywać. Druga kwestia dotyczy tego, że samorządy mają różne możliwości źródeł dochodowych i to też należy uwzględnić. O trwałości i pewności źródła dochodowego przesadzają zapisy w ustawie o dochodach j.s.t.. Subwencja jest pewniejszym i bezpieczniejszym źródłem od udziału w podatku, gwarantuje samodzielność samorządom a jednocześnie związana z mechanizmem motywacyjnym daje perspektywę większego udziału inwestycji w wydatkach samorządowych. Na dzisiejsze czasy kryzysów, to także dobry środek wzmacniający gospodarkę, utrzymujący miejsca pracy i dalej to źródło wpływów podatkowych do budżetów Państwa i samorządów. Druga strona tych zmian to dążenie do efektywnego wydatkowania środków publicznych. Chodzi o to, żeby inwestycji było jak najwięcej, ale za rozsądną cenę, żeby nie było sytuacji, kiedy się przepłaca. Trzeba wprowadzić mechanizm, żeby decyzje inwestycyjne były podejmowane przy aprobacie wszystkich. Chodzi o to, by radni, mieszkańcy mieli świadomość, jakie i na podstawie jakich danych decyzje się podejmuje. Być może w sytuacji, kiedy ktoś na rynku chce przeforsować bardzo wysoką cenę, warto wstrzymać się z taką inwestycją, albo przeprowadzić dodatkowe rozpoznanie, analizę, żeby znaleźć wykonawcę, który będzie składał akceptowalną ofertę.
Czy samorządy będą zobligowane do wprowadzenia dodatkowych działań związanych z prowadzeniem procesów inwestycyjnych?
- Nie tylko inwestycyjnych. Mechanizm efektywnościowy powinien być podjęty w znaczeniu takim, żeby przy decyzjach o wydatkowaniu środków na inwestycje opierano się na pełnej analizie rynku, na analizach porównawczych i żeby to było prowadzone z udziałem wszystkich zainteresowanych to znaczy organów wykonawczych, które będą przygotowywać takie analizy, organów stanowiących, ale także mieszkańców. Ta partycypacja obywatelska może być większa i znacząca. Część efektywnościowa jest dużym wyzwaniem. Jako przykład mogę podać kwestię opłat śmieciowych, które nie są w żaden sposób związane z inflacją. Opłaty śmieciowe są wymiarem pewnej patologii, bo jeżeli mamy sytuację, że w od 2014 roku do 2021 roku, czyli w ciągu siedmiu lat wzrastają pięcio, a nawet siedmiokrotnie, to w odniesieniu do inflacji, która nawet w wymiarze skumulowanym wyniosła około 10 proc., jeżeli nawet do tego doliczymy opłatę środowiskową, która w naturalny sposób w przepisach unijnych była zwiększona w stosunku do odpadów nieprzetwarzanych, to podstawa do zmiany ceny nigdy nie mogła być aż tak wysoka. Skala wzrostu tej opłaty jest horrendalna i bezzasadna. Wynika ona z tego, że nie analizuje się tych kosztów, a przyjmuje się żądania firm. Są samorządy, które nie poddały się temu dyktatowi i same zorganizowały obsługę tego zadania w interesie mieszkańców.
Wspomniał Pan o większym udziale mieszkańców w decydowaniu o realizacji inwestycji. Jak miałoby to wyglądać?
- Trzeba stworzyć narzędzia, w które należy wyposażyć samorządy i mieszkańców, organy stanowiące i wykonawcze oraz jednostki pomocnicze, żeby mogli mieć pełną przejrzystość i uzasadnienie z czego wynika wzrost opłat czy kosztów realizacji inwestycji, usług komunalnych. To uspołecznienie mechanizmu wydatkowania środków jest bardzo ważne. Radnym powinno się dostarczać takie materiały, które zawierają pełne informacje. Moim zdaniem radni i mieszkańcy są bezradni, jeśli nie otrzymają pełnego uzasadnienia kosztów i nie mogą podejmować optymalnych ocen decyzji. W ustawach ustrojowych istnieje zachęta do partycypacji obywateli w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Jest tam mowa o konsultacjach i myślę, że trzeba uczynić te zapisy bardziej obligatoryjne. Chodzi o to, żeby były opisane w ustawie narzędzia, które pozwolą na udział mieszkańców w decydowaniu o lokalnych inwestycjach. Ten dialog musi być rozszerzony i obligatoryjny. Obligatoryjne powinno być też udostępnianie informacji na temat przygotowania, przeprowadzenia i rozliczenia danej inwestycji. Dzięki temu w wielu przypadkach będzie można uniknąć kontrowersji, kiedy inwestycje są realizowane a pogarszają sytuację lokalnych społeczności zamiast ją poprawić.
Czy to oznacza, że dyskusję o inwestycjach należy przenieść do jednostek pomocniczych?
- Jednostki pomocnicze: rady osiedli, sołectwa, powinny być wyposażone w ustawowe możliwości wpływania na inwestycje. Powinno się też ustawowo te jednostki wyposażyć w środki finansowe i o części inwestycji, remontów powinny one same decydować. One wiedzą najlepiej jakie są lokalne potrzeby inwestycyjne czy remontowe. Początek tego działania na rzecz uspołecznienia mamy w formie budżetu obywatelskiego. Trzeba teraz zrobić ten krok, żeby jednostki pomocnicze były trwałym elementem nawiązującym do lokalnej tradycji, żeby funkcjonowały w oparciu o lokalne więzi społeczne i żeby były wyposażone w narzędzia, które pozwolą im decydować o części inwestycji. Kolejnym obszarem jest skorzystanie z najnowocześniejszych form obsługi obywateli, o czym niebawem będziemy mówić.
Dziś dla samorządów równie ważne jak inwestycje są wydatki bieżące i wzrost kosztów wynikających z inflacji i kryzysu paliwowego. Czy przewidziane są jakieś formy rekompensaty dla samorządów wynikające ze wzrostu cen gazu i węgla?
- Będziemy mieli ten czas przejściowy związany z inflacją i tutaj rola rządu jest olbrzymia. Mamy duże wsparcie dla obywateli: historyczne obniżki podatków dochodowych, VAT-u (na żywność, gaz , energię elektryczną i cieplną, nawozy) akcyzy (na energię , paliwa). Dopłata do węgla kupowanego dla potrzeb gospodarstw domowych, to mechanizm, który nie koliduje z unijnymi przepisami o pomocy publicznej. Wprowadzenie podobnego mechanizmu dla podmiotów samorządowych jest taką kolizją. W tej sprawie toczą się rozmowy i powstają propozycje jak pomóc obywatelom korzystającym z usług samorządowych podmiotów gospodarczych. Jednocześnie wzmocnienie finansowe samorządów jest faktem. Oczywiście efektywność o której mówię, też ma służyć zmniejszaniu obciążeń.
Czy w związku z inflacją i obniżaniem podatków samorządy będą mogły liczyć na dodatkowe źródła dochodów?
- Trzeba odróżniać kwestie okresu przejściowego związanego z inflacją, choć nie pamiętam, żeby w latach dziewięćdziesiątych, w sytuacji, kiedy inflacja wynosiła 20 proc. samorządy podejmowały kwestię dodatkowych dochodów. Nie pamiętam, też, by samorządy domagały się dodatkowych środków kiedy rozpoczął się światowy kryzys w 2008 roku, a wpływy z podatków dochodowych były wtedy realnie (rok do roku) niższe. (Wtedy w latach 2009-2010 samorządy straciły 5 mld zł.) Natomiast teraz jest olbrzymie wsparcie dla samorządów. W pandemii były olbrzymie środki przekazywane przedsiębiorcom (ponad 200 mld zł), co się natychmiast odzwierciedliło we wpływach podatkowych i samorządy w roku ubiegłym miały naprawdę świetne przychody. Teraz doszła jeszcze subwencja uzupełniająca. Wiadomo, że wszystkie samorządy zakończyły rok ubiegły nadwyżką w łącznej wysokości 17 mld zł. Natomiast subwencja rozwojowa jest przewidziana po to, żeby te pieniądze uzupełniać. Obniżka podatków była stosowana w latach wcześniejszych i wszystkie te obniżki wprowadzone przez rząd Zjednoczonej Prawicy nie skutkowały zmniejszeniem, tylko zwiększeniem wpływów do budżetu samorządów. Dynamika przyrostu podatków dochodowych jeśli chodzi o samorządy była najwyższa w ostatnich latach. (W latach 2015-2021 wpływy wzrosły o prawie 70 proc.). Jeżeli będzie utrzymany odpowiedni poziom kondycji gospodarki, może się okazać że wpływy rok do roku z podatków wcale nie będą mniejsze. Mamy też znaczący wzrost subwencji oświatowej w latach 2015-2022 o 15,5 mld zł, czyli o 38 proc.
mr/